piątek, 13 maja 2016

Rozdział 32

Rozdział 32


[Wrona]

Pobyt w Spale obfitował w ciężkie treningi, cudowne momenty i przykre incydenty. Oczywiście kłótnie z Małą były na porządku dziennym, ale przeplatane były chwilami czułości. Nie obyło się również bez scen zazdrości i głupich "dogadywanek". 
Tuż przed naszym wyjazdem do Wrocławia, przyjechał kuzyn Młodej wraz ze swoją narzeczoną. Dzięki Piterowi nie uszło nam na sucho "ukrywanie" naszego związku wśród jej bliskich. Po wykonanym kazaniu przez Amandę, dostaliśmy czas na przygotowanie się na wyjście do pobliskiego klubu. W końcu trzeba było jakoś uczcić, że tak długo ze sobą wytrzymaliśmy! Niestety dostaliśmy od Stephane'a rozkaz "nie spicia się". Jak znam życie, to i tak część go nie posłucha. 

Po szybkim prysznicu stałem przed szafą nie mogąc się zdecydować co na siebie założyć. Z pomocą przyszedł mi Dawid i po chwili namysłu wybrałem biały t-shirt, czarne jeansy, AirMaxy i czarną, skórzaną kurtkę. Jeszce tylko odrobina perfum i mogłem ruszać "na miasto". 

Od kilku minut prawie wszyscy byli gotowi. Czekaliśmy na parkingu na spóźnione dziewczyny. Staliśmy tak jeszcze chwilę, aż w końcu raczyły się zjawić. Teraz mogę stwierdzić, że warto było się trochę pomęczyć. Wszystkie wyglądały jak milion dolców. Mimo to jednak mój wzrok krążył wokół jednej. Mianowicie mojego kochanie. Aż kopara mi opadła z wrażenia - dziewczyny odwaliły kawał dobrej roboty... Wybrały dla niej czarne rurki, biały, krótki top, czarne szpilki i ramoneskę. 

Wypchnęły ją przed szereg, więc fuknęła na nie, po czym zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem.

- Zamknij buzię, bo ci mucha wpadnie - napomniała mnie, podchodząc.

Nie namyślając się długo, porwałem ją w ramiona, chcąc ją tylko dla siebie. Zaciągnąłem się otaczającym ją zapachem fig i wanilii... Reszta była już w samochodach i teraz trąbili na nas przy okazji uparcie wciskając klakson. Uśmiechnęliśmy się do siebie i zgodnie pozdrowiliśmy ich środkowymi palcami...

Od dobrej godziny siedzieliśmy w tym cholernym klubie, a ja nie dość, że nie mogłem się napić, to jeszcze nie dane mi było zatańczyć z własną dziewczyną... Każdy z zebranych porywał ją do tańca i nie pozwolili jej na chwilę odpoczynku. Dopiero po kilkunastu piosenkach opadła na siedzenie obok mnie, a chłopcy polali jej którąś z rzędu kolejkę...

Z każdą chwilą była coraz bardziej wstawiona, a obcy faceci zaczęli się do niej przystawiać. Z wielką niechęcią przymknąłem na to oko, a Mała ignorowała ich jak tylko mogła… Po jakimś czasie do naszej grupki dołączyło kilka osób. Gdy tylko Kot zasiadł obok mojej dziewczyny postanowiłem interweniować. Złapałem ją za rękę i mimo protestu reszty wyciągnąłem z klubu. Wyjaśniłem im, że chodzi o zdrowie.... Przecież wcale nie byłem zazdrosny...


[Ola]

Wrocław powitał nas piękną pogodą. Wyszłam z autokaru i wystawiłam twarz w stronę słońca, cicho wzdychając. Lubiłam to miasto, a z taką pogodą mogłabym tu spędzić naprawdę dużo czasu. Jdnak tutejszy pobyt reprezentacji miał trwać zaledwie sześć dni...

Na dzisiaj sztab zaplanował jedynie lekki rozruch na hotelowej siłowni i odnowę - czyli ogrom pracy dla nas. Szybko udałam się z naszym menadżerem do recepcji i poprosiliśmy o przydział pokoi. Okazało się, że dostałam swój własny kącik, więc po odebraniu klucza i znalezieniu mini apartamentu, zostawiłam w nim walizkę i udałam się z powrotem do autokaru. Pomogłam chłopakom zanieść sprzęt do naszego "gabinetu", czyli małej sali konferencyjnej. 

Kamila gdzieś się zagubiła, więc razem z Pawłem i Tomkiem zabraliśmy się za przemeblowanie salki. Najpierw ustawiliśmy stoły pod ścianami, po czym mężczyźni zaczęli montować "łóżka", a ja rozłożyłam proszki, odżywki, opatrunki, żele i maści wszelakiego rodzaju na stołach. Nagle do pomieszczenia wpadła spóźniona dziewczyna. 

- Hej! - zawołała radośnie, po czym nagle ucichła. - Spóźniłam się? 

- A jak myślisz? - zapytał wkurzony Tomek. - Zawsze od razu rozkładamy cały sprzęt, a dzisiaj szczególnie biorąc pod uwagę to, że za niecałą godzinę rozpoczyna się trening. 

Ciechanowicz zaczęła się tłumaczyć, ale szybko przerwał jej Paweł.

- Dobra, daj sobie na wstrzymanie. Przyjdź za godzinę na siłownię, bo teraz już wszystko jest prawie gotowe. 

Przyjaciółka rzuciła mi błagalne spojrzenie, ale nie odezwałam się. Sama byłam na nią zła. W końcu my tu harujemy od - spojrzałam na zegarek - dwóch godzin, a ona nie wiadomo gdzie się podziewała! 

Odłożyłam na bok swoje zdenerwowanie i powróciłam do pracy. Brandt i Pieczko nadal męczyli się z cięższym sprzętem, a ja zaczęłam przygotowywać odżywki i napoje na dzisiejszy trening. Wbrew pozorom to masa roboty. Każdy siatkarz ma inne zapotrzebowanie i wyliczone proporcje, więc dobre pół godziny wsypywałam proszki do butelek z wodą i odpowiednio je opisywałam. Nużące, ale cóż miałam zrobić?

Dziesięć minut przed treningiem chłopaków wszystko było gotowe. Pobiegłam do pokoju i zmieniłam jeansy na luźne spodnie dresowe oraz włożyłam na stopy adidasy. Rzut oka na zegarek upewnił mnie w tym, że mam jeszcze pięć minut. Wróciłam do konferencyjnej, zarzuciłam na ramię wcześniej przygotowaną torbę i ramię w ramię ruszyłam z Tomkiem i Pawłem na siłownię.

Na dole zawodnicy już się rozciągali, oznaczało to jednak chwilę odpoczynku dla nas. Usadowiliśmy się w trójkę na małej ławeczce i śmialiśmy się z różnych dziwnych póz siatkarzy. Gdy ci przeszli do ćwiczeń siłowych musieliśmy im pomóc. Zawsze asekurujemy ich przy niektórych sprzętach, pilnując by wykonywali ćwiczenia w pełni poprawnie. 

W przydziale przypadł mi Winiarski, Zagumny i Drzyzga. Co tu dużo mówić, na pewno się nie nudziłam. Winiar nawet gdy podnosił sztangi zarzucał nas swoimi żartami. Misiek to naprawdę niesamowity człowiek! Fabian natomiast żartobliwie ścinał się z Pawłem. Dwóch rozgrywających w jednym miejscu to gwarancja dobrej zabawy! Po półtorej godziny treningu przyszedł czas na odnowę. Tym razem cała nasza czwórka stawiła się w "gabinecie" i sprawnie wymasowaliśmy wszystkich graczy. 

Na koniec zahaczyłam jeszcze o taktyczne centrum dowodzenia, gdzie Oski omawiał coś ze Stephanem. Szybko włączyłam się do dyskusji na temat taktyki na najbliższy mecz. Antiga chciał wprowadzić drobne zmiany, jednak Kaczmarczyk sugerował coś innego. Ja przedstawiłam jeszcze inny pukt widzenia - biorąc pod uwagę obecny stan zdrowia i dyspozycję fizyczną zawodników - w efekcie czego razem stworzyliśmy nowy, ramowy plan, który Oskar miał jutro omówić z Robertem, a Stephane z Phillippem. 

Wróciłam do pokoju całkowicie wyczerpana. Wyjęłam z kieszeni telefon - zegarek wskazywał na dwadzieścia minut po północy! Przeraziłam się - jutro czekała mnie pobudka przed siódmą, a musiałam się jeszcze rozpakować i odświeżyć... Na kadrze chyba nigdy się nie wyśpię - stwierdziłam w myślach - ale robię to co kocham, więc nie będę narzekać...


[Kamila]

Jak ten czas szybko leciał! Nim wszyscy się spostrzegliśmy, nadszedł czas by wyjechać do Wrocławia. Niestety to była moja ostatnia podróż z reprezentacją… Musiałam wracać do Bełchatowa. Przecież klub nadal potrzebował fizjoterapeuty… Odnośnie klubu dostałam informacje od prezesa, że dołączy do nas nowy zawodnik. Jak on się nazywał? Nie mogłam sobie przypomnieć… A! No tak! Aleksa Brdjović! Z tego co się orientowałam, miał grać na pozycji rozgrywającego… No, ale o tym potem.

Zaraz po przyjeździe zameldowaliśmy się w hotelu. Oczywiście nie było co liczyć na spokój i ciszę… Już przy recepcji nie obyło się bez ceregieli. A to ktoś kogoś popchnął, ktoś dłubał w nosie, komuś włożono palec do oka, a na dodatek Zati się zgubił i musieliśmy go szukać w centrum miasta. Dzień jak co dzień! No prawie…

Dzisiaj chłopaki mieli wieczorny trening i cały dzień do dyspozycji. I zamiast się jakoś zrelaksować i zregenerować przed zbliżającym się meczem, to od samego rana musieli narobić rumoru… Podczas śniadania, w stołówce Krzysiek i Zibi bawili się w muszkieterów, walcząc na noże w obronie księżniczki Fabiana, którą chciał porwać zły czarodziej Buszek. Możdżonek udawał perkusistę, waląc sztućcami o talerze, Winiarski robił za wokalistę, Nowakowski za basistę, a Karol za pianistę...
Żeby tego było mało, Piotrka basem była bagietka, a klawiszami Wąskiego nie był stół, jakby to sobie wyobraził zwykły śmiertelnik. Nie… Jego klawiszami była głowa Kurka, który siedział tuż obok. Cóż… Widok dość niezwykły, jednak nikomu go nie polecam. Zagumny i Mika grali limonką w golfa, a za dołek robił im Zatorski, leżący na brzuchu, trzymający kubek przed twarzą. Wlazły, Kubiak i Wrona intensywnie przeglądali coś na telefonie Michała. Postanowiłam później to sprawdzić. 

Wojtaszek bawił się w głupiego Jasia razem z Boćkiem, Perłowskim, Ruciakiem i Żygadło. Reszta siedziała cicho jak mysz pod miotłą. Podeszłam do stolika trenerów i grzecznie się przywitałam. Zaczęliśmy rozmawiać o postępach chłopaków, pałaszując przy tym śniadanie i popijając kawę.

Nagle z sąsiedniego stolika dało się usłyszeć rozczulone „ Och!”. Zerknęłam w tamta stronę i zobaczyłam trzech wyszczerzonych siatkarzy wgapiający się w ekran telefonu. No tak… Przecież miałam to sprawdzić… Zaszłam ich od tyłu i spojrzałam przez ramię Michała. Okazało się, że oglądają zdjęcia jego córeczki, która niedawno przyszła na świat…

- Jaka śliczna! – powiedziałam z entuzjazmem, na co podskoczyli ze strachu.

- Demon nie kobieta! – zażartował Mariusz. – Przy tobie dostaniemy zawału!

- Nawet Magda Gessler puka przed rewolucją! – dodał z uśmiechem Dzik.

- Tak, tak, też was kocham – odparłam. – A teraz na poważnie… Michaś! Piękna dziewczyna! Po mamusi?

- Po tatusiu!

- Polemizowałbym – dodał Andrzej.

- Za to mój Aruś jest podobny do mnie – skwitował atakujący.

- A nasze maleństwo do kogo będzie podobne?- spytał ni z tego, ni z owego Wrona.

- Młoda dlaczego nie mówiłaś, że w ciąży jesteś? – zawołali chóralnie wszyscy przy stoliku.

- Chyba z niepokalanego poczęcia! W ogóle, to kto chciałby mieć z nim dzieci?

- Takie dobre geny się marnują – rozpaczał sam zainteresowany.

- A żebyś wiedział! Nikt nie odziedziczy tych wspaniałych kobiecych genów – wtórowałam mu.

- Ale ja mówiłem o sobie…

- Jakiś ty skromny…

- Kłótnia małżeńska? Efektowna – dołączył się do nas Karol.

- Hej! Czy… To znaczy, że jesteś dziewicą??? – spytał z niedowierzeniem Mariusz.

- Jeszcze nie – odparł za mnie mój chłopak.

Wywróciłam oczami, a cała sala wybuchnęła śmiechem. Postanowiłam wrócić do swoich zajęć. Wyszłam po cichu z jadalni i skierowałam do pokoju, który tymczasowo robił za gabinet…

Po pewnym czasie drzwi do mojego królestwa się otworzyły i wparował przez nie, nie kto inny jak Andrzej.

- Cześć, dziewico – przywitał się.

- Cześć, prawiczku – odgryzłam się.

- To kłamstwo!

- Jak całe twoje dotychczasowe życie!

- Takie życie z taką dziewczyną nie mogłoby być kłamstwem – uśmiechnął się cwanie i oparł rękę na moim „biurku”, za które robiła szafka nocna. – Ruszaj dupeczkę… Od teraz masz trzydzieści minut żeby się przyszykować.

- Na co?

- Ciołku! Miasto idziemy zwiedzać. A przecież w dresach nie pójdziesz…

- Nie zaczyna się zdania od „A”.

- Dobra, dobra mój ty polonisto...

Zanim środkowy wyszedł, cmoknął mnie jeszcze w policzek. Z prędkością światła wpadłam do swojego pokoju i w pośpiechu wyciągnęłam ubrania. Popędziłam pod prysznic. Chwilę potem suszyłam włosy i robiłam pasujący makijaż. Zerknęłam na zegarek. Piętnaście minut! Rekord. 

Ubrałam na siebie wcześniej przygotowany zestaw: czarne, potargane rurki, biały top na ramiączkach z trzema guzikami u góry, miętową marynarkę z rękawem ¾ i tego samego koloru lity. Zostało mi jeszcze trochę czasu, więc postanowiłam zakręcić włosy. Niedługo potem byłam gotowa. Schowałam telefon do kieszeni i opuściłam pokój.

Większość już była w holu. Starałam się wejść niezauważona, ale moje plany pokrzyżował gwizd Kurka na mój widok. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w moim kierunku. Jakie ja mam kurde szczęście.

- Witam… W czym mogę pomóc?- spytał Żygadło, który najwyraźniej w świecie mnie nie poznał.

- Łukasz, chciałbym ci przypomnieć, że masz żonę. I pragnę dodać, że przystawiasz się do MOJEJ DZIEWCZYNY! – zbulwersował się Wrona, który zmaterializował się obok rozgrywającego.

- Chyba ty! – odpyskował siatkarz. – To na serio TWOJA dziewczyna? Nie zalewasz? – dopytywał się.

Zainteresowany, skinął głową i przyglądał mi się z uwagą. Wyczuwam kłopoty.

- Co to za ciuchy?

- Czyste i bez dziur.

- Idź się przebierz.

- Niby z jakiej racji?

- Bo nie będę stać bezczynnie i patrzeć jak inni kolesie cię będą podrywać!

- Tak, tak. Lekarz kazał przytakiwać jak ktoś od rzeczy gada…

Właśnie w tym momencie podszedł do nas Ignaczak z kamerą w ręce.

- A tu, jak widzicie, mamy jedną z najbardziej wystrzałowych par w naszej kadrze… - zaczął nawijać libero.

- Hej! – przywitałam się. – Mam dla was świetną okazję! Do oddania jest facet! Prawie nieużywany! Nawet dopłacę!

Wraz z Ignaczakiem zaczęliśmy się śmiać, ale Endrju był zdezorientowany całą tą sytuacją.

- Dobra stary! Ogarnij małego! – z oddali było słychać głos Winiarskiego. – Chodźmy zwiedzać, bo nas śmierć zastanie…

_______________________________________
Hej!
Zaczynamy podbój Wrocławia! :D

Jak Wam się podoba?
W następnym rozdziale troszkę rozrywki nas czeka... :)

Kto już nie może się doczekać Memoriału Wagnera? :D

Iadala&Hachiko

PS. Zapraszam Was serdecznie na mój nowy blog poświęcony książkom -> Zaczytana Iadala <- *audycja zawierała lokowanie produktu* Enjoy!
Iadala

4 komentarze:

  1. Siemka. Rozdział cudo, zwłaszcza scena w stołówce... I uśmiech sam się wkrada na usta XD Tak, nie mogę się doczekać Memoriału, zwłaszcza tego pięknego meczu Polska - Serbia ;) Weny kochane :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ocho, Wronka jest zazdrosny :) Świetny i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :) super ����

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)