piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 15

Rozdział 15



[Kamila]

- Co?!

- Mama do mnie zadzwoniła z prośbą, abym przywiózł i pokazał im swoją dziewczynę.

- O nie! Mowy nie ma! Nie zgadzam się! Znajdź sobie kogoś innego!

- Ale to nie może być ktoś inny!

- To jedź sobie sam! Ja zostaję tutaj!

Wrona bezradnie pokręcił głową, jednak do głowy wpadła mu "wspaniała myśl" i zostałam przerzucona przez jego ramię. Zaczęłam okładać go pięściami po plecach. Wierciłam się, ale nie dane mi było się wyswobodzić .

- Nie wierzgaj się tak! - rozkazał. - Tak przy okazji... Ładny tyłeczek.

- Obiecuję ci, że jak tylko mnie puścisz to zakończysz swój żywot. Przecież my nawet ze sobą nie jesteśmy!

- Co nie przeszkadza nam by jednak zacząć...

- Że co proszę?!

Zdjął mnie ze swoich pleców i postawił na ziemi, obracając przodem do siebie. Spojrzał mi prosto w oczy i zrezygnowany zacisnął usta w wąską kreskę.

- Proszę... - wyszeptał po chwili. Zaskoczył mnie wielkością swojego słownika. Proszę państwa! Andrzej Wrona zna takie słowo jak: Proszę!!! Świat dobiega końca. - Proszę, zrób to dla mnie... Taki prezent świąteczny.

- Świat to nie instytucja do spełniania życzeń, a ja Mikołajem nie jestem. A tak poza tym... Jaka normalna dziewczyna chciałaby mieć za chłopaka PlayBoya, egoistę i zboczeńca?!

- To powiedz mi, jaki facet przy zdrowych zmysłach chciałby mieć za dziewczynę pyskatą, wybuchową z awersją do mężczyzn kobietę?!

Kłóciliśmy się jeszcze przed chwilę. Potem zaczęliśmy się mierzyć wzrokiem.

- Co będę z tego mieć?- zapytałam po chwili.

- Przyjemność z faktu towarzyszenia mi?

- Nie! Już wiem! Dzień szczerości!

- Niech ci będzie... Ale pod jednym warunkiem!

- Jakim?

- Od dzisiaj do powrotu reszty watahy będziemy parą! Możesz to potraktować jako ciąg dalszy naszego zakładu.

- NIECHĘTNIE przystanę na takie warunki, ale raz kozie śmierć. Zgadzam się. Jest tylko mały problem... nie mam odpowiedniego stroju...

- To nie problem. A właśnie! Zapomniałbym! Ruda kazała ci coś przekazać.

Wrona wręczył mi średniej wielkości pakunek. Otworzyłam go. Moim oczom ukazała się piękna, czarna sukienka z rękawem 3/4, która sięgała przed kolano. Idealna na ważniejsze okazje. Obiecałam sobie, że dorwę Olkę po jej powrocie i uduszę ze szczęścia.

- A i jeszcze jedno... Jutro rano wyjeżdżamy...

Resztę dnia spędziliśmy osobno, nastrajając się mentalnie przed jutrzejszym spotkaniem. Wieczorem, po całym dniu intensywnego myślenia położyłam się do łóżka. Chwilę później, tuż obok mnie zmaterializował się Andrzej.

- Pan w jakiej sprawie? - spytałam zdziwiona

- Yyy... Iść spać? - sprecyzował, kładąc się przy moim boku. - Ze swoją DZIEWCZYNĄ?

- Powtórka z Niemiec? Już mówiłam... Nie będę spać w jednym łóżku z facetem, z którym nie jestem!

- Ale my jesteśmy razem!!!

- Na niby!

- Nie ująłem tego w naszej umowie, więc jesteśmy parą z prawdziwego zdarzenia. Dlatego "kochanie" bądź tak dobra i skończ swoje nędzne wymówki, bo będę zmuszony cie uciszyć.

- Ciekawe w jaki sposób? Chociaż wolę nie wiedzieć... Jedno z nas się stąd wynosi: Ty albo ja! Wybieraj!

Nie czekałam na jego odpowiedź. Wstałam z łóżka i zmierzałam do drzwi by udać się do jego sypialni. Co jak co, ale w salonie nie mam zamiaru spać! Co to, to nie! Złapałam za klamkę w chwili gdy on chwycił mnie za rękę, odwracając w swoją stronę, i przygwoździł do ściany. Zabijałam go wzrokiem, aczkolwiek nic sobie z tego nie robił.

- Zadam ci jedno pytanie, a ty jako grzeczna dziewczynka odpowiesz na nie szczerze... Dobrze?

- Czy powiedziałeś całkowitą prawdę, chociaż raz od chwili urodzenia? Ja niestety nie. Cały czas zdarza mi się kłamać. Ale czy ktokolwiek może być szczery przez całe swoje życie? - odparłam.

Zatkało go. Po raz pierwszy, Dziobaty nie wiedział co odpowiedzieć. Intensywnie myślał nad sensem mojej wypowiedzi. Chyba użyłam zbyt trudnych terminów.

- Ludzie nie są tacy idealni - kontynuowałam swój wywód - wszyscy kłamią. Mimo to, ja nie mówię kłamstw, które mogłyby ranić innych.

- Na tym świecie są dobre i złe rzeczy, dobrzy i źli ludzie, ale jeśli w tej chwili rzeczy są złe, możemy je zmienić - przytaknął. - A wracając do poprzedniego tematu - dlaczego jesteś tak źle nastawiona w stosunku do mężczyzn?

- Nie można udawać miłości, bawiąc się uczuciami innych. Zawsze trafiałam na dupków, toteż postanowiłam podchodzić do facetów z dystansem. Tyczy się to również ciebie i naszego pierwszego spotkania. Nie chcę "być" z kimś, kto traktuje kobiety jak zabawki. Kto zmienia je jak rękawiczki. Nie chcę ranić i być raniona... Czy proszę o zbyt wiele?

Andrew przyglądał mi się w milczeniu. Nagle zaczął gładzić mnie po policzku.

- Przepraszam - powiedział po chwili. Czyli jego słownik jednak nie jest tak ubogi jak myślałam. - Przepraszam, że jestem takim dupkiem, ale uwierz mi, że mam swoje powody. Powiem ci o nich jutro, bo teraz idziesz spać...

Siatkarz okazał się na tyle miły, że zaniósł mnie do łóżka i opatulił kołdrą. Zamierzał wyjść, ale chwyciłam go za koszulkę.

- Skoro jesteś moim "chłopakiem" i wszystko sobie wyjaśniliśmy, chciałam ci podziękować. Dziękuję i dobranoc.

- Ej no... A nie mogę chociaż być przy tobie dopóki nie uśniesz? Pary tak robią.

Odsunęłam kołdrę i położyłam się na drugiej połowie łóżka. Poklepałam miejsce obok, które po chwili zajął Andrzej. Zgasiłam światło i starałam się usnąć. Nie byłam jednak w stanie. Środkowy twierdząc, że nie chcę go tak szybko opuścić objął mnie i przysunął w swoją stronę. Położyłam mu głowę na ramieniu i wdychając jego zapach, usnęłam.

Obudziło mnie przeczucie, że jestem obserwowana. Leniwie uniosłam powieki i spojrzałam w stronę drzwi. W progu stał, opierając się o framugę, nie kto inny jak gospodarz tego mieszkania.

- Dzień dobry, śpiąca królewno – przywitał się. – Twój czas operacyjny na ogarnięcie się wynosi… Szybko. Pamiętaj by spakować się na najbliższe kilka dni.

Zrezygnowana zakryłam głowę kołdrą. Wrona nie był jednak tak łaskawy i zerwał ze mnie okrycie. Menda, wskoczył na łóżko prawie mnie przy tym przygniatając.

- Wstawaj! Inaczej sam będę zmuszony ściągnąć cię z łóżka... Nie żeby mi to w jakimś stopniu przeszkadzało.

Niechętnie zwlekłam się z wygodnego posłania, ruszyłam do łazienki po drodze łapiąc pierwsze lepsze rzeczy z torby. Pomieszczenie opuściłam ubrana w czarne rurki z wysokim stanem i limonkową bokserkę. Rozpuściłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy z powrotem do torby, którą wzięłam ze sobą z powrotem do kuchni. Tam czekała na mnie gorąca kawa. Wypiłam ją i spojrzałam na wpatrującego się we mnie siatkarza.

- Jakoś nie specjalnie ci się spieszyło – podsumował. – Jednak muszę przyznać, że nadrabiasz wyglądem... Czy mi się zdaję, czy może urosłaś?

- Ta... Urosłam dziesięć centymetrów w ciągu kwadransa... Pomyśl ty czasem... Podobno mieliśmy jechać...

Spakowaliśmy nasze bagaże do BM’ki środkowego i ruszyliśmy do Warszawy.


[Ola]

Dwudziestego drugiego grudnia obudziłam się nadzwyczaj wcześnie. Byłam podekscytowana - miałam pierwszy raz odwiedzić Serbię oraz poznać rodzinę Alka. W trakcie śniadania w nasze skromne progi zawitał Alex z walizką. Przywitałam go szybkim całusem w usta i zaproponowałam tosty z serem i pieczarkami, które chętnie zjadł, a następnie wyszłam do łazienki się przebrać. Chciałam wyglądać elegancko, ale na luzie, jednocześnie tak, żeby było mi wygodnie w podróży, dlatego postawiłam na miętowe rurki, czarną luźną koszulę oraz wysokie botki na grubym obcasie.

Później Kamila odwiozła nas na lotnisko, gdzie oczywiście zrobiłam jej kazanie na temat "co jej wolno, a co nie". Co jak, co, ale Mała, to czasem jeszcze zachowuje się jak dziecko. Zresztą zawsze mam w stosunku do niej opiekuńcze odruchy. Po kilkudziesięciu minutach odprawy wreszcie usiadłam z Alexem na naszych fotelach w samolocie.

- Twoi rodzice nie są źli, że przyjeżdżasz z dziewczyną? - zapytałam nagle.

- Jakby ci to powiedzieć... Moi rodzice o tym nie wiedzą... Zresztą nawet nie wiedzieli kiedy ja miałbym przylecieć...

Zacisnęłam ręce w pięści.

- Alex, czy ty chcesz mi właśnie powiedzieć, że prawdopodobnie na mój widok twoi rodzice będą zszokowani?! - powiedziałam podniesionym głosem.

- Kochanie... No, spokojnie... - Próbował rozluźnić moje napięte palce. - To taka niespodzianka jest... A poza tym na pewno cię polubią! Misiu... Nie gniewaj się... Kochanie...

Spojrzałam na niego przez zmrużone oczy.

- Jeszcze raz postawisz mnie w takiej sytuacji, a pożałujesz - zagroziłam, lecz szybko się uspokoiłam. Co ma być to będzie, nieprawdaż?

Po niepełnych dwóch godzinach lotu znaleźliśmy się na belgradzkim lotnisku, skąd Aleksandar szybko nas wyprowadził. Udało nam się od razu znaleźć wolną taksówkę, jednak Alek powiedział, że najpierw zabiera mnie na kawę, a dopiero później do domu. Skardalija to stara uliczka z licznymi kawiarenkami i to właśnie do jednej z nich zabrał mnie atakujący. Po tej krótkiej przerwie kolejny raz wsiedliśmy do taksówki, która tym razem zawiozła nas do miejsca docelowego - rodzinnego domu Atanasijevicia.

Stanęłam przed bramą i ogarnęła mnie trema. Bałam się, że źle wypadnę i rodzice Alka mnie nie polubią. Po krótkiej chwili Alex dołączył do mnie i uspokajająco złapał mnie za rękę, a w drugiej trzymał uchwyty naszych walizek. Razem przeszliśmy przez furtkę i stanęliśmy przed drzwiami frontowymi. Mój chłopak oczywiście miał klucze, ale nie zamierzał ich użyć, dlatego też mocno nacisnął przycisk dzwonka.

Po chwili drzwi uchyliły się i ujrzałam starszą, dosyć wysoką brunetkę. Musiała to być mama chłopaka, ponieważ miała identyczne oczy i nos. Zdziwiona spojrzała na siatkarza i mocno go przytuliła. Gdy tylko Alex, uwolnił się z czułego uścisku rodzicielki, zaczął mnie przedstawiać.

- Mamo, chciałem zrobić wam niespodziankę i przywiozłem ze sobą Olę - opowiadałem ci o niej, to moja dziewczyna - powiedział z uśmiechem po angielsku, tak, żebym wszystko rozumiała.

- Dzień dobry, bardzo mi miło panią poznać. Przepraszam też, że tak bez żadnej zapowiedzi, ale dopiero dzisiaj dowiedziałam się, że Alek nic państwu nie powiedział o naszym przyjeździe...

- Nic się nie stało, zapraszam do środka, zaraz zawołam męża, to się zapoznacie, usiądziemy sobie, porozmawiamy... Wejdźcie dzieciaki! - rzuciła i zniknęła w innym pomieszczeniu.

Spojrzałam na atakującego. Był zadowolony i ja również - nie sądziłam, że zostanę tak spokojnie przyjęta. Alex zabrał ode mnie mój płaszcz i zaprowadził mnie do przestronnego salonu, gdzie usiedliśmy wygodnie na kanapie. Chwilę później pojawili się razem rodzice chłopaka. Byli do siebie bardzo podobni. Wstałam, grzecznie przywitałam się z Aleksandarem Seniorem i kolejny raz wygodnie rozsiedliśmy się. Pani domu przygotowała dla nas grzane wino oraz przekąski, które szybko spałaszowaliśmy.

Rozmawialiśmy niemalże całe popołudnie i wieczór, a ja znalazłam wiele wspólnych tematów z Atanasijeviciami. Oboje byli lekarzami, a ja również podążałam tym szlakiem. Dowiedziałam się wielu faktów z dzieciństwa Alexa, a gdy wtuliłam się w Serba, jego ojciec przyznał, że po raz pierwszy widzi go w takim stanie i muszę być naprawdę wyjątkowa, skoro zdołałam zamieszkać w sercu jego syna. Zarumieniłam się mocno, a Alek splótł swoje palce z moimi.

- Mówiłem wam, że jest inna niż wszystkie - oznajmił siatkarz. - Nie będziecie mieć nam za złe, jeśli już się położymy? Musieliśmy wcześnie wyjechać na lotnisko...

Rodzice stwierdzili, że jak najbardziej, powinniśmy iść odpocząć. Wstaliśmy z kanapy, a Aleksandar zaprowadził mnie na pierwsze piętro, gdzie znajdował się jego pokój. Opowiedział mi, że co prawda rzadko tu przebywa, ale sam go urządził i ma tu wiele osobistych rzeczy. Otworzył przede mną czarne, drewniane drzwi, a moim oczom ukazało się dosyć duże szmaragdowe pomieszczenie z czarnymi meblami - dużym łóżkiem, biurkiem, regałem oraz szafą. Na ścianie wisiał plazmowy telewizor, na półkach stały liczne puchary, dyplomy i zdjęcia.

Podeszłam bliżej i zaczęłam je oglądać. Wzięłam do rąk jedną ramkę, z fotografią przedstawiającą dwunasto-, może trzynastoletniego Alexa, na hali sportowej ze złotym medalem na szyi. Miał długie, sięgające do ramion loczki, zebrane do tyłu opaską. Poczułam, że siatkarz przysunął się do mnie, oplótł mnie rękami w pasie i położył swoją głowę na moim ramieniu.

- Byłeś słodkim chłopcem - zaśmiałam się - wyglądałeś, niemalże jak aniołek!

- Teraz już nie jestem słodki? - zapytał ze smutkiem w głosie. Odchyliłam głowę na bok i spojrzałam na niego.

- A jak sądzisz? - On również przekręcił głowę i spojrzał mi w oczy. - Dla mnie jesteś najsłodszy na świecie, wiesz? Niczym nasza ulubiona Milka - rzuciłam i musnęłam jego usta.

Obróciłam się i zaplotłam ręce na jego szyi i pogłębiłam pocałunek. Nagle jednak usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju. Szybko odskoczyłam od chłopaka, niemalże wypuszczając z ręki ramkę ze zdjęciem. W progu ujrzałam rozbawionego tatę Alka.

- Spokojnie dzieciaki, przyniosłem wam tylko ręczniki. Nie musicie od siebie odskakiwać - puścił do mnie oczko - też w końcu kiedyś byłem młody...

Zażenowana wymruczałam słowa podziękowania, a gdy tylko senior opuścił pomieszczenie dźgnęłam Aleksa palcem w tors.

- Ty! To twoja wina! Żadnego więcej całowania się przy twoich rodzicach, zrozumiałeś? - zapytałam poważnie.

- No, ale co ja takiego zrobiłem? - wyrzucił. - Miśku, przecież on nam nic nie powiedział, wyluzuj...

- Ale to było żenujące!

- Przestań marudzić, chodźmy pod prysznic...

- Chyba sobie żartujesz, że... - nie dałam rady nic powiedzieć, bo Atanasijević skutecznie zatkał moje usta swoimi.

Wykorzystując moją chwilę nieuwagi, podciął ręką moje nogi w kolanach i zaniósł mnie do łazienki. Obrażona nie odezwałam się do niego ani słowem, jednak chwilę później zasnęłam wtulona w jego klatkę piersiową...



[Kamila]

Po dwóch godzinach podróży, które dla mnie były wiecznością, dotarliśmy wreszcie do miejsca docelowego. Andrew chciał się wykazać i jako dżentelmen otworzył drzwi samochodu od strony pasażera. Bagaże postanowiliśmy wyjąć później. Trzymając się za ręce (normalnie gdzie to zapisać?) powędrowaliśmy w kierunku drzwi państwa Bukowskich. W drodze tutaj zostałam poinformowana, przez samego środkowego, iż ma on młodszego brata – Maćka, jednak są oni tylko rodzeństwem przyrodnim. Nie wypytywałam o więcej. Takie informacje w zupełności mi wystarczały.

Zapukaliśmy do drzwi. Otworzył je nam młody chłopak, na oko stwierdziłabym, że licealista.

- Hejka, Młody! – przywitał się siatkarz. – Rodzice w domu?

- Andrzej! – krzyknął w odpowiedzi i rzucił się dosłownie na mojego towarzysza. – Rodzice są w kuchni... A tak poza tym... Kim ona jest?

- Yyy....  - inteligentnie. – Jestem Kamila – wyciągnęłam rękę na powitanie.  – Miło mi.

- Maciek – Niechętnie uścisnął moją dłoń. – Zapraszam do środka...

Zestresowana przekroczyłam próg mieszkania. Nie wiedziałam czego mogłabym się spodziewać. Zdjęłam płaszcz oraz buty i dołączyłam do braci siedzących w salonie. Chwilę potem dołączyli do nas rodzice. Przedstawiłam się ładnie, na co odpowiedzieli dużym entuzjazmem. Miałam nadzieje, że mnie polubili. Zostawiłam mężczyzn samych i udałam się do kuchni, by pomóc jego mamie w przygotowaniach. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy z życia Andrzeja oraz otrzymałam kilka porad odnośnie kuchni. Śmiałyśmy się i jakoś nie zanosiło się na szybki koniec.

- A u was, co tak wesoło? – spytał Dziobaty, gdy tylko wszedł do pomieszczenia i przytulił swoją rodzicielkę.

- Wiesz... Usłyszałam bardzo ciekawą historyjkę z twojego dzieciństwa – sprostowałam i posłałam mu pełen satysfakcji uśmiech.

- A mianowicie?

- Kiedy miałeś sześć lat, a twoja mama była wtedy w ciąży, zacząłeś mieć obsesje na punkcie bajki o Rumcajsie. Pewnego dnia założyłeś białą koszulę, czerwony kapelusz i namalowałeś sobie czarną farbą brodę. Nie dość, że zakosiłeś mamie kozaki na obcasie, to jeszcze wybiegłeś z mieszkania w czeluście Warszawy.

- Mamo!!! Dlaczego jej to powiedziałaś?! Przez to teraz moja przyszłość jawi się w ciemnych barwach – zażartował Skrzat i przytulił się do moich pleców. Sięgnął ręką po plasterek pokrojonego już pomidora...

- Gdzie mi z tymi łapami?! – zdzieliłam go szmatką w ramię. Roześmiane Ptaszysko wyszło z kuchni, zostawiając nas same.

- Ładnie razem wyglądacie – stwierdziła pani Bukowska. – Przynajmniej między wami da się dostrzec jakieś uczucie... To nie to, co było z Mileną...

- Przepraszam, ale nie mam pojęcia o czym pani mówi...

 - Ach... Przepraszam... Jak zwykle gadam za dużo... Po prostu myślałam, że wiesz... Jak już zaczęłam, to skończę... Bo widzisz... Andrzejek był z Mileną trzy lata. Dobrze im się wiodło... Synuś miał w planach nawet się jej oświadczyć, jednak nie wiadomo dlaczego zostawiła go, ot tak sobie, bez słowa wyjaśnienia... Mam nadzieję, że nie odbierasz tego jakbym ją obgadywała... Jestem z nią w dobrych stosunkach. Oni również... Przyjaźnią się...

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Zostałam poproszona, by je otworzyć. Teraz przede mną stała wysoka, ciemna blondynka o niebieskich oczach. 

Jak mniemam była to Milena we własnej osobie.



_________________________

Cześć Misiaczki! :)
Jak wam się podobało?

Jak myślicie? Jak wypadnie spotkanie  z Mileną?

Dedykujemy ten rozdział Red Criminal!
Dziękujemy, że zostałaś mimo, że nie przepadasz za siatkówką ;*

Standardowo widzimy się za tydzień ;*

Hachiko&Iadala


PS. Za 26 dni Wigilia! :D
Czy ktoś już się cieszy na tę myśl? :D

Uwielbiająca Boże Narodzenia Iadala, która już od kilku dni podśpiewuje kolędy i świąteczne piosenki ;)




5 komentarzy:

  1. Ohoho coś zaczyna iskrzyć między Andrzejkiem a Kamilą. No i dobrze! :D Ciekawe, jak rozwinie się dalsza część pobytu w Wawie. I jak Milena zareaguje na wiadomość o Kamili... Do za tydzień! Weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne *.*
    Andrzej coś chyba zaczyna czuć do Kamili, a on jej też obojętny nie jest ;) Ola i Alex tacy :3 Milena...Ciekawe jaka bd jej rekacja na osobę Kamili?
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde, rozdział dla mnie?:D Jak miło:D Dziękuję ;) Lubię nie lubię... nie interesuję się siatkówką po prostu. Obejrzeć czasem mogę, ale nie fascynuję się, o. Tak to ujmę;D
    A więc Andrzej jest jaki jest przez tę sytuację z Mileną.. To by wiele wyjaśniało. Tylko jestem ciekawa jakim cudem oni się po tym wszystkim przyjaźnią. Zostawiła go ot tak, a on nie ma do niej żadnego żalu? Zastanawiające. Ciekawa jestem czy ta wiadomość coś zmieni w jego "związku" z Kamilą. No i czy ten związek będzie kiedyś prawdziwym związkiem.
    Alex i Ola są słodcy:D Dobrze, że jego rodzice dobrze ją przyjęli. To ważne. I nie dziwię się, że poczuła zażenowanie gdy ojciec nakrył ich na całowaniu. W końcu dopiero co się poznali (ona i rodzice), a tu takie sytuacje;D
    Pozdrawiam!
    I zapraszam do siebie, na nowe rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po naszej stronie :D
      Powiem Ci, że mam tak z wieloma rzeczami - szczególnie sportami - oglądnąć oglądnę, ale nic więcej - natomiast siatkówka... Cóż, to jedna z ważniejszych rzeczy w moim życiu :)
      Cieszę się, że wreszcie mogę się do Ciebie odezwać, gdyż zazwyczaj pisałaś z Hachiko :D
      I cieszę się, że podoba Ci się nasza historia! :)
      W wolnej chwili *doba jest stanowczo za krótka dla biol-chemów, serio*, jeśli tylko taka się nadarzy, zajrzę do Ciebie! :) Obiecuję!
      Pozdrawiam,
      Iadala

      Usuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)