piątek, 2 października 2015

Rozdział 7

Rozdział 7



[Kamila]

Obudził mnie zapach świeżo parzonej kawy, którą tak bardzo uwielbiałam. Szybko zeszłam z łóżka i podążyłam za wonią, aż do kuchni Kłosa. Siatkarz przygotowywał właśnie kanapki.

- Dzień dobry - przywitałam środkowego, jednocześnie się przeciągając.

- Cześć, Młoda. Jak się spało? - zapytał z uśmiechem, podając mi kubek z parującym napojem i cmoknął mnie w czubek głowy.

- Bardzo dobrze. Masz wygodne łóżko, Mamucie. - Widząc, że chce coś powiedzieć o Wronie, szybko mu przerwałam. - Proszę cię, nie rozmawiajmy o tym co zaszło wczoraj, dobrze? Przynajmniej na razie.

Chłopak westchnął ciężko, ale zgodził się, po czym zarzucił na ramię torbę treningową, do ręki chwycił cztery kanapki i wyszedł na trening, oznajmiając mi, że Ola mnie zastąpi. Posłałam mu wdzięczne spojrzenie. Szybko zjadłam pozostawione mi śniadanie i udałam się do łazienki. 

Niestety szybko musiałam wyjść spod prysznica, gdyż rozległ się natarczywy dźwięk dzwonka do drzwi. Myśląc, że to tylko Karol, który tradycyjnie czegoś zapomniał, owinęłam się jedynie ręcznikiem i otworzyłam drzwi. W progu stał mocno zdziwiony, bardzo wysoki, ciemny blondyn. Pewnie kolejny siatkarz.

- Yyy... Dzień dobry. Przepraszam, ja chyba pomyliłem mieszkania - powiedział speszony.

- Jeśli szukał pan Karola, to dobrze pan trafił, tyle, że on jest teraz na treningu - wyjaśniłam szybko, a mężczyzna skinął głową. - Ale gapa ze mnie! Nie przedstawiłam się. Jestem Kamila, przyjaciółka Kłosa z liceum i nowa fizjoterapeutka SKRY.

- Piotr Nowakowski, kolega z reprezentacji i środkowy Resovii. Miło mi poznać. - Uśmiechnął się i nagle zobaczyłam dziwny błysk w jego oczach. - Sorry, że tak bezpośrednio zapytam, ale to ty jesteś Flinston, tak?

- Eee... Jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć, to nie wspominaj mojego przezwiska ze szkoły. - Zmroziłam go wzrokiem. Wiedziałam, że Karol nabijał się ze mnie z kolegami w Warszawie, że jestem taka niska. - Wejdź, proszę. Ja pójdę do siebie i szybko się ogarnę. Zaraz wracam.

Szybkim krokiem znalazłam się w naszym mieszkaniu, Rudej już dawno nie było, a ja wpadłam do garderoby, żeby się ubrać. Założyłam czarne rurki i bluzę oraz bordową bokserkę. Przeszłam do łazienki, związałam włosy w warkocza i nałożyłam lekki makijaż. Po chwili zgarnęłam ze sobą Piotrka, który kazał mówić do siebie Cichy Pit. W ciszy zmierzaliśmy ku Energii. Na miejscu mój towarzysz dostał ADHD i rzucił się na Kłosa, krzycząc na całą halę życzenia urodzinowe.

- Karol! Kłosiku ty mój, sto lat! - Cała drużyna wybuchnęła śmiechem, a środkowi wpadli w niedźwiedzi uścisk. - Stary, jak ja cię dawno nie widziałem! Tęskniłem! - usłyszałam jeszcze i ruszyłam do gabinetu Rudej.

Ola popatrzyła na mnie zdziwiona, jednak szybko wytłumaczyłam jej całą sytuację.

- To IceMan tutaj jest?! - wykrzyknęła i wybiegła z pomieszczenia jak po ogień.

To ona go zna? - pomyślałam. Nie rozumiałam jej ekscytacji, ot kolejny siatkarz! Postanowiłam poczytać sobie karty zdrowia siatkarzy, gdyż nadzwyczajnie mi się nudziło. Nagle drzwi się otworzyły i pojawił się Wrona.

- Czego dusza jęczy, a dupa potrzebuje? - zapytałam oschle.

- A czego może potrzebować od fizjoterapeutki? Masażu kochanieńka! - odparł i zamknął drzwi na klucz, chowając go w kieszonce jeansów.

Ściągnął koszulkę i położył się na łóżku. Zaczęłam go masować i gdy rozluźnił się sprytnie wyciągnęłam kluczyk z kieszeni. Po wszystkim umyłam ręce i otworzyłam drzwi. Środkowy był tym mocno zdziwiony. Kazałam mu się wynosić, ale ten pociągnął mnie ze sobą. Andrzej prawie wlókł mnie po ziemi, więc gdy usłyszeliśmy głosy na korytarzu, wrzucił mnie do składziku środków czystości. Idiota, po prostu kompletny idiota...

W środku było bardzo gorąco i ciasno, a na moje nieszczęście również świeciło się światło. Wolałabym nie widzieć tego erotomana. A poza tym, drzwi nie chciały się otworzyć...

- Gorąco tu - rzuciłam.

- I co w związku z tym?

- Nie myśl, tylko pomóż mi ściągnąć bluzę. Przydaj się wreszcie na coś.

Siatkarz chwycił moje ubranie i pociągnął w górę. Oczywiście podciągnął też moją bokserkę, odsłaniając mój biustonosz i piersi. Bezczelnie gapił się na nie! Pieprzony zboczeniec.

- Fajna bielizna, biust też niczego sobie - zaśmiał się. Szlag mnie trafił.

Odwróciłam się do niego plecami i nie odzywałam się, mimo jego nieustającego gadania. Zaczęłam mruczeć i wyzywać na niego, aż wreszcie nie wytrzymał i odwrócił mnie do siebie i przycisnął do drzwi. Nie wiem jak długo tak staliśmy, ale gdy ból był wystarczająco mocny postanowiłam się wreszcie odezwać.

- Idioto, to mnie boli - wyjęczałam, a pod powiekami zebrały mi się łzy. Siatkarz poluźnił uścisk, ale wciąż nie wypuścił mnie z objęć. Musiałam coś wymyślić... Wiedziona nagłym impulsem pocałowałam go, a gdy tylko mnie puścił, uderzyłam go łokciem w żebra. Odsunął się ode mnie na parę centymetrów z szokiem wpatrując się, jak wyciągam telefon i dzwonię do Oli. Wyjaśniłam jej szybko gdzie jestem. Już po chwili wtulałam się w przyjaciółkę, która mordowała wzrokiem Wronę...



[Ola]

Następnego dnia siedziałam sobie spokojnie w gabinecie, ciesząc się chwilą przerwy, gdy niespodziewanie do pomieszczenia wpadła Kamila, która teoretycznie powinna siedzieć w domu i odreagowywać wczorajszy wieczór. Wytłumaczyła mi, jak to do Kłosa przyjechał kolega i musiała go tutaj sprowadzić. Dopiero na koniec powiedziała mi, że to Piotrek.

- To Iceman tutaj jest?! - krzyknęłam podekscytowana i wybiegłam z gabinetu. Weszłam po cichu na halę i zobaczyłam siatkarzy zebranych wokół rzeszowskiego środkowego. - Nowakowski, Mamucie jeden, ze mną to już nie łaska się przywitać?! - zawołałam z drugiego końca pomieszczenia.

- Wikipedia?

- Ja ci dam Wikipedię, gamoniu!

- RUDA! - Po chwili wpadliśmy sobie w ramiona. - Moja największa, najwierniejsza i najpiękniejsza kibicka z Warszawy. Co u ciebie słychać?

Miqeul nie miał wyboru i dał nam 15 minut przerwy. Usiedliśmy na trybunach i zaczęliśmy wspominać stare czasy. Alex był trochę nieobecny i widziałam, że Cichy nie przypadł mu do gustu. Gdy Kłos i reszta Skrzatów musieli wracać na trening, porwałam Nowakowskiego do siebie do gabinetu na dalsze pogaduchy. Pit opowiedział mi wszelkie nowinki z Resovii. A mówią, że kobiety to plotkary... Niestety musiał się szybko zbierać, gdyż już rano miał trening w Rzeszowie, a chciał odwiedzić jeszcze rodzinny Żyrardów. Jako, że u mnie nigdy nie jest nudno odwiedził mnie Srećko, oczywiście nie bezinteresownie, musiałam go wymasować.

- Co z Alexem? Dzisiaj jakiś taki smutny chodzi? - zapytałam jego kumpla.

- Zazdrosny jest. Biedny nie rozumiał o czym rozmawiałaś z Nowakowskim i popadł w depresję, widząc, że jesteście w bliskich relacjach... Musiałem mu potem wszystko tłumaczyć - wyjaśnił z głupkowatym uśmiechem. Zarumieniłam się i zmieniłam temat.

Nagle rozdzwonił się mój telefon. Kamila została zamknięta w schowku przez Andrzeja. Na serio? Przecież to dziecinada... Chcąc, nie chcąc porzuciłam Serba i pobiegłam do dyżurki. Zdobyłam zapasowy kluczyk i uwolniłam przyjaciółkę, która zapłakana wtuliła się we mnie. Zmroziłam Wronę wzrokiem. Wróciłyśmy razem do gabinetu, gdzie skończyłam masować Lisinaca, a następnie rozmasowałam spięty kark Nicolasowi. Na koniec musiałam zająć się skurczami łydek Facundo i bólem kciuka Zatora. Młoda siedziała nieobecna przy biurku. Musiałam coś wymyślić, aby ją odstresować.

- Co powiesz na babski wieczór? - zapytałam się jej, gdy wracałyśmy do domu. - Winko, pogaduchy... Co ty na to?

- Wiesz co? Bardzo chętnie - odparła.

Wstąpiłyśmy do sklepu i wzbogaciłyśmy nasz barek o trzy butelki wina. Przygotowałam kolację i rozsiadłyśmy się na kanapie z kieliszkami, wypełnionymi burgundowym płynem. Z nudów zaczęłyśmy grać na Xboxie, a ponieważ obie byłyśmy bardzo dobre, potrzebowałyśmy kogoś do wspólnej rywalizacji.

Zadzwoniłam do Kostka, żeby zwerbował towarzystwo i zgarnęłam Kamilę do kuchni, aby przygotować jakieś przekąski, bo nasz babski wieczór obrał inny kierunek. W międzyczasie przebrałam się w wygodniejszy strój do tańca. Założyłam czarne legginsy i zielony, luźny top odsłaniający pępek. Po niespełna półgodzinie w naszym salonie rozsiedli się Serbowie i Facundo.

- Plan wieczoru jest prosty. Gramy w parach w Just Dance. Każda para tańczy jedną piosenkę na rozgrzewkę, a potem po pięć, zapisujemy punkty z trzech najlepszych najlepszych, sumujemy i wygrywa ten zespół, która uzbiera ich najwięcej. Pasuje wam? - zapytałam. Przytaknęli. - To w jaki sposób się dzielimy na teamy? Ja z Kamilą?

- Co to, to nie. Zapewne obie świetnie tańczycie. Ja tańczę z Młodą - rzucił Cupko.

Nie mając większego wyboru zgodziłam się na to. Pozostała trójka nie chciała ustąpić i musieli grać w "papier, kamień, nożyce", aby rozstrzygnąć kto będzie ze mną. Wypadło na Alexa. Uśmiechnęłam się do niego i zaciągnęłam przed telewizor. Na początek wybraliśmy łatwe zestawy, lecz w trzeciej kolejce puściłam "The Time Of My Life" z bestsellerowego "Dirty Dancing". Atakujący na początku się speszył, lecz po kilku sekundach daliśmy niezły pokaz.

Wszystkim całkiem nieźle szło, no może oprócz Kostka, który wygłupiał się i Kamila miała ochotę go zabić. Ich taniec do "Timber" był niezapomnianym widokiem. W ostatniej kolejce wybrałam dla nas "Asereje", które w tej grze było typowo kobiecym tańcem, trzeba było mocno popracować rękami, ale też biodrami i pupą. Czwórka na kanapie miała z Alexa niezły ubaw. Cupković, gdy tylko podałam nazwę piosenki, stwierdził, że musi to nagrać. Nagrany został również występ Srećko i Facu do "Mr. Saxobeat" oraz Kamili i Kostka do "Call me maybe". 

Zanim podliczyliśmy wyniki postanowiliśmy zobaczyć te wspaniałe filmy. Aleksandar oczywiście patrzył się na mój tyłek, za co oberwał poduszką w twarz. Chyba każdy mężczyzna jest zboczony. Chociaż ja też święta nigdy nie byłam, ale zachowałam to dla siebie. Fałsz Cupkovica śpiewającego utwór Carly Rae Jepsen został uwieczniony na wieki. Fragmenty naszych występów oczywiście znalazły się na naszych instagramach (pokolenie siatkarskie uzależnione od internetu), ale przynajmniej mieliśmy z tego sporo uciechy. Musiałam podliczyć nasze punkty i z wielkim zaskoczeniem dowiedziałam się, że razem z Atanasijeviciem wygraliśmy. Pozostała czwórka wisiała nam po McFlurry! Przybiłam piątkę z atakującym.

Całą gromadę odtańczyliśmy jeszcze parę hitów takich jak "Gangnam Style", "Hit the Lights", "Die Young", czy "Beauty And A Beat". W większości jednak każdy tańczył, jak chciał. Opadliśmy zmęczeni na kanapę, a siatkarze zjedli wszystko co im przygotowałyśmy.

- To co robimy? Może zagramy w Twistera i do spania? W końcu rano trening...

Zabawy było co niemiara. Mamuty były sprytne i wytrzymałe, jednak dzielnie starałam się z nimi wygrać. W finałowej rozgrywce pozostałam ja, Alek i Facu. Byliśmy zaplątani. Moja noga znajdowała się nad tułowiem Argentyńczyka, moja klatka piersiowa pod Serbem, a jedna ręka przełożona była za jego stopą. Przez przypadek nastąpiłam Facundo na dłoń i biedny opadł na matę. Przeprosiłam go i skoncentrowałam się na grze z Alexem. Szło mi całkiem nieźle, jednak gdy musiałam "wyjść" spod niego i przełożyć jedną rękę nad nim zachwiałam się i spadłam na niego. Straciliśmy równowagę i oboje upadliśmy na matę.

- MAMY REMIS! - wykrzyknął Cupković. - Aleksandar pogódź się z przegraną, już nie jesteś mistrzem - zaśmiał się, a Atanasijević pokazał mu język.

- To w takim razie my się musimy zbierać - powiedział smutno Srećko.

Odprowadziłyśmy chłopaków do drzwi i każdego przytuliłyśmy z Kamilą na pożegnanie. Same też szybko posprzątałyśmy i ułożyłyśmy się do snu...



[Ola]

Rano musiałam wcześnie wstać, gdyż według grafiku o 7.30 miałam stawić się na hali. Młoda miała wolne - zero sprawiedliwości na tym świecie. Korzystając z ciepłego dnia ubrałam letnią, miętową koszulę, wiązaną w talii i zwiewną, falowaną, czarną spódnicę z wysokim stanem. Szybko zebrałam potrzebne rzeczy, włożyłam na nogi sandałki na koturnie i wyszłam z mieszkania. Zdziwiłam się widząc zaspanego Kłosa z wielką walizką na korytarzu.

- Karol, czy ja o czymś nie wiem? Wyprowadzasz się od nas?

- Co?! Nie! Przecież zgrupowanie jest... No ten, kadra... - wymruczał.

- Mamucie mam rozumieć, że właśnie wyjeżdżasz? - zapytałam.

- Eee... Nie powiedziałem ci? A Andrzej ci nie powiedział? - Rzuciłam mu pytające spojrzenie. - No bo on też jedzie... I Zati, Winiar, Woicki i Plina... A Serbowie lecą do siebie na zgrupowanie...

Rzuciłam mu mordercze spojrzenie, ale już po chwili wyściskałam go. Po chwili dotarliśmy pod Energię. Pożegnałam się z reprezentantami, życząc im owocnej pracy i dostania się do czternastki. Kostek podszedł do tego na luzie, twierdząc, że najwyżej wróci do nas i będzie przychodził do mnie na masaże. Zdzieliłam go po głowie i wepchnęłam do skrzatowego autobusu. Plan ich wyjazdu był prosty - najpierw kierunek Spała, a następnie lotnisko Okęcie.

Nie dane było mi jednak długo myśleć o rozstaniu z przyjaciółmi, gdyż pozostała część bełchatowskiej drużyny miała testy wytrzymałościowe. Na początek wspaniała szóstka musiała zrobić podwójny test Coopera - zamiast 12 minut, biegali przez 24. Następnie Miquel porozdzielał cały sztab do poszczególnych osób i podał nam wydrukowane tabelki w które wpisywać mieliśmy wyniki. Trafił mi się Maciek. Zawołałam go pod mini trampolinę.

- Młody, masz zrobić jak najwięcej podskoków na wysokość przynajmniej metra w ciągu 5 minut - wytłumaczyłam.

Może brzmiało to banalnie, ale wcale takie nie było. Atakującemu było trudniej się wybić niż na parkiecie, gdyż był za ciężki, jak na tak mały sprzęt. Muzaj jednak walczył z trampoliną i poszło mu nie najgorzej. Łącznie było ponad piętnaście ćwiczeń, takich jak pompki na ławce, stepy, podskoki, czy podciągnięcia na drążku. Maciek wypadł na tle reszty całkiem dobrze. Na koniec siatkarze musieli jeszcze zaliczyć sesję rozciągania i do godziny siedemnastej mieli wolne. O piątej mieli stawić się jednak na dwugodzinną sesję na pobliskiej siłowni.

- Miquel, czy ja też mogę poćwiczyć z nimi? - zapytałam się Falasci po treningu.

- Jasne, ale musisz wziąć sprzęt i w razie wypadku ich ratować - odpowiedział z uśmiechem.

Podziękowałam mu i odwiedziłam swój gabinet. Wojtek Łucarz - lekarz Skry, podrzucił mi wstępne statystyki i plan zabiegów na najbliższy tydzień. Mała miała wolne - takiej to dobrze. Dowiedziałam się jednak, że przez pierwsze dwa tygodnie to ja pracuję, później Kamila. Pasowało mi to. W drodze powrotnej zrobiłam zakupy, bo Młodej się nie chciało i wpadłam jak burza do mieszkania.

- Mam złe wieści - rzuciłam na wstępie. - Część Mamutów wyjechała na zgrupowanie i zapomnieli nas o tym wcześniej poinformować... Dowiedziałam się rano...

Kamila mimo tego nie była smutna, a jedynie zaciekawiona.

- Część, czyli kto? - zapytała.

- Winiar, Plina, Zati, Woicki, Karol i Andrzej...

- Co?! Kto wyjechał?!

- Z tego co mi wiadomo, to powołanie do szerokiego składu dostali następująco: Woicki, Konarski, Kłos, Ignaczak, Drzyzga, Łomacz, - zaczęłam recytować całą listę -  Żygadło, Bartman, Bociek, Jarosz, Możdżonek, Nowakowski, Wiśniewski, Ferens, Kurek, Kubiak, Ruciak, Winiarski, Włodarczyk, Zatorski, Wojtaszek i Wrona - wyliczyłam jej całą "22".

- Chcesz przez to powiedzieć, że nie będę widzieć Ptaszyska do września? - Przytaknęłam. - Spełnienie marzeń! Nareszcie! Wolność! - krzyczała Kamila i zaczęła skakać z radości. Z kim ja się zadaję? - pomyślałam tylko i poszłam do siebie.



[Ola]

O godzinie szesnastej trzydzieści spakowałam do torby ręcznik, buty sportowe, legginsy, stanik sportowy i krótki, odsłaniający brzuch top. Miałam ochotę się porządnie zmęczyć. Młodej nie chciało się ze mną ruszyć, więc zostawiłam ją w spokoju i samotnie ruszyłam do pobliskiej siłowni. Na miejscu szybko się przebrałam, związałam włosy w wysoki kucyk i wyszłam do chłopaków. Szóstka Mamutów widząc mnie w takim stroju zrobiła zdziwione miny.

- Eee... To ty ćwiczysz? Że z nami? Razem? - popisał się elokwencją Facundo, a Mariusz się załamał zachowaniem kolegi.

- Tak, a co nie wolno mi? Prawda Miquel, że mi pozwoliłeś? - zawołałam do trenera, który stał na drugim końcu pomieszczenia. Ten pokiwał twierdząco głową. Uśmiechnęłam się do nich. - No widzicie, wszystko jasne, więc robimy rozgrzeweczkę. Stephane, mistrzu, będziesz tak dobry i poprowadzisz ją za mnie? Wojtek nie mógł przyjść...

Antiga chętnie mnie wyręczył i w ciągu następnych trzydziestu minut rozgrzaliśmy wszystkie mięśnie. Siatkarze zostali odpowiednio podzieleni do ćwiczeń, a ja ruszyłam na orbitrek. Ćwicząc przyglądałam się reszcie i szczerze mówiąc podziwiałam ich... Naprawdę ciężko pracowali, żeby osiągać sukcesy i pomimo bólu, zmęczenia, czy kontuzji, nigdy się nie poddawali. Skupiłam spojrzenie na Wlazłym, który czerwony z wysiłku, podnosił coraz cięższe sztangi. W pewnym momencie mnie zauważył.

- Hej, Ruda, ja mam żonę! Jak tak będziesz mnie obserwować, to się jeszcze zakochasz - zaśmiał się.

- Tak, tak, oczywiście... Mam nieco inny gust...

- Twierdzisz, że nie jestem przystojny?

- A czy ja coś takiego powiedziałam? Nie. - Roześmiałam się. - Spokojnie, spokojnie, jesteś "ciachem", tylko może takim orzechowym... A ja po prostu gustuję w czekoladzie... - rozmarzyłam się.

- Tak i to w dodatku serbskiej - rzucił Maciek.

- Hej, hej, nie obijać mi się! - zawołałam zawstydzona. - Do pracy!

Przeniosłam się na ławkę i zaczęłam podnosić sztangę. Po trzech seriach powtórzeń znowu zmieniłam ćwiczenie i zaczęłam robić squaty bułgarskie z osiemnastokilogramowym obciążeniem. Do końca treningu chłopaków pozostało czterdzieści pięć minut. Mimo zmęczenia nie odpuszczałam i wylądowałam na bieżni, gdzie spędziłam kolejny kwadrans. Ostatnie pół godziny znowu poświęciliśmy na rozciąganie.

Niestety Nicolas pechowo uderzył o drążek kolanem i musiałam go ratować. Miałam nadzieję, że nie będzie to nic poważnego, dałam mu maść i umówiłam się, że zgłosi się do mnie piętnaście minut przed jutrzejszym treningiem. Zadowolona wzięłam szybki prysznic i zmęczona wróciłam do domu w którym natychmiast rzuciłam się na łóżko i poszłam spać...

Na szczęście następnego dnia Uriarte nie odczuwał bólu i mógł normalnie trenować. Chłopcy mieli w planie kolejne testy, tym razem wydolnościowe i wieczorem siłownię. W międzyczasie każdy przychodził do mnie na czterdziestominutową regenerację w trakcie której rozmasowywałam spięte mięśnie siatkarzy i miło gawędziłam sobie z nimi. Po wyczerpującym dniu, kolejny raz postanowiłam z nimi poćwiczyć, jednak tym razem stawiałam tylko na bieżnię, stepper i squaty.

Mała spędziła wieczór przed tv, a ja kolejny raz usnęłam jak dziecko, ledwo przykładając głowę do poduszki. Martwiłam się tym, że z przyjaciółką oddaliłyśmy się od siebie, ona nie miała dla mnie czasu, mimo, że ja starałam się jej cały czas pomagać w relacjach z Wroną...



[Mariusz]

Nadszedł czas na kolejny trening w okrojonym składzie. Część chłopaków była na zgrupowaniu kadry. Czy było mi żal tego, że nie grałem w reprezentacji? Poniekąd tak, gra z orzełkiem na piersi to zaszczyt, a przy okazji sukcesów, niesamowita duma i przyjemność. Z drugiej strony żal byłoby mi zostawiać Paulinę i Arka. Poza tym Anastasi mnie nie lubił, a po kłopatach z PZPS-em, miałem dosyć zawirowań. SKRA to był mój klub i mój dom. Tu mogłem liczyć na wsparcie i pomoc.

Przerwałem swoje rozmyślania, gdy wszedłem do pustego gabinetu Oli. Godzinę przed treningiem grupowym byłem umówiony z nią na zabieg. Zdziwiłem się jej nieobecnością, bo to sumienna dziewczyna i na pewno nie zapomniałaby o tym. Poczekałem pięć minut i zadzwoniłem do niej - od razu włączyła się automatyczna sekretarka. Wiedziałem, że coś musiało się stać. Dręczony złymi przeczuciami, udałem się do gabinetu prezesa. Niestety powiedział mi tylko, że Rudej nie będzie przez bliżej nieokreślony czas w pracy. Od Kamili dowiedziałem się, że nie było jej w nocy w domu. Kolejny raz nacisnąłem zieloną słuchawkę w telefonie. Po paru sygnałach usłyszałem zdziwione "Halo?".

- Karol. Jest problem. Ola zniknęła, prezes mówi, że jej nie będzie, a Kamila nic nie wie... Mam złe przeczucia...


___________________________________________
Cześć Misiaczki! :)

Jak tam wam minął pierwszy miesiąc edukacji? :D
U nas ciężko, no ale nigdy nie twierdziłyśmy, że w liceum będzie kolorowo xD

Z przykrością musimy stwierdzić, że pod ostatnim postem odnotowałyśmy bardzo niską aktywność ;'(
W dalszym ciągu zachęcamy do komentowania ^^
Mamy cichą nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał! :D

Jak sądzicie, co mogło się stać? Gdzie jest Ola?
Zgodnie z tradycją - widzimy tudzież czytamy się za tydzień! ^^

Hachiko&Iadala

6 komentarzy:

  1. czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! pozdrawiam! x

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :)Czekam na następny !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :-*
    Życzę weny i pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział boski przeczytałam cały blog i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne *.*
    Przepraszam, że nie skomentowałam poorzedniego rozdziału, ale nie mam kiedy czytać :/ Mi też pierwszy miesiąc pod względem nauki minął masakrycznie, ale pod względem znajomości świetnie :)
    Ciekawi mnie co stało się z Olą...Przecież wszystko było okay ... Wrona mnie mega irytuje od poorzedniego rozdziału xd Chłopaki jak zawsze bawić się umieją ^^
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)