sobota, 28 maja 2016

Rozdział 34

Rozdział 34


[Alex]

Wspólne trzy dni minęły nam jak z płatka. Odwiedziliśmy z Olą moich rodziców, kolejny raz zwiedziliśmy miasto i spędziliśmy trochę czasu razem na słodkim lenistwie. To było całkowicie niemęskie, ale ogromnie za nią tęskniłem. Przez całe zgrupowanie marudziłem Lisinacowi nad uchem, dziwiłem się, że środkowy ze mną wytrzymał.

Teraz leżałem na kanapie i przyglądałem się mojej dziewczynie przez uchylone drzwi do łazienki. Znałem na pamięć jej rytuał - szybki prysznic, soczewki, makijaż i garderoba. Obserwując jak sprawnie nakłada na swoje powieki beżowy cień zastanawiałem się jak to się stało, że jesteśmy razem. Teoretycznie jesteśmy na wskroś różni. Ja - leniwy humanista, którego jedyną pasją jest siatkówka, ona - pozornie ścisłowiec, lecz tak naprawdę wszechstronny naukowiec, który ciągle posiada ogromny głód wiedzy i dąży do realizacji własnych założeń, marzeń i ambicji.

Mimo tego, oboje kochaliśmy siatkówkę, oboje potrafiliśmy rozmawiać ze sobą na każdy temat, oboje poczuliśmy do siebie coś więcej. To było niezwykłe, że byliśmy tak zgraną parą. Wstałem i skierowałem się do łazienki. Stanąłem tuż za moją wybranką i oplotłem ją ramionami, składając pocałunek w kąciku ust dziewczyny.

- Co powiesz na śniadanie na Skadarliji? - zaproponowałem i podałem jej przygotowane ubrania z szafki.

Propozycja została bardzo entuzjastycznie przyjęta, więc po kilkunastu minutach wyruszyliśmy na miasto. Spakowałem do bagażnika mojego samochodu walizkę dziewczyny i podjechaliśmy do centrum miasta. Mieliśmy dla siebie zaledwie ostatnie dwie godziny. Po ekspresowym posiłku, korzystając z pięknej pogody, udaliśmy się do parku, żeby być jeszcze przez chwilę tuż obok siebie. Tak po prostu posiedzieć na ławce, pogadać i się poprzytulać.

Gdy wybiła dwunasta nie miałem żadnej ochoty, żeby wstać i odwieźć Olę na lotnisko. Żałowałem, że nie mogła tutaj ze mną zostać, ale też nie mogłem zabronić jej być przy tym co kochała. Siatkówka jest naprawdę uzależniająca. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Uświadomiłem sobie, że nie wyobrażałem sobie życia również bez Oli. Ta dziewczyna wdarła się do mojego spokojnego, samotnego, poukładanego życia i w krótkim czasie stała się jego najważniejszą częścią. Nigdy nie myślałem, że sezon spędzony w Polsce może tyle zmienić.

Spojrzałem na nieświadomą moich rozmyślań towarzyszkę, która odpisywała na smsa od Antigi. Długie, rude fale okalały jej twarz ozdobioną delikatnym uśmiechem, spadając kaskadami, aż do pasa. Letnia, szmaragdowa sukienka podkreślała jej zgrabną sylwetkę. Byłem szczęściarzem, cholernym szczęściarzem, który wygrał los na loterii zdobywając taką partnerkę.

Złączyłem nasze dłonie i ruszyliśmy w stronę samochodu, którym sprawnie dotarliśmy na lotnisko. Towarzyszyłem Oli podczas odprawy, odprowadzając ją pod samą bramkę, za którą już nie mogłem przejść. Gdy żegnałem się z nią, składając czuły pocałunek na jej ustach, miałem już w głowie ułożony plan działania - w końcu o taką dziewczynę trzeba walczyć i zrobić wszystko, aby była z tobą jak najdłużej...


[Ola]

Ligę Światową rozpoczęliśmy od ciężkiej dwutygodniowej podróży do Brazylii i Włoch. Antiga postawił na nowych zawodników - przyniosło nam to jedno zwycięstwo z Canarinhos. Siatkarze byli zmęczeni i fatalnie znieśli zmianę czasu. Wróciliśmy jednak do Polski i dzień przed moimi urodzinami mieliśmy rozegrać rewanż z Italią w mekce polskiej siatkówki - katowickim Spodku. Byłam szalenie podekscytowana i cieszyłam się, gdy po ciężkiej przeprawie wygraliśmy z Włochami 3:2.

W hotelu wypiliśmy tradycyjnie Picollo z okazji moich urodzin, dostałam parę podarków i po kolacji rozeszliśmy się do pokojów. Chłopcy musieli wypocząć przed meczem rozgrywanym w Łodzi. Po raz kolejny wpadliśmy w maraton meczowo-wyjazdowy. Cotygodniowe podróże, loty i przejazdy były okropnie męczące. Niejednokrotnie słyszałam, że Liga Światowa to również walka z własnymi słabościami podczas tournee, ale nie sądziłam, że jest aż tak ciężko.

Niestety nie udało nam się zakwalifikować do Final Six. Przełknęliśmy to i skupiliśmy się na przygotowaniach do mistrzostw. Najpierw jednak dostaliśmy tydzień wolnego na regenerację, po którym mieliśmy stawić się w Spale. Uradowana perspektywą wypoczynku skontaktowałam się z Alkiem, który również nie uzyskał kwalifikacji do finału. Serbowie tak jak Polacy otrzymali krótki urlop, dlatego postanowiliśmy wybrać się na wakacje. Dzięki dobrym zarobkom mogłam zaszaleć - wybrałam najszybszą opcję z biura podróży i następnego dnia siedziałam już z Alexem w samolocie.


[Alex]

Po ciężkiej, kilkutygodniowej walce przegraliśmy. Nie zakwalifikowaliśmy się do Final Six we Florencji. Przełknęliśmy to i dostaliśmy prawie dwa tygodnie na wypoczynek. Postanowiliśmy wyjechać. Jeszcze tego samego dnia znalazłem się w samolocie lecącym do Polski i znowu byłem z nią. Na mój widok ucieszyła się niczym małe dziecko. Wypuściła z rąk walizkę i niemalże wskoczyła na mnie, mocno mnie obejmując. Roześmiałem się i oplotłem ją ramionami, muskając przy tym ustami czubek jej głowy. Odchyliła głowę i złączyła nasze wargi.

Po chwili złączyłem nasze palce i skierowaliśmy się do jednej z lotniskowych kawiarni. Zamówiłem dużą latte i czekoladę na gorąco, po czym dołączyłem do niej. Za niecałe trzy godziny mieliśmy samolot na Rodos, dlatego na spokojnie mogliśmy tutaj spędzić dobrą godzinę. Siedzieliśmy wtuleni w siebie, powoli sącząc nasze napoje i dzieliliśmy się swoimi przeżyciami z ostatnich dni.

- Przepraszam - usłyszeliśmy nagle z boku. - Pan Aleksandar Atanasijević, prawda?

Przytaknąłem, widząc dwóch chłopaków w podobnym wieku.

- Nieprawdopodobne! Jesteśmy twoimi fanami. Moglibyśmy zrobić sobie z tobą zdjęcie?

- Jasne, nie ma sprawy.

- To może ja zrobię wam zdjęcie, a wy się gdzieś tutaj ustawicie? - zaproponowała Ola.

- Pani Ola, prawda? Możemy zrobić zdjęcie w czwórkę? Czy ma pani coś przeciwko?

Moja dziewczyna, choć nieco zdziwiona, zaprzeczyła.

- Chcieliśmy kiedyś do was podejść w Bełchatowie, ale śpieszyliśmy się na autobus do Łodzi i zrezygnowaliśmy - wyjaśnił drugi chłopak.

Nasi towarzysze szybko wyjęli telefon i przycupnęli z nami na kanapie. Uśmiechnęliśmy się szeroko, a jeden z nich zrobił parę selfie. Dostaliśmy wylewne podziękowania i dwójka szybko wróciła do swojego stolika. Zaśmiałem się, że za niedługo moja dziewczyna będzie bardziej popularna niż ja, za co oberwałem w głowę. Cmoknąłem ją w policzek i zaczęliśmy się zbierać. Sprawie przeszliśmy przez odprawę i zasiedliśmy w samolocie. Lot na szczęście obył się bez niespodzianek i po dwóch godzinach byliśmy na Rodos.

Hotel Aldemar Amilia Mare przywitał nas wspaniałą obsługą na recepcji. Zostaliśmy zameldowani niemalże w minutę i mogliśmy się udać do naszego pokoju z widokiem na morze. Kompleks basenów oraz piękna plaża skłoniły nas do szybkiej zmiany strojów. Pomimo późnej pory woda, jak i piasek były gorące. Ola stanęła, zanurzona jedynie do wysokości kolan i rozkoszowała się widokami. Z niecnym uśmiechem podszedłem i porwałem ją na ręce, podcinając jej nogi. Zaskoczona pisnęła i zaczęła prosić, żebym nie wrzucał jej do wody.

Oczywiście nic sobie z tego nie zrobiłem i parę sekund później wciągnąłem ją pod wodę. Oczywiście z tego powodu później musiała udawać, że jest zła i nie odzywała się do mnie przez jakieś dziesięć minut. Zebrała swoje rzeczy i przeszła na teren basenowy, a ja, niczym wierny pies, powlokłem się za nią i gdy wskoczyła do wody, szybko znalazłem się tuż obok niej i przyciągnąłem ją do siebie. Pocałowałem ją i poczułem, że mięknie, odwzajemniając pieszczotę.

- Już lepiej? - zapytałem.

- Jesteś okropny...

Roześmiałem się w duchu widząc, że żartuje. Cały wyjazd upłynął nam w takiej błogiej atmosferze. Budziliśmy się koło południa i kierowaliśmy się nad morze lub na basen, wieczorami zwiedzaliśmy miasto, odwiedzaliśmy kawiarnie i dyskoteki. Zakosztowaliśmy nocnego, greckiego życia. Bawiliśmy się doskonale. Szkoda tylko, że tak szybko musieliśmy wracać...


[Ola]

Po wspaniałych wakacjach kolejny raz powróciłam do Spały. Spędziłam tam jednak zaledwie tydzień, ponieważ przenieśliśmy się do francuskiego Capbreton. Atmosfera była cudowna, chociaż jako jedna z nielicznych poleciałam sama. Siatkarze mogli zabrać ze sobą swoje rodziny, dziewczyny, narzeczone... Mój chłopak przygotowywał się do Mistrzostw Świata w Belgradzie.

Przetrwałam ten trudny okres i później było już tylko lepiej. Nie mieliśmy miejsca w Spale, więc na tydzień zameldowaliśmy się w Bełchatowie. Znajome otoczenie bardzo dobrze na mnie wpłynęło. Trenowaliśmy w Energii, a mieszkaliśmy w jednym z hoteli. Trenerowi zależało na integracji, dlatego nie wróciliśmy do swoich mieszkań. Oczywiście wpadłam do niego na jakąś godzinę, aby zabrać potrzebne mi drobiazgi i leki. Ostatnimi czasy nie czułam się najlepiej.

Przed Memoriałem Wagnera mieliśmy wolny weekend. Fantastycznie się złożyło, że Serbowie również. Podejrzewałam, że większość drużyn trenuje podobnymi metodami i dlatego dni wolne niejednokrotnie nakładają się na siebie. Zdecydowaliśmy się, że wpadniemy na wesele rodziny Kamili. Alex przyleciał do Polski i następnego dnia skierowaliśmy się na Kielecczyznę.


[Kamila]

Dzień przed weselem wybrałyśmy się z Olą na małe zakupy. Mimo iż ciuchów miałyśmy pod dostatkiem, na taką okazję nie posiadałyśmy nic. Zaraz po wejściu do centrum handlowego rozdzieliłyśmy się i udałyśmy się do naszych ulubionych sklepów… 

Po wielogodzinnym marszu znalazłam moją sukienkę idealną: chabrową, satynową, przed kolano z czarnym pasem pod biustem. To był najszybszy zakup mojego życia. Tzw. "zobaczyłam, przymierzyłam, kupiłam". Na dodatek idealnie komponowała się z moją czarną ramoneską i szpilkami na platformie. Ruszyłam w stronę kawiarni, gdzie miałam się spotkać z Rudą, kiedy moją uwagę przyciągnęło dwóch wysokich mężczyznach otoczonych wianuszkiem nastolatek. W duchu modliłam się tylko, żeby to nie byli ci o których myślę i nie daj Boże by mnie zobaczyli…

Niestety moje prośby nie zostały wysłuchane i chwilę potem zostałam zmiażdżona w uścisku mojego chłopaka, a Serb stał z boku poszukiwał kogoś wzrokiem…

- Andrzej… Brakuje mi już tlenu… Puść mnie natychmiast! – wysyczałam.

- Ale ja się stęskniłem… - posmutniał i uwolnił mnie.

- Tak, tak ja też… Skąd się tu wzięliście?

- Wiewióra zadzwoniła i powiedziała, że poszukujecie czegoś na wesele… Więc pomyśleliśmy, że się przyłączymy, bo wiesz... My też chcemy jakoś wyglądać…

Wtedy do głowy wpadł mi genialny pomysł…

- Alex! – podskoczył gdy tylko go zawołałam. – Dzwoń do swojej lubej i pytaj się jaki kolor ma jej sukienka i jak coś daj mi znać… Andrzej, masz może czarną albo białą koszulę?

- Mam czarną i białą, a co?

- W takim razie ok… Ty i Alex idźcie do tej kawiarni po drugiej stronie galerii, a ja idę coś jeszcze załatwić…

Nie usłyszałam już co odpowiedział, bo od razu popędziłam do sklepu z krawatami. Wybrałam te, które najbardziej pasowały do mojego wyobrażenia i wróciłam do kawiarni.


[Wrona]

Nigdy więcej wesel w świętokrzyskim! Tam to się ludzie potrafią bawić. A myślałem, że będzie nudno…

Zaraz po spotkaniu w galerii, razem z Alexem udałem się do kawiarni wskazanej przez Młodą… Na miejscu spotkaliśmy się z masą fanek, proszących o autografy i zdjęcia. Po chwili spędzonej wśród poznających nas ludzi zajęliśmy wolny stolik. Zaraz dosiadła się do nas Ruda, z masą toreb, a chwilę potem jak poparzona wpadła Kamila z małą torebeczką w ręce. Zamówiliśmy sobie po filiżance kawy, a Ola gorącą czekoladę. Czyli jednak istnieją ludzie, którzy nie lubią kawy. Po chwili rozmowy i wyjaśnieniu jakże „niesamowitego” planu przez Małą wróciliśmy do domu.

W dniu wesela, Maleństwo latało w tę i z powrotem. Od wczoraj byliśmy na jakimś zadupiu, którego nazwy za nic zapamiętać nie mogę. Przebrałem się w garnitur, zawiązałem niebieski… A nie sorry… CHABROWY krawat, pasujący do sukienki Kamy i usiadłem na stole w kuchni pogrążając się w rozmowie z wujkiem Grześkiem. Jak się okazało, Kamila miała być druhną Amandy. To ci dopiero zaszczyt! Przez to wszystko tak się ekscytowała, że w nocy spać nie mogła. O czym boleśnie przekonał się mój nos. Czekaliśmy teraz na Łukasza, który jak to zgodnie z obyczajami na wsiach miał przyjechać po swoją przyszłą żonę…

- No gdzież on jest?! – niecierpliwiła się Mała.

- Spokojnie, do mszy zostało jeszcze trochę czasu… Pewnie są bramy – uspokajała ją Amanda, jakby to nie ona wychodziła za chwilę za mąż.

Nie czekaliśmy długo. Po piętnastu minutach wreszcie pojawił się Pan Młody z orkiestrą, kamerzystą i resztą rodziny. Poznałem oczywiście wszystkich, chociaż moja dziewczyna nie kwapiła się do tego by mnie przedstawić. Większość rozpoznawała mnie ze wględu na siatkówkę. Byli wielce zaskoczeni, że jestem chłopakiem Kamili. A w szczególności jej kuzyn, Szymon. Nie mógł uwierzyć, że Młoda znalazła sobie jakiegokolwiek chłopaka, a co dopiero, że ten chłopak jest siatkarzem i na dodatek Mistrzem Polski, skromnie wspominając…

Msze odprawiał bardzo miły i zabawny ksiądz. Wspominał o ślubach, których udzielał, żartował, opowiadał anegdotki… No wesoło było, nie powiem.

Po kościele pojechaliśmy na sale. Jak wiadomo, przywitaniem okazał się chleb, sól i kieliszek czystej. Wszyscy wiemy jak to się kończy…

Niedługo potem nadszedł czas na pierwszy taniec. Młoda para wykonała go do piosenki "Can you feel the love tonight" – Eltona John’a. Wszyscy goście uformowali wokół nich kółeczko i kołysali się w rytm muzyki…

Gdy zostało pół godziny do oczepin, większość gości już była wstawiona. Młodsze pokolenie robiło sobie selfie z Młodą Parą, a ja i Mała odpoczywaliśmy na pobliskich kanapach. Obok nas siedział kuzyn Łukasza i Kamili, Marcin i opowiadał o swojej wycieczce do Grecji. O dziwo nie był sztywniakiem, jak na początku uważałem. Całą opowieść obrócił w żart, aż o mało nie rozbolał mnie brzuch.

- Oj, Maluszku nie spodziewałem się samego ANDRZEJA WRONY w naszej jakże skromnej rodzince – zaczął swój monolog Szymon.

- Jesteś tu potrzebny jak koszula w dupie – odgryzła się Mała.

- Morda Ciapek, bo łańcuch skrócę.

- TY OŚMIORNICO!!!

- Wyzywasz mnie od owoców morza?! Ty… Planktonie, amebo, jednokomórkowcu!

- Jak cię walnę w ten twój poniemiecki łeb, to ci się okupacja przypomni!!!

- Chcesz się bić?! Chodź załatwimy to na zewnątrz!

- Lepiej policz do dziesięciu. Przyda mi się godzina spokoju… Chociaż nie wiem czy twoje kwalifikacje sięgają tak daleko…

- A wy jak zawsze w centrum uwagi… Cała sala się na was patrzy – wtrącił się do ich dyskusji Łukasz. - Andrzej – tu zwrócił się do mnie – zabierz tą małą awanturniczkę na zewnątrz, niech się uspokoi… Idźcie na spacer albo coś… A ty – wskazał na Szymona – wciśnij klawisz reset w swoim życiu...

Razem z Kamą opuściliśmy lokal w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza. Skierowaliśmy się w kierunku parku.

- Czemu masz wobec niego mordercze zamiary? – spytałem by podjąć jakąkolwiek rozmowę.

- Chcę go kurwa zabić z wielu powodów…

Widać było, że jeszcze nie ochłonęła… Zaprowadziłem ją na ławkę i kucnąłem naprzeciwko niej…

- Hej… Spokojnie… Zaraz oczepiny… Dziwne by było, gdyby druhna się na nich nie zjawiła…

Wróciliśmy do restauracji… Wszyscy tańczyli, więc i ja porwałem moją partnerkę do tańca. Załapaliśmy się akurat na "Listen to your heart". Przyciągnąłem moje kochanie do siebie i poprowadziłem zgodnie z taktem.

Zmęczeni wróciliśmy na miejsca. Młoda udała się na stronę, a ja usiadłem pośród kuzynów.

- No więc mów jak to miedzy wami jest... – zagaił Marcin.

- A jak ma być?! – odpowiedział za mnie Szymon. – Cnotka pewnie ci się dotykać nie da, prawda?

- Cóż… - stwierdziłem. – Jakby to delikatnie ująć… - chciałem dokończyć myśl, gdy poczułem rękę zgniatającą mi tchawicę.

- Andrzejku, czyżbyś się upewniał, że będziesz dawcą organów? – Mała wyszeptała to tuż obok mojego ucha. – Chłopaki, co mi chłopaka straszycie?

- No wiesz… Opowiadaliśmy mu jak kiedyś krówkę doiłaś, za co w ramach podziękowania ugryzła cię w tyłek…

- Albo jak pies cię zaatakował jak na rowerze jechałaś…

- Ewentualnie o tym jak śpiewałaś "Barbie Girl" i szyby w salonie pękły...

- Zapomnieliście jeszcze tylko dodać, że skręciłam kostkę wchodząc w kałużę…

__________________________________________
Cześć!

Przepraszamy za jednodniowe opóźnienie, ale ten wolny weekend sprawił, że pomimo wolności, nie miałyśmy kiedy wstawić rozdziału xD


Jak Wam się podoba nowy epizod? :)

Kibicujcie naszym wspaniałym siatkarzom w walce o Rio i trzymajcie mocno kciuki! ❤


Iadala&Hachiko


2 komentarze:

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)