piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 12

Rozdział 12


[Ola]

Ledwo wczoraj wróciłam z Dortmundu, a już dzisiaj miałam iść na pierwszą randkę z Alexem. Jednocześnie cieszyłam się i stresowałam, bo chciałam, aby wszystko wypadło jak najlepiej. Byłam nim zauroczona, czułam, że pomału zakochuję się w nim i pragnęłam, aby "coś" z tego wyszło. Dwie godziny przed umówionym spotkaniem, zabarykadowałam się w łazience. Po szybkiej kąpieli, podkręciłam moje długie włosy w fale i nałożyłam delikatny makijaż. Na sam koniec założyłam beżowo-brązową, falowaną spódnicę przed kolano, kremowy, koronkowy top i jasne botki na niskim obcasie.

Przez ostatnie pięć minut oczekiwania na siatkarza siedziałam jak na szpilkach, bojąc się, że Aleksandar się rozmyśli. Na całe szczęście, dźwięk dzwonka do drzwi wyrwał mnie ze smętnej zadumy. Atanasijević ubrany w czarne, dopasowane, jeansowe spodnie i beżowo-szarą koszulę wyglądał niezwykle pociągająco. Siatkarz uśmiechnął się i zaoferował mi swoje ramię. Jak się okazało, sam przygotował dla nas kolację i pozbył się swoich współlokatorów, dlatego zmierzaliśmy do jego lokum.


Gdy weszliśmy do ich mieszkania, nie mogłam wyjść z podziwu. Salon Serbów zmienił się nie do poznania. W półmroku odznaczały się dziesiątki świec i piękne nakryty stół dla dwojga. Atakujący odsunął mi krzesło i zniknął na chwilę w kuchni, aby po chwili wrócić wraz z przystawkami i winem. Pory z beszamelem były wręcz nieziemskie.

- Gdzie nauczyłeś się tak gotować? - zapytałam zachwycona.

- Szczerze? - Pokiwałam twierdząco głową. - Nie umiem gotować, a te potrawy ćwiczyłem pod okiem Srećko przez ostatnie dni... - powiedział nieco zawstydzony. Zaimponował mi, przecież mógł zaprosić mnie po prostu do restauracji, ale męczył się specjalnie dla mnie.

Danie główne przerosło moje wszelkie oczekiwania - pierś z kurczaka zapiekana w szynce z serem i warzywami, podawana z pieczonymi ziemnaczkami. Po prostu cud, miód i maliny.

- To jest boskie... - wymruczałam, sącząc białe wino.

Po krótkiej chwili Atanasijević poprosił mnie do tańca. Atmosfera była cudowna, jedynym źródłem światła były świece, a z głośników popłynęły pierwsze nuty "Iris"... Wtuliłam się w siatkarza, ciesząc się, że mój wzrost i obcasy pozwalają na to, abym mogła patrzeć mu w oczy. Wsłuchiwałam się w tekst piosenki.

"And all I can taste is this moment

And all I can breathe is your life

'Cause sooner or later it's over

I just don't want to miss you tonight"

Po pierwszym nieporadnym obrocie zaśmiałam się i wymruczałam razem z piosenkarzem "I just don't want to miss you tonight". Piosenka pomału się kończyła, a my staliśmy wpatrzeni w siebie. Alex delikatnie gładził mnie po policzku, jakby prosząc o przyzwolenie. Zbliżyłam się jeszcze bardziej do niego, a on musnął delikatnie moje wargi. Raz, drugi i trzeci. Zaczęłam coraz śmielej odpowiadać na pieszczoty i wplątując dłoń w jego włosy, pogłębiłam pocałunek.

Nie wiem ile tak trwaliśmy, a gdy oderwaliśmy się od siebie nasze oddechy były mocno przyśpieszone. Oparłam głowę na jego ramieniu i nadal kołysaliśmy się w takt następnych utworów, co jakiś czas skradając sobie całusy. Cieszyłam się jak głupia. Byłam zadowolona, że zaczekaliśmy, aż lepiej się poznamy. Teraz naprawdę chciałam się z nim związać.

Na koniec kolacji Alek przyniósł z kuchni wielki pucharek lodów z bitą śmietaną i owocami. Rozłożyliśmy się na kanapie, a siatkarz wciągnął mnie na swoje kolana. Wtuliłam się w niego i nawzajem karmiliśmy się deserem. Ubrudziłam policzek siatkarza lodami i szybko je scałowałam. Atakujący uśmiechnął się, widziałam, że wpadł na jakiś pomysł. Już po sekundzie na moim nosie widniała wielka kropka z bitej śmietany, którą Atanasijević szybko zmył ustami. Tak samo było z moim policzkiem i linią szczęki. Ostatecznie krem wylądował na moich wargach, w które Alex wpił się namiętnie.

Nasze języki walczyły o dominację w tym słodkim tańcu, a ja wiedziona nagłym impulsem usiadłam okrakiem na jego kolanach. Jego dłonie pieściły moje plecy i masowały pośladki. Zrobiło mi się niesamowicie gorąco. Gdy zaczął schodzić pocałunkami na mój kark i obojczyki, postanowiłam się odezwać.

- Alex, jeszcze nie teraz - szepnęłam zawstydzona i spuściłam wzrok.

- Hej, spokojnie - powiedział, łapiąc moją twarz w dłonie i podnosząc tak, żebym patrzyła mu w oczy. - Rozumiem i przepraszam. To mnie poniosło, tak? Nie masz się czego wstydzić, jeśli chcemy być razem musimy być ze sobą szczerzy, ok? Nie zrobimy nic, dopóki nie będziesz tego chciała, Miśku - uśmiechnął się. Przytuliłam go mocno.

- Jesteś kochany - wymruczałam w jego ramię.

Nie chciałam iść do domu, więc wymyśliliśmy, że obejrzymy jakiś film. Jako, że oboje lubimy science-fiction, padło na "Intruza". Wygodnie położyliśmy się na kanapie, przytulając się do siebie i rozpoczęliśmy seans. Nawet nie wiem kiedy, ale usnęłam... Obudziło mnie głośne chrząknięcie.

- Ładnie to tak, spać ze sobą, skoro zaledwie od wczoraj jesteście razem? - usłyszałam poważny głos... Lisinaca.

- Aleksandarze Atanasijevicu, ile razy mówiłem ci, że masz być gentlemanem? Miałeś nie deprawować nam naszej ukochanej fizjoterapeutki, tylko ładnie odprowadzić ją do domu. Wstydź się, Młody! - powiedział równie poważny Cupković.

- Co się dzieje? - wymruczał zaspany Alek. - Przecież my tylko spaliśmy na kanapie i oglądaliśmy filmy...

Kostek i Srećko wybuchnęli śmiechem. Alex stwierdził, że nie będzie rozmawiał z takimi świrami, po czym zaciągnął mnie do siebie do pokoju. Porozmawialiśmy chwilkę, po czym musiałam się zacząć zbierać, żeby zdążyć na trening. Oczywiście tamta dwójka rozłożyła się wygodnie w salonie i uważnie obserwowała jak się żegnamy. Speszona cmoknęłam szybko atakującego w policzek. Cupko skomentował to po serbsku, na co Lisinac prawie spadł z kanapy, dostając napadu śmiechu. Chciałam odejść, lecz Atanasijević przyciągnął mnie do siebie i pocałował, wykorzystując to, że rozchyliłam wargi. Odwzajemniłam pieszczotę słysząc głośny aplauz z mieszkania.

- Przegląd dentystyczny skończony? - zawołał Kostek, gdy oderwaliśmy się od siebie.

- Wiesz co, w sumie, chyba nie sprawdziłam stanu jego szóstek - odpowiedział mu, pokazując mu język. Tym razem to ja zainicjowałam pocałunek. - Widzimy się na treningu, Mamuciki! - krzyknęłam i posłałam duetowi Cupko&Srećko buziaka, a następnie skierowałam się do siebie do mieszkania, aby wziąć prysznic i wyszykować się do pracy.

Po godzinie usłyszałam dzwonek do drzwi i zdziwiona zobaczyłam Alexa. Przyszedł po mnie, żebyśmy razem mogli iść na halę. Cmoknęłam go w policzek, spakowałam potrzebne mi rzeczy do torby i ruszyliśmy w stronę Energii trzymając się za ręce. Po drodze weszliśmy jeszcze na chwilę do kawiarenki po śniadanie i dlatego gdy doszliśmy na miejsce, to cała drużyna już tam była. Na widok naszych złączonych rąk zaczęły się gwizdy.

- Gratulacje Gołąbeczki!

- No nareszcie Atanasijević!

Nagle Konstantin stanął na środku parkietu i uciszył wszystkich.

- Teraz opowiem wam o czymś, co wprawi was w zdumienie. Okazuje się, że nasz młodziutki atakujący, dziewica nietknięta, potrafi się całować! Widzieliśmy to ze Srećko dziś rano, dacie wiarę? - zapytał całkiem poważnie, a ja zaczęłam się zastanawiać nad stanem jego zdrowia psychicznego.

Drużyna wybuchła śmiechem, a Alex rzucił w niego Mikasą. O dziwo, trafił idealnie w głowę.

- Wy to tak na serio, mówicie? On się całował? Trzeba to gdzieś zapisać! - wykrzyknął Zatorski. - Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. Aleksandar pokaż nam, że jesteś facetem, dalej Młody!

- Jesteście chorzy. Mówię wam, za dużo razy dostaliście piłką, zaszkodziło wam to...

Mimo tego przyciągnął mnie delikatnie do siebie. Szepnął mi do ucha, że przeprasza za taką publiczność i wpił się powoli w moje usta. Pieścił moje wargi, a ja zaplotłam ręce na jego karku i odwzajemniłam pieszczoty, pogłębiając ten pocałunek. Po chwili musnęłam po raz ostatni jego usta i oderwałam się od niego, wiedząc, że nie jesteśmy sami.

- Zadowoleni? - zapytałam zgromadzonych i nie zwracając na nich uwagi, wróciłam do pracy...


[Kamila]

Reszta miesiąca minęła bez większych rewelacji. Dopiero pod koniec listopada razem z Rudą zaczęłyśmy się szykować na imprezę andrzejkową u Wrony. Były to jego imieniny, więc musiałam skołować jakiś zajebisty prezent. Najlepiej taki, przy którym spaliłby się ze wstydu, a jednocześnie chciałby mnie zabić. Postanowiłam mu kupić kilka magazynów PlayBoy'a i ładnie zapakować. Przyjaciółka sprezentowała mu dwa bilety na mecz Legii z Carcovią. Karol niestety nie chciał nam zdradzić co przygotował dla najlepszego kumpla.

Nadszedł dzień upragnionej schadzki. U Wrony miałyśmy być na 20, a reszta dwie godziny później. Przebrałam się więc w skórzane spodnie, top z wizerunkiem Marlin Monroe, jeansową kurtkę i czarne platformy. Górne powieki podkreśliłam czarnymi kreskami i dokładnie wytuszowałam rzęsy. Związałam włosy w luźnego warkocza i usiadłam na kanapie. Chwilę potem dołączyła do mnie Ola. 

Muszę przyznać, że Ruda nie próżnowała. Przyjaciółka wystroiła się w czarną, asymetryczną sukienkę bez ramiączek i czarne szpilki. Całość uzupełniła krwistoczerwoną kopertówką i złotą biżuterią. Rozpuściła i pofalowała włosy. W dodatku zrobiła mocny, ale pasujący do niej smoke-eyes, a usta podkreśliła błyszczykiem. To pewnie z myślą o pewnym serbskim atakującym. Wyszłyśmy z mieszkania i po krótkiej chwili stałyśmy u Andrzeja w salonie, gdzie oprócz nas była tylko Sylwia. 

Jej strój sprawił, że razem z Wikipedią musiałyśmy się powstrzymywać by nie wybuchnąć śmiechem. Dziewczyna Wrony ubrała się w fioletową, metaliczną, plisowaną spódnicę, krótki, zielony top wyszyty cekinami, czarne kozaki i beżową, luźną marynarkę. Usta pomalowała czerwoną szminką, a o oczach nawet nie wspomnę. Całość uzupełniła, srebrną, rzucającą się w oczy biżuterią. 

Współlokatorka wyszła do łazienki w celu "przypudrowania nosa", a ja zajrzałam do kuchni gospodarza. Jak typowy facet był nieogarnięty w sprawach szykowania. Dopadłam do pierwszej szafki i wyciągnęłam z niej szklanki, które postawiłam na pobliskiej tacce. Zaniosłam naczynia do salonu i zastałam tam Blondynkę, która nie garnęła się zbytnio do pomocy. Wolała siedzieć na fejsie w swoim telefonie. Wróciłam po przekąski, których nie było, a miała je kupić Sylwia. Znalazłam tylko alkohol (Któż by się spodziewał?)

Zwerbowałam Olę i wygoniłam ją razem z Wroną na zakupy do najbliższego spożywczaka. Ja natomiast wzięłam się za przygotowywanie drinków. Sama wódka byłaby nudna, więc postanowiłam ją trochę podrasować. Wpadłam do Kłosa po zestaw "małego barmana" i wróciłam do pracy. Co jak co, ale w tej dziedzinie nie miałam sobie równych. Gdy przyjaciele wrócili alkohol był gotowy i stał w bezpiecznym miejscu. Z przyjaciółką przygotowałam przekąski.

Około dwudziestej drugiej zaczęli się schodzić pierwsi goście. Co jak co, ale ich punktualność dawała wiele do życzenia. Na widok samotnych Serbów i Argentyńczyków uśmiechnęłyśmy się pod nosem i na powitanie każdego cmoknęłyśmy w policzek. Reszta mamutów przyszła ze swoimi dziewczynami ewentualnie żonami. Karol z Maćkiem zjawili się na sam koniec. Dopiero gdy wszyscy byliśmy w komplecie zabawa zaczęła się na dobre, a alkohol lał się litrami. Tylko Sylwia siedziała na kanapie i uparcie wgapiała się w ekran telefonu reagując tylko na słowa związane z procentami. Miała słabą głowę i po chwili usnęła. 

Nie bawiliśmy się w wróżby, nad czym bardzo ubolewałam. Nie dane mi było jednak chociaż przez chwilę posiedzieć w spokoju. Co chwilę któryś z mamutów (jak na razie wszyscy z wyjątkiem gospodarza) porywał mnie do tańca. Muszę jednak przyznać, że wiedzą jak się poruszać. W końcu udało mi się doczekać, mimo wielu moich protestów, tańca z Andrew. Na szczęście jeszcze nie otworzył prezentów, co jeszcze przez chwilę dawało mi szansę na bezpieczny powrót do domu. 

Tańczyliśmy do "Let Her Go", zbliżyliśmy się do siebie na minimalną odległość. Andrzej przystawił swoje wargi do mojego ucha i zaczął śpiewać. Jak zaczarowana wsłuchiwałam się w jego głos i analizowałam tekst piosenki. Na koniec utworu, partner cmoknął mnie w policzek i wmieszał się w tłum. Nadszedł czas na otwieranie prezentów. Upominek ode mnie poszedł na pierwszy ogień. Boże miej mnie w swojej opiece! Jubilat otworzył starannie zapakowane magazyny i spojrzał na mnie zdziwiony.

- Wiesz... Pomyślałam, że będziesz mógł się zaspokoić i wyżyć, gdyby Sylwia już ci nie wystarczyła. Nie martw się... Na święta dostaniesz dmuchaną lalkę do kompletu.

Całe towarzystwo wybuchnęło śmiechem. Wiedziałam, że długo już nie pożyję, więc dopadłam do drzwi mieszkania i uciekłam. Dobiegłam do windy widząc, że Wrona szykuje się do zamordowania mojej osoby. Chwilę potem znalazłam się na chodniku przed blokiem. Szłam szybkim krokiem, ponieważ wiedziałam, że w każdym momencie mogłam zostać zaatakowana.

Po kwadransie zaczęłam iść wolniej. Uspokoiłam się trochę i zwolniłam tempo marszu. Teraz stukałam obcasami o powierzchnię chodnika wybijając nimi tylko sobie znany rytm. Nagle czyjeś potężne ramiona chwyciły mnie w pasie i podniosły do góry. Zostałam przerzucona przez ramię oprawcy. Wiedziałam kto nim jest, więc postanowiłam się nie szarpać i nie krzyczeć. Raz tylko uderzyłam go pięściami w plecy. Andrzej jednak nic sobie z tego nie robił i dalej szedł jak gdyby nigdy nic. Po dłuższej chwili, która w ogóle nam nie przeszkadzała, bo każde błądziło myślami gdzie indziej, odezwał się środkowy:

- Puszczę cię pod jednym warunkiem...

- Jakim?

- Przez jeden dzień będziesz "na moich usługach" . Zrobisz wszystko co będę chciał.

- Wiesz, że jesteś zboczeńcem, idiotą, dewiantem, casanovą, erotomanem i kretynem, ale nie mam innego wyjścia. Zgadzam się.

Dotarliśmy do mieszkania Dziobatego. Wszyscy patrzyli jak "ląduję" na ziemi z ramion Ptaszyska. Mieli banany na twarzach z nie wiadomo jakiego powodu. Wróciliśmy do salonu, a ja resztę wieczoru spędziłam z Muzajem.

Zabawa trwała do czwartej nad ranem. Gdy wszyscy już wyszli, ja jeszcze zostałam by pomóc sprzątać. Miała być jeszcze Ruda, ale porwał ją Alex. Będą z tego dzieci! Ja wam to mówię! Wrona zaniósł Sylwię do sypialni dla gości i zaczął sprzątać wraz ze mną. Pracowaliśmy w ciszy, w tle było słychać "Everytime we touch" w wolnej wersji. Środkowy zaszedł mnie od tyłu i przytulił. Wyjął naczynia z moich rąk i postawił je na stole. Odwrócił mnie w swoją stronę i spojrzeliśmy sobie w oczy. Zarzuciłam mu ręce na szyję i zmniejszyłam dzielącą nas odległość do tego stopnia, że stykaliśmy się ciałami. Zaczęliśmy tańczyć przytuleni do siebie. 

W jednej chwili usta Wrony znalazły się na wysokości moich. Nie próbował mnie nimi zaatakować. Zupełnie tak jakby czekał na moje pozwolenie. Nie myślałam zbyt długo, będąc pod znacznym wpływem alkoholu i zainicjowałam pocałunek. Co z tego, że jego dziewczyna spała w pokoju obok?! Na początku były to nieśmiałe muśnięcia warg, które powoli przeradzały się w pocałunki pełne pasji. Andrew rozpuścił moje włosy, które opadły falami na plecy. Siatkarz włożył w nie dłoń i szarpnął. Syknęłam i przygryzłam mu wargę, więc mocniej mnie do siebie przysunął. Odkleiliśmy się od siebie dopiero po chwili, ale Andrzej wciąż wyglądał na zawiedzionego.

- Okay... Podziękowałeś mi ładnie, więc mogę już iść. Polecam się na przyszłość... 

Po tych słowach opuściłam mieszkanie środkowego w zupełnej ciszy i wróciłam do swojego. Ola już spała. Wiedziałam, że będę jej musiała powiedzieć co zrobiłam. Plując sobie w brodę weszłam pod prysznic. Po szybkiej kąpieli położyłam się do łóżka. Niestety nie mogłam usnąć tak szybko, jakbym tego chciała. To przeszywające uczucie jego ust wciąż tkwiło na moich. Uspokoiłam się dopiero po dłuższej chwili i zasnęłam w najlepsze...

_______________________________
Cześć!
Witamy Was w kolejny piątek z kolejnym rozdziałem ze specjalną dedykacją dla ~Sportslivee~, która ostatnio trafiła na naszego bloga! :)

Pierwsza randka, Andrzejki - troszkę się to wydarzyło :) Jak Wam się podobało?

Ostatnio jesteście bardzo mało aktywni :( 
Jeśli już przeczytacie rozdział - zostawcie po sobie chociaż najmniejszy ślad ;)

Miłego Tygodnia! :)
Iadala&Hachiko


8 komentarzy:

  1. Jestem cały czas! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostawiam :*
    Zawsze jestem ale nie w każdej chwili mogę po sobie zostawić ślady ; (
    Randka Alexa i Ruda ♡♡♡
    Andrzejki :3
    Pomysł super i czekam na kolejny :*
    Buziaki :**^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję, że narobiłam zaległości i teraz postaram się być na bieżąco :D Alex i Ruda to takie słodziaczki <3 Serb genialnie wszystko zaplanował i za pewne na długi czas w ich głowie zostanie im ten cudowny wieczór :3 Ola nieco zdziwiła mnie swoją śmiałością ^^ Czyżby coś poczuła do Andrzeja? ^^ Czekam na więcej i pozdrawiam :*
    Genialne *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli dobrze zrozumiałam, to chyba chodziło o Kamilę :)
      Serdecznie dziękujemy za tak miłe komentarze :*

      Usuń
  5. Siedzę sobie na religii, rozmawiamy o buddyzmie i cierpieniu, więc stwierdziłam, że nadrobię zaległości.
    Matko, to jest takie awww ♡.♡ wrócę z komentarzem wkrótce, ale Aleczek <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po blisko trzymiesięcznej nieobecności jestem! Mam nadzieję, że się cieszycie! :) Na wstępie pragnę Was gorąco przeprosić za swoją dość długą nieobecność. Nie potrafiłam znaleźć czasu dla swojego blogowego światka, ten rzeczywisty pochłania całą moją uwagę. Gdyby nie fakt, że nie mogłam ostatnio spać po nocach, pewnie wciąż by mnie tu nie było... Ale do rzeczy (czytałam rozdziały przez kilka dni, więc mogę poprzeinaczać nieco to, co napisałyście, ostrzegam) xD
      Zapadło mi w pamięć kilka scen i to na nich pragnę się skupić. Po pierwsze Cupko-stylista dbający o ubiór Oli. Zaczęłam śmiać się jak opęta, gdy czytałam ten fragment. To było świetne, gratuluję wyobraźni. I nie zazdroszczę biedaczce, sama na jej miejscu chyba umarłabym ze wstydu :C
      Czy wspominałam już, że nienawidzę Andrzeja? Wiem, że tak - wspominam o tym w każdym komentarzu, który piszę i pewnie jeszcze długo będę o tym wspominać. Ależ ten człowiek mnie irytuje... I zdecydowanie na zbyt wiele sobie pozwala. Jak można robić komuś nadzieję, a potem znaleźć sobie pijawkę w postaci Sylwii? (Swoją drogą, w tym miejscu chciałabym wyrazić swoje niezadowolenie z powodu doboru tego imienia. Każda Sylwia jaką znam to kochana osoba... xD). Szczerze powiedziawszy, nigdy nie dbałam przesadnie o swój wygląd, o ubiór etc. Ale kiedy przeczytałam o Sylwii w andrzejkowym wydaniu nagle zaczęłam doceniać swoje wyczucie gustu i koloru :D
      Wizyta u Roberta L. Hmm, przyznam, że nie przepadam za tym panem. Może nie tyle za nim, bo on właściwie nic złego nie zrobił, a za jego żonką, która wyskakuje mi z lodówki. #JakŻyć? Andrew ma tupet. Na jego miejscu nigdy nie zaprosiłabym Kamili.Ciekawe co o takich wyjazdach z 'przyjaciółką' sądzi Sylwia. (Tak właściwie zauważyłam, że czepiam się tej laseczki chociaż ona nie robi nic złego, tylko jest głupia. Chyba popełniam błąd krytykując ją. To po Wronie powinnam jechać xD). W ogóle to uwielbiam Olę. Dostrzegam kilka podobieństw między nami. Miała dość gadania Ani L. - ja też mam dość ilekroć przeczytam jakikolwiek jej wpis albo zobaczę w reklamie maszynek do golenia </3 Poza tym mamy podobny gust jeśli chodzi o mężczyzn. Sama również zakochałabym się w Aleczku.
      A skoro o nim mowa, przejdę do tego, co w tych kilku rozdziałach podobało mi się najbardziej. Alek. I Lisinac. To w ogóle moi dwaj ulubieni siatkarze (z czterech ulubionych XD) i cieszy mnie ich relacja - że są sobą i dla siebie, o. To kochane, że Alexandar nauczył się dla Oli gotować (i to pod okiem takiego przystojnego kucharza). Cieszę się, że to doceniła.
      O, i jeszcze akcja z czildierkowaniem! :D Mega słodka, jestem jak najbardziej na tak!
      Generalnie bardzo brakowało mi tej historii (a zwłaszcza Alka xD) i cieszę się, że zechciało mi się ruszyć tyłek, aby nadrobić zaległości.
      Nawiązując jeszcze do ostatniego komentarza (z 4. września), Iadalo, jestem na profilu matematyczno-fizyczno-informatycznym xD W naszej szkole w sumie są tylko takie O.o'
      Wolę nie czytać tego, co napisałam powyżej, w tym komentarzu...
      Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że uda mi się go w miarę szybko przeczytać i skomentować.
      Całuski :*
      Cierpienie [zostan-z-nami]

      Usuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)