sobota, 10 października 2015

Rozdział 8

Rozdział 8


[Ola]

Następny tydzień minął mi błyskawicznie. Rano trening na hali, podczas którego Mamuty miały odnowę biologiczną, każdy po kolei oczywiście, a popołudniu wypad na siłownię razem z nimi. Dopiero pod koniec sierpnia miałam chwilę dla siebie. Siedziałam sobie spokojnie w domu czytając "Grę Endera", gdy nagle rozdzwonił się mój telefon. "Numer nieznany" - miałam dziwne przeczucia. Zaczęłam się wsłuchiwać w słowa osoby dzwoniącej i zakręciło mi się w głowie. Marta i Piotrek wraz z dzieciakami zginęli w wypadku samochodowym.


Byłam załamana. 

Marta była moją ciotką, lecz mimo szesnastoletniej różnicy wieku byłyśmy jak siostry. Tak samo Piotrek - mój kompan i kumpel. Nie mogłam uwierzyć w to, że nigdy ich już nie zobaczę, że nigdy z nimi nie porozmawiam. Wybrałam numer M. i zadzwoniłam, a komunikat "Przepraszamy, wybrany numer jest poza zasięgiem sieci." rozdarł mi serce.

Otarłam łzy wypływające z oczu i chwyciłam swoją torbę. Spakowałam do niej pierwsze z brzegu ubrania i wybiegłam z mieszkania. Skierowałam się na dworzec i wsiadłam do autobusu w stronę Katowic. To tam obecnie mieszkali. Po czterech długich godzinach i dziesiątkach natrętnych spojrzeniach na mój rozmazany makijaż, stanęłam przed drzwiami mieszkania wujostwa. Miałam własne klucze, więc swobodnie weszłam do środka.

Wszystko było takie, jak pamiętałam z ostatniej wizyty w czerwcu... Przechadzając się po pomieszczeniach łzy skapywały z moich policzków na podłogę. Niezasłane łóżko, nieposprzątane zabawki, zeszyty na biurku... W mieszkaniu panował zwyczajowy harmider, bo oni mieli tu wrócić. To nie był czas na nich. Położyłam się na łóżku w pokoju gościnnym i płakałam, nie mając siły na nic więcej...

Kolejne dni pamiętam jak przez mgłę, wegetowałam samotnie w mieszkaniu Marty i Piotrka, odbierając jedynie telefony od mamy z wiadomościami o pogrzebie... W poniedziałek dwudziestego szóstego sierpnia stanęłam przed lustrem i przeraziłam się. Sine cienie pod opuchniętymi oczami, spękane usta... Wyglądam jak cień siebie. Na tyle, na ile byłam w stanie, ogarnęłam się i ubrałam w czarne spodnie i tunikę. Dzisiaj miał odbyć się pogrzeb. Spakowałam się i posprzątałam w pomieszczeniu, w którym spałam i ruszyłam na dworzec, aby dotrzeć do Warszawy.

Pięć godzin później znalazłam się na Cmentarzu Północnym. Od razu wpadłam na moją młodszą siostrę, również zrozpaczoną śmiercią bliskich nam osób. Trumny znajdowały się na razie w kameralnej sali pożegnań. Postanowiłam iść i się pożegnać, pomimo tego, że wiele osób mi to odradzało. Gdy otwarto wieka trumien moje serce po prostu pękło na kawałki. Rany i rozcięcia nadal były widoczne. Pogładziłam lodowate ciała i słaniając się na nogach wyszłam z pomieszczenia.

Wpadłam w czyjeś długie ręce. Ktoś gładził mnie po plecach, a ja płakałam w jego marynarkę. Początkowo nie obchodziło mnie kto to był, jednak gdy później podniosłam wzrok doznałam szoku.

- Karol? Co ty tu robisz?

- Chyba nie sądziłaś, że mnie zabraknie. Przypominam ci, że oni dla mnie też byli ważni... Byliście moją drugą rodziną... - Skinęłam głową i zapytałam o Kamilę. - Ona... Ona nie mogła przyjechać - wymruczał Kłos. Widziałam, że kręci, ale postanowiłam nie ciągnąć tematu.

Siatkarz wspierał mnie przez całą uroczystość. Był przy mnie kiedy tego potrzebowałam, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Momentem kolejnego załamania dla mnie była chwila, gdy opuszczano trumny do grobu. Moje nogi zrobiły się miękkie i niemal upadłam, uświadamiając sobie, że to prawdziwy koniec. Docierały do mnie pojedyncze słowa kondolencji i grana na trąbce "Barka".

Gdy straciłam swoją babcię, która mnie wychowała również grano tę pieśń. Kłos widząc, że przypominam sobie najgorsze chwile mojego życia, postanowił mnie stamtąd zabrać, tuż po tym jak parę osób złożyło mi kondolencje. Zaprowadził mnie, a raczej prawie zaniósł do swojego samochodu i usadził na przednim siedzeniu. Parę sekund później usiadł obok mnie. Spojrzałam mu prosto w oczy. Wyglądał na przerażonego. Chyba tylko raz widział mnie w takim stanie, gdy mieliśmy po niecałe piętnaście lat.

- Karol, dlaczego? - wyszeptałam, wiedząc, że mnie zrozumie. Nie myliłam się.

- Nie wiem... Naprawdę nie wiem, dlaczego Bóg zabrał ci wszystkich najbliższych. Tak widocznie miało być... Teraz jest im na pewno lepiej. Pamiętasz rozmowy z Darią? - Kiwnęłam potakująco głową, przypominając sobie rozmowy z psycholożką. - Teraz również musisz przez to przebrnąć i być silną. Zabieram cię z powrotem do Bełchatowa... Wiesz jak Szampon się martwił, gdy zniknęłaś? Przeszukał pół miasta... Zadzwonił do mnie... No właśnie Piotrek, Andrzej i Winiar kazali cię wyściskać i powiedzieć, że żałują, że nie mogli przyjechać i cię wesprzeć. - To mi o czymś przypomniało.

- Karol, a co z kadrą? Powinieneś być na treningach przed mistrzostwami!

- Spokojnie, to była wyjątkowa sytuacja i ważniejsza od mistrzostw. Za dwa lata będą kolejne. - Chciałam zaprotestować, ale środkowy nie dał mi dojść do głosu. - Nie, nie zaprzeczaj. Zrobiłem to co uważałem za słuszne, tak? Jestem dorosły i sam podejmuję decyzje. Zresztą i tak pewnie bym nie pojechał, więc koniec tematu.

- Ale...

- Nie ma żadnego ale, miśku. Rodzina jest ważniejsza.

Miałam obok siebie wspaniałego człowieka. Był dla mnie prawdziwym bratem, mimo, że nie byliśmy spokrewnieni. "Chodzi właśnie o to, by być wokół tych, co są cenniejsi niż złoto" - przypomniałam sobie słowa pewnej piosenki. Uśmiechnęłam się blado do siatkarza i ruszyliśmy do naszego domu. Droga minęła nam niemal w całkowitej ciszy. Nie miałam siły, aby spotykać się już dzisiaj z przyjaciółką, więc czmychnęłam z Kłosem szybko do jego mieszkania.

Następnego dnia rano wróciłam do własnego domu. Kamila siedziała w salonie i na mój widok wydawała się być bardzo zaskoczona.

- Ola? Co ty tu robisz? Tak bardzo mi przykro... - zaczęła.

- Przykro ci? To dlaczego cię przy mnie nie było? Dlaczego nie przyjechałaś na pogrzeb? Znałaś ich bardzo dobrze... Jak możesz teraz mówić, że ci przykro, skoro nie przejęłaś się tym, że zniknęłam... - zapytałam twardo, wytrącona z równowagi jej stwierdzeniem. Dziewczyna nic nie powiedziała, a jedynie spojrzała się na mnie dziwnie. - Jeśli masz mówić coś takiego, to lepiej milcz...

Szybko przebrałam się w szarą tunikę i ciemne spodnie, po czym ruszyłam do Energii. Chciałam porozmawiać z Piechockim, abym mogła teraz więcej pracować, oderwać się od życia. Wszyscy byli zdziwieni moim widokiem. Powinnam mieć wolne... Poza tym wyglądałam niczym chodzący kościotrup - parę dni głodówki, płaczu i przygnębienia dały mi się we znaki. Udało mi się wszystko sprawnie załatwić, a prezes zaoferował mi możliwość koordynacji kontaktów ze sponsorami - oznaczało to dla mnie długie godziny roboty papierkowej, ale ucieszyłam się z tego.

W ciągu czterech tygodni udało mi się uporać z moją psychiką. Nadal czułam ból, ale postanowiłam nie rozpamiętywać przeszłości, a jedynie pamiętać o niej. Marta i Piotrek zawsze chcieli dla mnie jak najlepiej, dlatego nie zamierzałam psuć sobie dalej życia. Pozbierałam się mentalnie dzięki Karolowi i Mariuszowi, którzy okazali się być świetnymi psychologami. Duży udział miał też w tym Alex, z którym codziennie rozmawiałam przez skype'a. Co prawda na początku był przerażony moją obojętnością, jednak szczere rozmowy zbliżyły nas do siebie. Po dwóch tygodniach pogodziłam się z Kamilą, jednak nadal podchodziłam do niej z dystansem, czując wewnętrzny ból...


[Kamila]

Dwa tygodnie później, ku mojemu wielkiemu żalowi, Wrona powrócił do Bełchatowa. Niestety nie załapał się do czternastki na Mistrzostwa Europy, więc musiał ponownie zacząć przygotowywać się do sezonu razem z resztą Skrzatów. Zaraz po treningu postanowiłam "śledzić" Andrew. Najpierw udał się do mieszkania odnieść rzeczy, a potem poszedł do centrum.

To co tam zobaczyłam wprawiło mnie w niemałe osłupienie. Spotkał się z dziewczyną. I to nie z byle jaką. Była to wysoka blondynka z niebieskimi oczami, małym noskiem i karminowymi, pełnymi ustami. Ubrała się w krótki, biały top, czarne rurki z ćwiekami po bokach, które wydłużały i tak już długie nogi oraz beżowe szpilki. Pocałował ją na powitanie, ale nie w policzek jak przyjaciółkę. Co to, to nie! Wpił się w jej wargi tak jak w moje. Za każdym razem mnie tak całował. Łzy zapiekły mnie pod powiekami. Na szczęście byłam w znacznej odległości i nie dostrzegł mnie.

Otworzyłam barek z zamiarem wypicia jakiegoś trunku, bo nie byłam w stanie przeżyć tej sytuacji na trzeźwo. Niestety był pusty. Do Karola nie chciałam iść, bo bym mu tylko głowę zawracała. Postanowiłam pobiegać. Przebrałam się w swoje czarne legginsy i ulubiony t-shirt z Jack'a Danielsa. Na nogi założyłam szaro-różowe AirMaxy, a włosy związałam w ciasny kucyk. Włożyłam słuchawki do uszu i zamknęłam drzwi. Ruszyłam przed siebie. Starałam się ukoić nerwy, ale nie potrafiłam. Nawet muzyka nie pomagała. 

W końcu natrafiłam na piosenkę, której słowa urzekły mnie, a w szczególności jeden wers.
"Czujesz się przegrana, ale po prostu nie możesz odejść..." 
Była to piosenka "Invisible", zespołu Big Time Rush. Uśmiechnęłam się, mimo że do śmiechu mi wcale nie było. Łzy spływały po moich policzkach razem z potem, więc trudno było je odróżnić. Uparcie biegłam dalej.

- Kamila! - zawołał ktoś, łapiąc mnie za łokieć. Niechętnie się odwróciłam i wyjęłam słuchawki. Za mną stał Andrzej, obejmując swoją towarzyszkę w pasie.

- Miło cię widzieć. Chciałem ci kogoś przedstawić ... - zaczął. - To jest Sylwia, moja dziewczyna.

- Bardzo mi miło - powiedziała blondynka, podając mi rękę i uśmiechając się - Jestem Sylwia.

- Mi również. Kamila, przyjaciółka Wrony oraz fizjoterapeutka w Skrze - odparłam ściskając jej dłoń. - Przepraszam za wygląd, ale właśnie biegałam.

- Nic się nie stało.

- Skoro się poznałyście, to my już będziemy iść - wtrącił się Dziobaty.

Pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę. Nie wiem ile biegałam, ale gdy wróciłam było bardzo późno. Postanowiłam wziąć szybką, odprężającą kąpiel. Puściłam na swoim smartfonie ulubioną playlistę i weszłam do kabiny prysznicowej. Wsłuchując się w ulubione utwory, pozwoliłam, aby gorący strumień wody spływał po moim ciele. Po odśpiewaniu paru piosenek wróciłam do salonu przebrana w krótkie spodenki i luźną, czerwoną koszulkę. Usadowiłam się między Olą, a Karolem. Oglądaliśmy mecz piłki nożnej, a w zasadzie jego końcówkę. Ruda niemal zasypiała, cóż, od dziecka kochała siatkówkę i nie znosiła "nogi".

Niestety nie zabawiłam zbyt długo na swoim miejscu, gdyż rozległ się dzwonek do drzwi, a ja zostałam zrzucona na podłogę. Rzuciłam mordercze spojrzenie Kłosowi i nie mając nic ciekawszego do roboty, ruszyłam w stronę przedpokoju. Gdy już otworzyłam drzwi, musiałam zapewne komicznie wyglądać, gdy moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienie niczym spodki.

- Hej - przywitał się Andrzej. - Mogę wejść?

- Taaak, jasne - odparłam nieco niechętnie i odsunęłam się z przejścia. Nie zwracając na niego większej uwagi, zamknęłam drzwi i wróciłam do salonu. Karol rozsiadł się na fotelu, a Olka rozłożyła na kanapie, przysypiając. Dla Wrony został zarezerwowany drugi fotel, na którym znajdowała się duża, biała kartka z rysunkiem wrony, która bardziej przypominała zmutowanego pingwina. Jakim cudem oni zdążyli to narysować w tak krótkim czasie? Zrezygnowana usiadłam na oparciu sofy, a cudowny gość zajął swoje miejsce. Na nieszczęście tuż obok mnie. Niestety głowa Andrew nieco mi zasłaniała, więc postanowiłam znaleźć dogodniejsze warunki. Myślałam o kolanach Kłosa, jednak ten, pomimo wszelkich próśb Rudej niezwykle namiętnie i uparcie trzymał nogi na szklanej ławie.

Z wielkim zaangażowaniem, ponownie usiadłam obok środkowego, klnąc cicho pod nosem. Nadal nie widziałam zbyt dobrze, ale lepsze to niż nic. Wyciągnęłam, po raz kolejny, szyję wysoko do góry, by mieć lepszy widok. Ptaszysko niestety to zauważyło i po chwili leżałam u niego na kolanach. Nie mogłam, a może też nie chciałam się stamtąd ruszyć. Wtuliłam się w jego koszulkę, a on głaskał mnie po kolanie. Nasi przyjaciele dobrze widzieli co się dzieje, ale nie reagowali. Gdy mecz dobiegł końca usiłowałam się wyswobodzić z objęć Dziobatego, jednak ten uparcie mnie trzymał.

- Andrzej... Puść mnie - szepnęłam mu do ucha. Bezskutecznie. Poczekałam chwilę, a potem z całej siły uderzyłam go łokciem w żebra. Syknął z bólu i poluźnił uścisk. Wydostałam się z objęć środkowego i stałam przed nim bacznie go obserwując. Patrzyliśmy sobie w oczy. - Dlaczego znowu to robisz? Dlaczego dajesz mi nadzieję i mnie zwodzisz? Przecież jesteś z Sylwią... Jedna dziewczyna ci nie wystarcza? - Wkurzyła go ta uwaga.

- Czy ty zawsze musisz mieć do mnie jakieś "ale"?! - warknął. - Przytulić cię nie wolno? Do jasnej cholery, panna nietykalna się znalazła. Wiesz, to, że cię przytuliłem nie oznacza, że cię podrywam, ani tego, że mi się podobasz, więc ogarnij swoje zawyżone ego, które wmawia ci, że cię podrywam, okay? - No nie, tego było za wiele! Mój wybuchowy charakter nie pozwolił mi nie zareagować.

- Ja mam zawyżone ego?! To, że mnie podrywasz to wymysły?! Czyli twoje pocałunki to już nie podryw? Może każdą poznaną dziewczynę całujesz, co? Ty dupku! Jak śmiesz tak w ogóle mówić!

- Ja pierdzielę, masz przysłowiowy ból dupy, o dwa zwykłe całusy?! W jakich czasach ty żyjesz, co? TO. NIC. NIE. ZNACZY - wycedził po kolei każde słowo, które bolało niczym sztylet wbijany w serce. Siłą woli powstrzymywałam łzy cisnące mi się do oczu.

- To nic nie znaczy... Dobrze nie martw się zapamiętam to sobie. - Po szybkim namyśle, postanowiłam, że zrobię coś szalonego. Skoro zaczęło mi na nim zależeć, to może ja powinnam działać? - Ciekawa jestem tylko, czy jeśli ja będę robiła podobne rzeczy tobie, też uznasz to za nic i będziesz w stanie nad sobą zapanować. Co ty na to? Nic nie znaczący podryw. Wchodzisz w to?

- Skoro tak chcesz się bawić, to oczywiście, że tak - wymruczał wstając i nachylając się ku mnie. Ostatnie słowa wyszeptał mi do ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Nagle odsunął się gwałtownie. - Do jutra, kochanie! - krzyknął i po prostu odszedł.

Wiedziałam, że to będzie trudne zadanie... Usiadłam wygodnie w fotelu, który jeszcze przed chwilą zajmował Wrona i spostrzegłam dwa, wwiercone we mnie, spojrzenia przyjaciół.

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - zapytała poważnie Ola. - Nie jesteśmy ślepi, przecież widzimy, że zaczyna ci na nim zależeć. - Kłos przytaknął Rudej.

- Kama, Andrzej jest moim przyjacielem, ale ty także. On lubi bawić się dziewczynami, poważne związki nie są dla niego. On może cię skrzywdzić...

- Zastanów się, czy nie lepiej będzie dla ciebie, jeśli się wycofasz z tego układu, zanim będzie za późno... - dorzuciła przyjaciółka i razem z Karolem wyszli z naszego mieszkania.

Po raz kolejny zostałam sama ze swoimi myślami, ostatnio tak bardzo odsunęliśmy się od siebie. Naszły mnie wątpliwości, czy na pewno dobrze zrobiłam. Jeśli zacznie mi na nim jeszcze bardziej zależeć, jeśli się zakocham, a on się nie zmieni, to kolejny raz zostanę sama ze złamanym sercem, a ciężko będzie mi to znieść, kiedy będę tak blisko niego...

- Ale teraz nie mogę się wycofać - powiedziałam twardo sama do siebie na głos. - Ja to zaproponowałam, a jeśli zerwę układ mogę zapomnieć o normalnych relacjach z nim. Muszę wygrać tę wojnę... - mruknęłam.

Następnego dnia rano wparowałam do pokoju Rudej, która zabunkrowała się w swojej łazience i zaczęłam przeszukiwać jej szafę. Stwierdziłam, że zrobię wielkie wejście - Dziobaty mnie nie pozna. Znalazłam śliczną bordową, obcisłą spódniczkę do połowy uda i krótki, czarny top z koronkowym dekoltem. Na koniec podkreśliłam oczy burgundową kredką, wytuszowałam rzęsy, włożyłam na nogi wysokie szpilki i zadowolona z efektu jaki uzyskałam, wyszłam z bloku, kierując się ku Energii. Dziwnie się czułam, idąc w "biały dzień" wystrojona jak na imprezę. Rzadko się stroiłam, a teraz paradowałam z odsłoniętą talią przez Bełchatów. Gdy weszłam na halę, usłyszałam gwizd - większość siatkarzy rozciągała się już na boisku.

- Co to za gwiazdkę do nas przywiało?! - krzyknął, nie kto inny, jak mój ukochany środkowy. Zsunęłam z nosa okulary i spojrzałam na niego z wyższością w oczach.

- Andrzejku, czyżby ślina Sylwii całkowicie ci mózg wyjadła, że nie poznajesz koleżanki z pracy? - powiedziałam słodko, a cała reszta "stada" roześmiała się.

Zostawiłam oniemiałego mężczyznę na parkiecie, a zanim wyszłam, zobaczyłam tylko jak nadal rżący ze śmiechu Karol, poklepuje przyjaciela po ramieniu. Cóż, za wsparcie! Poszłam do siebie i założyłam klubową koszulkę. Rozsiadłam się wygodnie przy biurku, czekając na Woickiego, któremu miałam zrobić trakcję odcinka szyjnego kręgosłupa.

Po trzygodzinnym treningu chłopaków oraz mojej aktywnej pracy, wymasowaniu Pawła, Nicolasa i Srećko, wypełnieniu pełnej teczki papierów, zrzuciłam żółty uniform klubowy i postanowiłam zajrzeć do Oli, która oczywiście siedziała w gabinecie razem z Alexem. Mamy nowe papużki-nierozłączki, ciekawe czy Kostek nie jest zazdrosny...

- Słyszałam, że zrobiłaś rano furorę. - Ruda puściła mi oczko. - Rozmawiałaś z nim?

- Nie do końca... - burknęłam. - Ostatnio moje rozmowy z panem W., nie należą do zbyt przyjemnych. 

Zapadła nieznośna cisza.

- Dobra, chodźmy już, co?- rzucił Serb, wybawiając nas z kłopotliwej sytuacji. I tak, wiedziałam, że czeka mnie kazanie od przyjaciółki, która nie wiem skąd, ale zawsze wiedziała co powiedzieć, aby przywrócić mnie i Karola do porządku. Atanasijević objął Olę w talii i w trójkę wyszliśmy przed Energię, trafiając na duet Kłos&Wrona.

- Ooo! Dobrze, że jesteście - wykrzyknął Karol. - Mamy zamiar wieczorem nakręcić pierwszą bitwę dla fanów. Przyjdziecie do Andrzeja?

- Wąski, wyluzuj, bo Młoda to chyba do nocnego się wybiera i wystroiła się, żeby ją w ogóle tam wpuścili, więc raczej do nas nie wpadnie. - Andrew kolejny raz błysnął. Podeszłam do niego.

- Kochanie, wyobraź sobie, że nie muszę ubierać szpilek, żeby mnie wpuścili do sklepu monopolowego i nawet nie proszą mnie o dowód osobisty, tak jak ciebie, przy sprzedaży alkoholu... - Ach! Kochałam swój przesłodzony głosik, który doprowadzał pewnego faceta do szewskiej pasji.

- Kotku, nie tak ostro, bo ci pazurków nie wystarczy do końca naszej konwersacji. - Muszę przyznać, że byłam w lekkim szoku, że Ptaszysko zna takie mądre słowa, jak "konwersacja", jednak szybko się otrząsnęłam i postanowiłam wygrać tę rozgrywkę.

- Nie martw się o mnie, Ptaszynko, leć lepiej do swojej Sylwii. A tak przy okazji, to ciekawa jestem, czy nadal byłaby taka zadowolona, gdyby wiedziała o tym co ze mną robisz. - Stanęłam jeszcze bliżej niego i przyciągnęłam go do siebie za koszulkę. Stojąc na czubkach palców wyszeptałam mu wprost do ucha: - Nadal jesteś taki pewny siebie? Jestem zdolna zrobić wiele, żeby wygrać, kochanie. Tym razem nie poddam ci się tak łatwo.

Środowy rzucił mi ostre spojrzenie, wsiadł do samochodu i odjechał bez słowa pożegnania, a nasza czwórka udała się do sklepu. Musieliśmy zrobić zakupy, w końcu Ruda obiecała, że coś ugotuje. Po długich błaganiach, moich i Karola, Ola przyrządziła nam zupę - krem z dyni z grzankami i jej jedno z popisowych dań - ryż z kurczakiem i pieczarkami. Chłopakom bardzo zasmakowało, więc mimo że zjedli pełne talerze, poprosili o dokładkę. Co jak co, ale Olka była świetną kucharką. Zresztą nasza Wikipedia była uzdolniona w wielu dziedzinach. 
____________________________________

Pozdrowionka! :) 

Przepraszamy, dzisiaj rozdzialik wyjątkowo w sobotę, a nie w piątek ;) 

I jak wam się podobało? ;) Prosimy Was, jeśli już komentujecie podzielcie się jakąś głębszą opinią - napiszcie co Wam się podobało, co myślicie ;) Będziemy za to o stokroć bardziej wdzięczne :)

Jak myślicie... Jak przebiegnie "wojna"?
Czy między Andrzejem a Kamą zaiskrzy? 
A może to Alex zacznie działać?

Tego dowiecie się już za tydzień!
Jak zawsze zachęcamy do komentowania! xD

Do zobaczyska!
Hachiko&Iadala

5 komentarzy:

  1. Wraz z Lucą serdecznie zapraszamy na czwarty rozdział ;)
    http://zostan-z-nami.blogspot.com/

    Przy okazji, bardzo Was przepraszam, że ostatnio w ogóle się tu nie pojawiam. Chyba mimo wszystko oczekiwałam, że przez rok szkolny będę mieć więcej czasu dla siebie, ale się przeliczyłam :C
    Wybaczcie.
    I przy okazji obiecuję, że kiedyś jeszcze tu zawitam :D
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział i czekam na więcej! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny, widzę konflikt rośnie między Kamilą a Wrona . Jestem ciekawa co będzie dalej. czekam na kolejny . POzdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny *.*
    Ach te ich konwersacje! ^^ Coś czuję, że to się może źle skończyć dla Kamili :P No, ale zobaczymy co będzie :)
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdaniem mogłyście trochę dłużej potrzymać nas w niepewności, co do tego co się działo z Olą. Chyba za szybko wszystko się wyjaśniło jak dla mnie. Ale ogólnie rozdział fajny, świetnie piszecie! Nie mogę się doczekać co się wydarzy dalej, ciekawe jak się rozwinie sprawa z Kamilą i Wronką :D
    Piszcie dalej i nie przestawajcie!
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)