poniedziałek, 19 października 2015

Rozdział 9

                                                                            Music

[Kamila]

Po obiedzie przebrałam się w swoje, normalne ubrania. Miałam na sobie niebieskie, potargane rurki, szarą bluzę z Myszką Miki i ukochane, szare Conversy. Gdy wróciłam do salonu, o dziwo, miałam gdzie usiąść. Całe popołudnie spędziliśmy na rozmowach i żartach, ale oczywiście towarzystwo okazało się leniwe i gdy zachciało się im ponownie jeść, zostałam oddelegowana do najbliższego sklepu po zakupy. Oni to chyba tasiemca mają, no bo jak można tyle jeść? Dopiero co zapełniliśmy lodówkę, parę godzin temu... Gdy wracałam musiałam spotkać mojego kochanego sąsiada.

- Kogo ja tu widzę?! Nasza gwiazdka! Kochanie, czyżbyś zgubiła się po drodze do drzwi z napisem wyjście? - Te chamskie teksty chyba nigdy mu się nie znudzą...


- Ptaszynko, moja najmilsza - odparłam stając naprzeciw niego i wkładając mu ciężkie reklamówki do rąk. - Źli ludzie wysłali mnie do sklepu, ale na szczęście spotkałam ciebie. A ty, jako urodzony gentleman pomożesz mi to zanieść na górę, prawda Słoneczko? Taka praca nie leży w naturze gwiazdki.

Z nieskrytą satysfakcją patrzyłam jak wkurzony siatkarz odwraca się i idzie w kierunku mojego mieszkania, taszcząc torby. Przyjaciele nie byli zdziwieni, kiedy ujrzeli Wronę niosącego moje zakupy. Cóż, chyba przywykli do tego, że jakoś często się spotykamy. W kuchni rozpakowałam produkty i nasypałam chipsów do miski. Ponieważ środkowy zajął moje miejsce, stwierdziłam, że przygotuję nam coś do picia.

- To jaka będzie pierwsza wojna? - zapytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi, bo wszyscy zapatrzyli się w ekran telewizora. Transmitowali jakiś mecz siatkówki. Dziwię się, że oni nie mają jej dosyć. - To może ktoś się czegoś napije?

- Kawy. - Doczekałam się reakcji siatkarzy.

- Dużo herbaty! Tej z cytryną i miętą! - wykrzyknęła Ruda.

Weszłam do kuchni i nastawiłam wodę. W międzyczasie wyciągnęłam kubki i przygotowałam esencję i rozsypałam kawę do odpowiednich naczyń. Usiadłam na pobliskim stołku barowym i zaczęłam się na nim kręcić, czekając, aż woda się zagotuje. Nagle, ktoś zatrzymał krzesło, perfidnie przerywając mi zabawę i stanął za mną. Rozpoznałam, że to mężczyzna. Odgarnął mi włosy z karku i zaczął składać na nim lekkie pocałunki, łaskocząc mnie przy tym zarostem. Postanowiłam nie reagować, co trochę deprymowało Andrzeja.

Gdy woda zaczęła się gotować, pomimo pomruków niezadowolenia ze strony napastującego mnie faceta, zeskoczyłam ze stołka. Napełniłam naczynia wrzącą wodą, zaniosłam dwa kubki z napojami do salonu, a jakże wspaniałomyślny Wrona, jako gentleman przyniósł pozostałe naczynia, śmietankę oraz cukierniczkę. Znając siebie, jak i własne szczęście, wolałam nie zagościć u nikogo na kolanach, gdyż mogłoby się to skończyć poparzeniami chłopaków, za które Falasca by mnie najpewniej zabił, dlatego usiadłam na oparciu fotela tuż obok Dziobatego.

- Dowiem się w końcu, na czym będzie polegała, ta cała, wasza, o dupę rozbić, wojna?! - wykrzyknęłam nagle, przypominając sobie, że ostatnim razem, kompletnie zignorowali moje pytanie.

- Maleństwo, bądź tak dobra i zważaj na słowa w obecności mężczyzn - skomentowało Ptaszysko.

- To tutaj jest mężczyzna?! Gdzie?! No może Alex i Karol, ale nie mam zamiaru tego sprawdzać... Ola! Okłamałaś mnie! To ty musisz być tym mężczyzną! Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś facetem?! Połowa życia w kłamstwie! - Atanasijević i Kłos zaczęli rżeć jak przysłowiowe konie, a sama zainteresowana zakrztusiła się herbatą. Natomiast Wrona mordował mnie spojrzeniem, czyli nic nowego.

- Teraz to dojebałaś ,jak Wlazły atakiem... Kurde, z tego co wiem to jestem kobietą, ale ok... - odpowiedziała Ruda.

Gdy wypiliśmy nasze napoje, ruszyliśmy w stronę hali. Na miejscu "wspaniały duet" wyjaśnił nam o co chodzi w bitwie o nazwie "celne palce". Chłopcy mieli jak najwięcej razy wbić piłkę palcami do kosza. Łatwizna! Oczywiście wygrał Karol, któremu kibicowałam i na koniec wskoczyłam mu na ręce w ramach gratulacji. Olka zniknęła gdzieś z atakującym i zostawiła mnie na pastwę środkowych i Zatorskiego, który podawał im piłki.

- Mnie to już nie przytulisz? Ja tak ładnie dogrywałem im piłki... - Zati się naburmuszył, tupnął nogę i udawał, że ma "focha".

- Ja zapomniałam, o tak wspaniałym libero? Niewybaczalne - odparłam i przytuliłam się również do niego. Cmoknęłam go w policzek, a ponieważ był wyższy ode mnie o "zaledwie" dwadzieścia pięć centymetrów, nie musiałam się gimnastykować tak jak przy Kłosie, aby dosięgnąć jego twarzy. Paweł zadowolony z życia uśmiechnął się i popędził do szatni, razem z Kłosem. Na parkiecie zostałam tylko ja i Wrona.

- Gwiazdeczko, nie pomyliłaś sobie nazwiska, gdy udawałaś cheerleaderkę? To chyba mnie powinnaś dopingować... - mruknął. - To co, zagramy sobie? Przećwiczymy cię na libero, co ty na to?

- Nie chcąc wyjść na tchórza, przytaknęłam.

W ten oto sposób zostałam wrobiona w bolesny trening. Andrzej serwował, a ja miałam ćwiczyć przyjęcie. Oczywiście pierwszą piłkę, która leciała na wysokości mojej głowy, wybiłam palcami w górę, jednak do następnego skrótu nie zdążyłam dobiec. Kolejny serw, w który Andrew włożył chyba całą swoją siłę, boleśnie odczułam na swoim przedramieniu. Siatkarz stwierdził, że wymiękam, więc żeby udowodnić mu, że się myli, grałam z jeszcze większym zaangażowaniem. W międzyczasie, na trybunach zasiadła pozostała, zaginiona wcześniej czwórka i obserwowała naszą grę, głośno mnie dopingując.

Jak na jeden z pierwszych treningów siatkówki, byłam z siebie zadowolona, bo poszło mi całkiem dobrze. Cała spocona marzyłam jedynie o ciepłym prysznicu, jednak podziękowałam Wronie za grę. Przed Energią wszyscy pożegnaliśmy się z Zatorskim, który odjechał chwilę później spod hali samochodem i wróciliśmy do domu. Każdy poszedł do siebie, wiedząc, że rano czeka nas pobudka. Byłam szczęśliwa, bo pomimo spięć z Dziobatym, spędziliśmy miło wieczór. Pierwszy raz od dawna nie pokłóciliśmy się. Rozmyślając dalej o pewnym bełchatowskim środkowym, zasnęłam z uśmiechem na ustach...

Rano obudziłam się z zakwasami. To nie był dobry pomysł grać bez rozgrzewki. Poszłam pod gorący prysznic. Po kąpieli ubrałam się w czarną bluzę z kapturem, granatowe rurki oraz białe air forcy. Wilgotne włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam lekki makijaż. Otworzyłam lodówkę, która świeciła pustkami. Nie wiem jakim cudem, ponieważ wczoraj była uzupełniana i to dwukrotnie. Zerknęłam na telefon w celu sprawdzenia godziny. Właśnie otwierali sklepy, więc zabrałam portfel i wyszłam z mieszkania. Na klatce spotkałam Andrzeja, który wracał z porannego joggingu.

- Gdzie tak pędzisz, bo na pewno nie do energii- zagadnął siatkarz.

- Robię zapasy na zimę. Jak tylko wrócę to zapraszam na śniadanie - odparłam, zmierzając ku wyjściu.

- Poczekaj na mnie 15 min to pójdziemy razem.

Jak kazał tak też zrobiłam. Kwadrans później szliśmy ramię w ramię do pobliskiego spożywczaka. Żartowaliśmy w drodze powrotnej. Weszliśmy do mieszkania mojego i Rudej. Zaparzyłam herbatę i przygotowałam wszystko co potrzebne do posiłku. Zrobiłam tosty i jajecznicę. Chwilę potem w kuchni zjawiła się Ola.

- O matko z ojcem! Gdzie to zapisać, że gotujesz? - spytała z niedowierzeniem Ruda.

- W kalendarzu albo na ścianie markerem - odparłam i pokazałam jej język. Przyjaciółka usiadła z nami do stolika
Zjedliśmy w ciszy i ruszyłam do pracy w eskorcie siatkarza. Aleksandra stwierdziła, że nie będzie nam przeszkadzać. Ciekawe w czym? i zaczeka na Alexa z którym coraz lepiej jej się układa. Życzyłam im jak najwięcej szczęścia, ale teraz miałam inny problem. Gdy weszliśmy na salę wszyscy dziwnie się na nas patrzyli. Może dlatego, że rozmawialiśmy jak cywilizowani ludzie? Kto wie? Dziobaty ruszył do siebie, a ja do swojego gabinetu. Wtem wyrósł przede mną Konstantin Cupković.

- Gdzie tak kopytkujesz, przepiękna gazelo?- spytał i promieniście się uśmiechnął. Wybuchnęłam śmiechem, którego nie byłam w stanie powstrzymać. Cała drużyna odwróciła się w naszą stronę. W tej samej chwili wszedł Wrona zdezorientowany całą sytuacją.

- Nie wiem co jest we mnie takiego pięknego, ale ok- odparłam gdy udało mi się uspokoić.

- Ależ ty jesteś naprawdę atrakcyjną kobietą- wtrącił się Maciek, który zmierzał w naszą stronę - I szczerze nadal nie wiem dlaczego niektórzy faceci tego nie dostrzegają i umawiają się z pustymi lalami.

Tu przeniósł swoje spojrzenie na Andrzeja, któremu Mariusz wytłumaczył o co w tym wszystkim chodzi. Chłopaki mierzyli się wzrokiem. Młodszy atakujący podszedł do Ptaszyska i przywołał mnie gestem ręki. Reszta wróciła do swoich normalnych zajęć. Teraz stałam pomiędzy tymi dwoma siatkarzami. Napięcie było namacalne.

- Andrzej ... Jesteś świetnym kumplem i siatkarzem, ale nie pozwolę aby dziewczyna na której ci zależy, cierpiała przez twój egoizm i zabawę w playboya.

Nie wytrzymałam tej atmosfery więc postanowiłam opuścić to "Kółko wzajemnej adoracji" i udać się do siebie. Wchodząc do gabinetu, widziałam jeszcze jak Muzaj przyciąga do siebie Wronę za koszulkę i szepce coś do ucha. Wolałam nie oglądać reszty. Jeszcze chwila i by się tam pozabijali. Nie mogę do tego dopuścić. Tylko jak? Sezon zaraz się zaczyna, a zgoda w drużynie to podstawa
Po całym tym zajściu, starałam nie zwracać na siebie zbędnej uwagi. Ja unikałam dwóch siatkarzy, a oni siebie nawzajem. Przynajmniej do czasu...

[Ola]

Dwudziestego września drużyna Skrzatów wraz ze mną zasiadła przed telewizorem. Kamila wybyła gdzieś, twierdząc, że nie ma nastroju na kibicowanie. Nigdy nie lubiła siatki. Podekscytowana wymalowałam chłopakom na policzkach biało-czerwone flagi, przygotowałam parę misek popcornu i kilkanaście litrów Coca-coli, którą Kłos dostarczył mi do domu.

Nasza drużyna narodowa miała dzisiaj rozegrać pierwszy mecz w Mistrzostwach Europy rozgrywanych w Polsce i Danii. Naszym przeciwnikiem była Turcja. Równo o dwudziestej rozpoczęła się pierwsza akcja, którą ładnym atakiem zakończył Bartek Kurek. Zespoły szły jednak ze sobą "łeb w łeb" i po chwili to Turcy byli na prowadzeniu. Ostatecznie wygraliśmy pierwszą partię. Drugi set wyglądał o wiele lepiej, widać było, że to Polacy są górą i gładko wygrali do piętnastu.

Trzeci set to był koszmar, zakończony porażką, mimo walki i odrobionych punktów. Wszystkim nam zrzedły miny. Na całe szczęście następne akcje wyglądały dobrze i wysunęliśmy się na prowadzenie. W decydującej końcówce Turcy popełnili parę błędów, a mecz zakończył Łukasz Wiśniewski asem serwisowym. Wszyscy rozeszli się do domu zadowoleni, ja wysłałam jeszcze sms'a do Nowakowskiego i położyłam się spać.

Następne dwa dni mistrzostw przyniosły nam porażkę z Francuzami i zwycięstwo ze Słowacją, co oznaczało, że o awans do ćwierćfinału musimy stoczyć bój w barażach z Bułgarią. Miałam złe przeczucia co do tego meczu. Tym razem spotkaliśmy się w małym gronie - ja, Karol, Mariusz z Pauliną i synkiem. W tym samym czasie o ćwierćfinał walczyli Serbowie z Danią. Nasze spotkanie układało się w miarę korzystnie i prowadziliśmy 2:0, jednak w trzecim secie nasza gra się załamała. Ponieśliśmy porażkę, w tym samym czasie, gdy Alex świętował zwycięstwo 3:0. Napisałam do niego szybkiego smsa i wróciłam przed ekran.

Rozpoczynał się czwarty set. Na początku nasi chłopcy kolejny raz nie mogli wyjść na prowadzenie, ale trzymali się tuż za rywalem. Doprowadziliśmy do remisu 24:24, lecz niesamowity Sokołow kolejny raz wyciągnął swoją drużynę z opresji i zdobył dwa punkty z rzędu. W Ergo Arenie za parę sekund miał się rozpocząć tie-break. Widziałam smutną minę Kłosa i zaciśnięte pięści Wlazłego. Mały Arek wtulił się w Paulinę i powoli zasypiał.

Piąty set nie zaczął się dla nas miło. Zła praca sędziów i bułgarskie bloki powstrzymały Boćka i Kurka. Gdy Winiar doprowadził do remisu "po pięć", zespoły zdobywały punkt za punkt. Wspaniałą grą wyróżniał się libero przeciwników - Salparow. To, jakie piłki bronił, było wręcz nie do pomyślenia. Pierwszą piłkę meczową dla Bułgarii obronił Kurek, a drugą Winiarski, jednak kolejną szansę dał im Kubiak psując zagrywkę. Trzeci raz uratował nas Bociek, ale niezastąpiony Sokołow, po raz czwarty wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Zadrżałam gdy Kurek zaatakował z trudnej piłki zza drugiej linii. Wybił się zbyt mocno i widziałam jak leci w stronę siatki, nie mogąc utrzymać równowagi. Wpadł na drugą stronę boiska, starając się nie dotknąć go stopą, jednak nie udało mu się to.

Oznaczało to dla nas jedno - koniec mistrzostw. Załamany Bartek nie podnosił się spod ławki Bułgarów, dopiero smutny Piotrek pozbierał go z parkietu. Z moich oczu mimowolnie popłynęło parę łez. Kłos mnie przytulił. Nie mogłam uwierzyć w to, że ta drużyna która rok temu wygrała Ligę Światową poniosła taką klęskę. Mariusz też był podłamany, jednak starał się tego nie pokazywać. Wiem, że bolało go to, że mimo tego, że był chyba najlepszym atakującym w Polsce, Anastasi nie chciał z nim współpracować. Było to dla mnie dziwne - rezygnować z takie gracza? Pożegnałam się z Wlazłymi i razem z Wąskim ruszyłam w stronę naszego bloku, środkowy odprowadził mnie pod drzwi.

- Nie przejmuj się... Za rok mundial, może wtedy uda się nam odnieść sukces? - powiedział Kłos. Mruknęłam tylko pod nosem i weszłam do mieszkania.

- Przegrali? - zapytała Kamila widząc moją smutną minę. - Ej, nie załamuj się, kupię ci bilety na jakiś fajny mecz reprezentacji w przyszłym roku... Co ty na to? A teraz idź i zadzwoń do Alexa, bo pewnie chłopak nie może się doczekać... - dodała.
 Pokazałam jej język i zaszyłam się u siebie w pokoju. Wybrałam numer Serba i wcisnęłam zieloną słuchawkę.

- Cześć Alek, śpisz? Gratuluję ćwierćfinału! Nasi odpadli, więc musisz ratować honory i macie przywieźć ze Srećko medale!

- Z jednej strony bardzo się cieszę, że wygraliśmy, a z drugiej miałem nadzieję, że zagramy z Polską... Szkoda mi chłopaków... - Porozmawialiśmy przez chwilę, po czym Alex powiedział coś, co mnie zaskoczyło. - Aleksandro, mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.

- Mianowicie? Mam się bać?

- Nieee... Czy zechciałabyś zostać moją osobistą cheerleaderką i przyleciałabyś dopingować mnie, jeśli wejdziemy do półfinału?

- Żartujesz? Ja w Kopenhadze?

W taki sposób dwudziestego ósmego września znalazłam się w Danii. Aleksandar zarezerwował mi pokój hotelowy, tuż obok nich i załatwił wejściówkę na mecz z Rosją. Ubrana w jego koszulkę kibicowałam Serbii, jednak zespół poległ z boju z potężną Rosją.

Serb był smutny, jednak nie zamierzał się poddawać i zamierzał walczyć o brąz.

W dzień walki o najniższy stopień podium podopieczni Igora Kolakovića mieli wolny poranek. Atanasijević wpadł na mnie do pokoju, kiedy się ubierałam i stanął w otwartych drzwiach łazienki. Nie zauważyłam go początkowo. Miałam puszczoną muzykę i myjąc zęby śpiewałam razem z Katerine "Ayo technology". Na całe szczęście byłam prawie ubrana - szmaragdowozielona koszula bez rękawów zasłaniała moje pośladki. Nagle obróciłam się w bok i zobaczyłam uśmiechniętego atakującego.

- Alex! Ja cię kiedyś zabiję! Obiecuję! - krzyknęłam i szybko założyłam niebieską spódniczkę z zielonym paskiem. Po chwili do pomieszczenia wpadł Srećko. - Co wy tu robicie?

- Stoimy? Gotowa, żeby poznać drużynę? - zapytał Lisinac. - Mamy wolny czas, więc zbieramy się u nas. - Niechętnie ruszyłam za tą dwójką. Nie chciałam im przeszkadzać, a zostałam wciągnięta do ich siedziby. Weszłam do pokoju, gdzie znajdowało się ponad dziesięciu wysokich mężczyzn. - Cześć wam, oto nasza wspaniała Aleksandra. Proszę jej nie podrywać, bo nasz Alex jest o nią zazdrosny i skrycie się w niej podkochuje - powiedział środkowy za co oberwał w głowę od Aleksandara, a ja zrobiłam się cała czerwona.

- Skoro Mamut mnie już przedstawił to powiem jeszcze tyle, że możecie na mnie mówić Ruda lub Ola, jak wam pasuje.

- Spoko, Młoda - powiedział Ivović.

- Tylko nie Młoda, jestem od ciebie starsza. - Pokazałam mu język i wdałam się z nim w dyskusję.

Po chwili dołączył do nas Dragan Stanković, Miloš Nikić i Nikola Jovović. Na koniec wspólnie pograliśmy w karty, a zwyciężył Marko Podraščanin, który był mistrzem w oszukiwaniu. Musiałam się zbierać, gdyż siatkarze mieli za godzinę rozruch, a później mecz o trzecie miejsce. Alex odprowadził mnie do siebie i wręczył wejściówkę na halę. Podziękowałam mu i dałam szybkiego całusa w policzek, życząc powodzenia.

Finał Mistrzostw Europy w Kopenhadze miał zostać rozegrany na stadionie piłkarskim "Parken". Dotarłam tam na godzinę przed rozgrywką Serbów z Bułgarami i zajęłam swoje miejsce na trybunach, tuż przy boisku. Pomachałam do Alexa i uniosłam kciuk w górę, wierząc w ich wygraną.

Początek nie był zbyt udany dla Serbii. Aleksandar w pierwszej akcji został zablokowany, jednak po paru punktach drużyna Kolakovića odbudowała się i wygrała pierwszego seta do 22 po świetnym ataku "czternastki". Druga partia kolejny raz na początku nie układała się dobrze dla Serbów. Obie drużyny walczyły bardzo zacięcie na przewagi, ale Alex, w czterech ostatnich akcjach, uzupełnił się świetnie z Kovacevićem w ataku i wygrali 32:30.

Lisinac świetnie rozpoczął trzeciego seta, którego pięknie zakończył Atanasijević. Serbia zdobyła upragniony medal. Cieszyłam się jak głupia i gdy tylko Aleksandar podbiegł do mnie, mocno go uścisnęłam, niemalże wisząc na nim. Po chwili w moje ramiona wpadł też Srećko. Euforia nadal trwała, a ja pozostałam na stadionie. Za chwilę miał się rozpocząć mecz finałowy, który w miarę gładko wygrali Rosjanie. Za parę minut miała odbyć się koronacja drużynowa.

Najpierw nagrodzono jednak najlepszych indywidualnych zawodników. Lisinac został najlepszym środkowym, a Alex najlepszym punktującym. Nikola Jovović otrzymał natomiast nagrodę "Fair-play". Byłam dumna z naszych Skrzatów, gdy brązowe krążki zawisły na ich szyjach.

Po całonocnej imprezie nadszedł czas powrotu. Srećko i Alek zdecydowali, że wracają wprost do Polski, a swoją ojczyznę odwiedzą za parę dni. Odtransportowano nas na lotnisko. W samolocie siedziałam między Serbami i razem oglądaliśmy głupie filmiki na tablecie Lisinaca. Gdy Srećko gdzieś wyszedł na chwilę Atanasijević spojrzał się i zaczął poważną rozmowę.

- Dziękuję. Dziękuję, że przyleciałaś chociaż nie musiałaś. To dużo dla mnie znaczy. Dałaś mi takiego mocnego kopa do działania, wiesz?

- Alex, to ja powinnam ci dziękować - powiedziałam wzruszona.

- Nie, bo to dla ciebie chciałem walczyć. Obiecałem sobie, że zdobędę dla ciebie medal i oto on. - Włożył w moje ręce brązowy krążek.

- Piękny - powiedziałam zachwycona delikatnie go gładząc. - Proszę weź go, on jest twój. - Chciał zaprotestować, ale mu na to nie pozwoliłam. - Alex, proszę, będę szczęśliwsza, jeśli ty go weźmiesz, dobrze?

Niechętnie kiwnął potakująco głową. Niestety Srećko wrócił i skończyliśmy ten temat. Po godzinie lotu znaleźliśmy się w Warszawie, skąd odebrać nas miał Kłos. Odebraliśmy nasze bagaże i władowaliśmy się do auta Wąskiego, ja z Atanasijevicem wylądowałam z tyłu. Pasowało mi to, gdyż rozłożyłam się wygodnie i położyłam głowę na jego kolanach, na których położyłam moją poduszkę.

W Bełchatowie podobno było nie za ciekawie, gdyż Kamila ciągle kłóciła się z Andrzejem, a chłopcy nadal chodzili smutni po mistrzostwach. Nie nastroiło mnie to zbyt pozytywnie do powrotu. Podjechaliśmy od razu na halę, gdyż trwał trening. Cała drużyna pogratulowała Serbom,a Miguel dał im dwa dni wolnego. Ja natomiast przeszłam do mojego gabinetu, gdyż Andrzej nalegał bym go wymasowała. Siatkarz wszedł tuż za mną i rozłożył się wygodnie na kozetce. Spojrzałam na swoją turkusową koszulę i jasną marynarkę, i postanowiłam się przebrać. Odwróciłam się plecami do środkowego i zdjęłam górną część garderoby. Andrzej dopiero po chwili zobaczył to co robię.

- Uuu... Ruda nie wiedziałem, że na mnie lecisz, Alex będzie zazdrosny.

Nie przejmując się nim zarzuciłam koszulkę z logiem Skry.

- Andrew nie schlebiaj sobie, to nie jest striptiz dla ubogich. Teraz rozluźnij się i nie gadaj - powiedziałam i zaczęłam go masować.

Później "wprosił" się do mnie Facundo i Winiarski, z którym przez godzinę rozmawiałam o mistrzostwach, jednocześnie go pocieszając. Na sam koniec musiałam nastawić wybite palce Maćka, który w dodatku rozerwał skórę. Wykluczy go to z treningów na hali, na kilkanaście dni. Wróciłam do domu dopiero wieczorem i zmęczona niemal natychmiast usnęłam.

________________________________________

Pochwalony! xD
Czy tylko my tak bardzo przeżyłyśmy ME i porażkę chłopaków ze Słowenią? T-T
Dziękujemy chłopaki za walkę do ostatniej piłki!
Dla nas i tak wygraliście! :D
No i jak wam się podobało?
Jak myślicie? 
Czy Dziobatemu i Młodej uda się wreszcie dogadać?
A może wydarzy się coś więcej pomiędzy Alexem a Rudą?
Tego dowiecie się już za tydzień xD
Dziękujemy za komentarze pod ostatnim rozdziałem i zachęcamy do dalszego komentowania xD
Przepraszamy za pojawiające się błędy, ale chochliki nie nakarmione i same sobie zorganizowały posiłek XD
Hachiko&Iadala

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Macie takie poczucie humoru hahah te teksty są świetne! Czekam na dalszy rozwój wydarzeń!
    Mam nadzieję, że następny rozdział będzie w piątek, a nie później? ;)
    Pozdrawiam cieplutko
    PS. Ja też nie mogłam uwierzyć w to, co się stało na ME, ale no nic, powalczymy w styczniu! #goPoland

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)