sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 14

Rozdział 14


Muzyka

[Ola]

Dwudziestego grudnia po powrocie z Częstochowy, gdzie gładko wygraliśmy 3:0, a Karol zgarnął statuetkę MVP, postanowiłam spędzić cały wolny poranek z Alexem. Byliśmy nieco zmęczeni, więc po prostu leżeliśmy na kanapie wtuleni w siebie i oglądaliśmy różne filmy. Czułam, że siatkarz chce mi coś powiedzieć, bo cały czas przygryzał wargę i delikatnie jeździł swoimi palcami po moim przedramieniu. Wreszcie nie wytrzymałam i postanowiłam się odezwać.

- Alex, coś się stało?


- Nie! - zaprzeczył gwałtownie. Spojrzałam na niego z powątpieniem, więc westchnął. - Po prostu, mam dla ciebie pewną propozycję... - Wzrokiem zachęciłam go do dalszej opowieści. - Nie wiem, czy się zgodzisz, chociaż wszystko jest już załatwione... Chciałbym abyś poleciała ze mną na święta do Belgradu.

Patrzyłam na niego, a w mojej głowie kotłowały się miliony myśli. Nie byłam gotowa na takie coś. Z drugiej strony, dzięki temu poczułam, że Aleksandar traktuje mnie poważnie, skoro chce przedstawić mnie swojej rodzinie...

- Jesteś pewny, że tego chcesz? Że to nie za szybko?

- Tak. Chcę, żebyś poznała moją mamę, tatę, chcę, żeby oni poznali ciebie. Jestem pewny tego, że kocham cię jak wariat i dlatego chcę żebyś była częścią mojego życia... Zgodzisz się na wylot?

- Alek musiałabym być głupia, żeby powiedzieć ci po takim wyznaniu "nie" - powiedziałam i cmoknęłam go w usta.

Słodką chwilę przerwał nam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Kamila z Andrzejem zaproponowali nam wypad do Łodzi na zakupy świąteczne. Zgodziłam się, w końcu w natłoku spraw nie zakupiłam jeszcze wszystkich prezentów, a za dwa dni mieliśmy wylecieć do Serbii. Streściłam Alexowi plan na dzisiejszy dzień i rzuciłam, że idę pod prysznic.

- A może tak wspólnie pójdziemy? - zapytał z cwaniackim uśmiechem.

- Tak, tak i spędzimy tam dwie godziny, tak jak ostatnio! Co to, to nie, mój drogi! Za godzinę mamy być gotowi! - krzyknęłam i zamknęłam się w małym pomieszczeniu.

Po ekspresowej kąpieli i wysuszeniu włosów stwierdziłam, że mam jeszcze ponad czterdzieści minut czasu, dlatego włączyłam na telefonie świąteczną playlistę i zabrałam się za nałożenie delikatnego makijażu. Kwadrans później opuściłam pomieszczenie i w szlafroku skierowałam się do garderoby. Założyłam świąteczną, czerwoną bluzę, białe rurki i szkarłatne botki, po czym podśpiewując "All I want for Christmas is you" podeszłam do Alexa i uwiesiłam się na jego szyi.

- I just want you for my own, more than you could ever know, make my wish come true, all I want for Christmas is you, you baby! - zanuciłam wprost do ucha atakującemu, za co zostałam nagrodzona długim pocałunkiem.

Pomału ubraliśmy ciepłe kurtki i zeszliśmy do garażu, gdzie już czekała na nas pozostała dwójka. Uśmiechnęłam się widząc, że się nie kłócą. Zabrałam Andrzejowi kluczyki do jego BMW i mimo jego protestu, szybko wślizgnęłam się na miejsce kierowcy. Droga do Łodzi minęła nam w miarę gładko, gdyż przez całą godzinę śpiewaliśmy świąteczne piosenki, kolędy i pastorałki. Alex dzielnie walczył i w trakcie piątej próby niemalże idealnie zaśpiewał refren "Kolędy dwóch serc".

W Olimpii postanowiliśmy się rozdzielić. Jako najlepiej zorganizowana osoba w tym towarzystwie postanowiłam wziąć na siebie obowiązek zakupu ozdób do domu i brakujących produktów spożywczych. Najpierw jednak szybko odwiedziłam parę innych sklepów i skompletowałam swoje prezenty, na koniec zostawiając sobie wizytę w Realu.

Dwie i pół godziny później wreszcie dotarłam do kawiarenki w której czekała na mnie Kamila. Ku mojemu niezadowoleniu dosiadło się do nas jakiś dwóch chłopaków, na szczęście nie minęło nawet pięć minut, a doszli do nas nasi siatkarze. Alex przytulił mnie mocno, a Andrzej przykleił się do Małej, dzięki czemu nowi koledzy, szybko się zmyli.

Półtorej godziny później byliśmy już w naszym mieszkaniu, "nasi" dzielni mężczyźni wnieśli pakunki do kuchni. Szybko rozpakowałam produkty spożywcze i przeniosłam swoje prezenty do mojego pokoju. Zabraliśmy się za przystrojenie salonu. Ja wraz z atakującym rozwieszałam lampki na oknach oraz przykleiłam parę naklejek w kształcie śnieżynek, a Kamila i Andrzej przykleili czerwone sznury małych, białych, ledowych lampek wzdłuż wszystkich półek, po czym rozłożyli parę małych, kryształowych figurek.

Oczywiście nie obyło się bez zabawy! Wrona, gdy tylko podszedł i stwierdził, że krzywo powiesiłam śnieżynkę w stosunku do oświetlenia, oberwał nią po nosie w efekcie czego cała jego twarz iskrzyła się od srebrnego brokatu. Obrażony usiadł na kanapie i przyglądał się temu co robimy. Alex przyniósł sztuczny śnieg w sprayu i plastikowe szablony, więc zaczęliśmy nadal ozdabiać nasze okna.

Atanasijević skupiony przyłożył ostatni wzór do szyby, a ja z uśmiechem na ustach, skierowałam substancję wprost na jego włosy. Uwierzcie mi, Aleksandar z przyprószonymi loczkami to najsłodszy widok na świecie. Atakujący posłał mi mordercze spojrzenie i przyciągnął do siebie. Parę sekund później w moich włosach znalazła się cała zawartość tubki ze złotym brokatem.

- Alex! - pisnęłam i zaczęłam kręcić głową, próbując wytrzepać, choć troszkę połyskującego proszku.

Czując, że wpadł mi on do oczu, chciałam ponownie go okrzyczeć, jednak gdy tylko uchyliłam usta, poczułam jego wargi na swoich.

- Już nie jesteś na mnie zła? - zapytał z uśmiechem, gdy tylko odsunął się delikatnie ode mnie.

Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo z drugiego końca pomieszczenia dotarł do nas przeraźliwy pisk. Andrzej wrzucił Kamili za koszulkę garść śniegu, a ona w zemście zaczęła gonić go po całym pokoju. Oczywiście skończyło się to tym, że oboje przykleili się do siebie, więc złapałam Alexa za rękę i zaciągnęłam do swojego pokoju.

Wyciągnęłam kolejne komplety lampek i razem z pomocą atakującego szybko rozwiesiłam je na oknie i półkach. Zmęczona położyłam się na łóżku, a siatkarz poszedł w moje ślady i po chwili jego twarz znalazła się tuż obok mojej. Uwielbiałam, kiedy był blisko mnie, więc uśmiechnęłam się gdy przyciągnął mnie do siebie i zaczął delikatnie muskać moje plecy pod bluzą. Pocałowałam go krótko i z lekkim westchnieniem oderwałam się od niego.

- Jestem wyczerpana - rzuciłam nadal się uśmiechając.

- To może teraz pójdziemy wziąć ten wspólny prysznic? - zaproponował, a ja spojrzałam na niego sceptycznie.

Roześmiałam się widząc jego niewinną, proszącą minkę. Wstałam z łóżka i złapałam swoją piżamę.

- No chodź ze mną, ty mój Erotomanie! - powiedziałam, biorąc do rąk swoją piżamę. Dwa razy powtarzać nie musiałam, gdyż chwilę później wspólnie wpadliśmy do łazienki. A co tam robiliśmy? Pozostawię to waszej wyobraźni...


[Alex]

Wpadłem uśmiechnięty do domu, w którym ostatnio coraz rzadziej bywałem. Mieszkanie, a właściwie pokój mojej dziewczyny stał się moim drugim domem. W salonie zastałem Srećko i Cupka grających w Fifę na PlayStation.

- Witamy Atanasijevica, gdzie to się znowu było? - zagaił Kostek. - Ładnie to tak deprawować Rudą?

- A ty jak jesteś z Jeleną, to niby inaczej się zachowujesz? - odgryzłem się.

- Dobra, wyluzujcie. Zgodziła się?

- Kto? Na co?

- Idioto, pytam się, czy Ola się zgodziła na święta w Serbii - rozwinął Lisinac.

- Aaa... Tak!

- Powiedziałeś rodzicom, że przyjedziesz z dziewczyną? - drążył ten temat dalej Konstantin.

- Nie... Chcę im zrobić niespodziankę... Oni nawet nie wiedzą dokładnie kiedy ja miałbym przylecieć... Ale myślę, że zaakceptują nas... Ola jest zupełnie inna niż Tatjana... Czuję, że mama ją polubi...

Uśmiechnąłem się do własnych myśli. Pierwszy raz czułem coś tak intensywnego do dziewczyny i wiedziałem też, że moja rodzina to dostrzeże. Mama zawsze genialnie mnie rozumiała. Skierowałem się do swojego pokoju i wyciągnąłem z szafy walizkę. Musiałem się wreszcie spakować, w końcu już jutro wylatujemy...


[Kamila]

Razem z Wiewiórką zaczęłyśmy przystrajać mieszkanie. Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu Andrzej i Alex raczyli nam pomóc. Zabawy było przy tym co nie miara. Sztuczny śnieg zamiast na kwiatkach wylądował na włosach Serba, a brokat z okiennych śnieżynek na nosie Dziobatego. Nie wiem jakim sposobem, ale śnieg (ten prawdziwy!) znalazł się za moją koszulką. Sprawcą całego zdarzenia był środkowy. Zaczęłam go gonić po całym mieszkaniu, co musiało komicznie wyglądać. Wreszcie udało mi się go dopaść. Wykorzystałam chwilę nieuwagi z jego strony i wskoczyłam mu na barana. Byłam z siebie dumna, że udało mi się tak wysoko wybić! Mężczyzna z trudem utrzymał równowagę. Niestety nie latałam zbyt długo, gdyż Wrona postanowił mnie zrzucić. Schylił się, a ja niczego nie świadoma runęłam na kanapę. Stanęłam na niej na palcach. Byliśmy mniej więcej na równi. Wtedy siatkarz uśmiechnął się łobuzersko. Wiedziałam, że wpadła na jakiś " genialny " plan. Nie myliłam się. Dziobaty wyciągnął z kieszeni jemiołę i przytrzymał nad nami. Co on dziecko jest, czy jak? Był z siebie bardzo zadowolony. Nie przewidział tylko tego, ze zamiast w usta cmoknęłam go w nos. Ten jednak nie dał za wygraną i chwycił mnie w pasie jedną ręką i przybliżył do siebie na minimalną odległość. Patrzyliśmy sobie w oczy. Czas stanął dla nas w miejscu. Trwaliśmy tak nieruchomo próbując przejrzeć taktykę przeciwnika.

- Całujecie się w końcu czy nie? - przerwała nam roześmiana przyjaciółka. - Bo nie wiem czy mam zasłaniać oczy Alexowi.

Andrzejowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Siatkarz wpił się chciwie w moje usta. Rozchylił moje wargi swoimi, by pogłębić pocałunek. Intensywność pieszczoty, sprawiła, że ugięły się pode mną nogi. Środkowy wykorzystał to przeciwko mnie i chwilę potem trzymał mnie w swoich ramionach, a ja oplotłam go nogami. Pocałunek jeszcze bardziej zyskiwał na sile.

Kilka dni przed świętami dowiedziałam się, że Aleksandar porywa moją Wiewiórkę na święta do swojej rodzinnej Serbii, a dokładniej miasta, z którego pochodzi - Belgradu. Mieli wrócić 28.12, więc przez niecały tydzień zostałam skazana na samotnie. Do Karola też nie mogłam się wprowadzić, ponieważ również planował wyjazd do Warszawy.

Dwa dni dzieliły nas od Wigilii. Odwiozłam państwo "Atanasijevic'ów" na lotnisko. Tam Ruda jak zwykle zaczęła mi matkować i mówić po kilka razy gdzie co leży. Jakbym sama nie wiedziała?! Zaczekałam aż samolot wystartuje i wróciłam do domu.

Przed moim wyjściem poprosiłam Kłosa i jego wiernego kompana o ustawienie choinki w salonie.

Gdy zamknęłam za sobą drzwi od mieszkania, usłyszałam soczystą wiązankę przekleństw. Weszłam do salonu, a jego widok wprawił mnie w osłupienie. Okno zostało wybite, a drzewko świąteczne złamane w pół.

- Co się stało? Nic wam nie jest? - zapytałam, podbiegając do nich. Nie zdążyłam nawet się rozpłaszczyć.

- Mi nic - stwierdziła Karol, ale sprawdziłam to dla pewności.

- Mi też - odparł Andrzej, co było kłamstwem. Jak się okazało, rozciął sobie łuk brwiowy próbując ratować okno. Nie mam pojęcia jakim cudem to się stało? Posadziłam go na kanapie i poszłam po apteczkę. W międzyczasie zdjęłam płaszcz, a Kłos zmiótł kawałki szkła z podłogi. Mieli szczęście, ze nic poważniejszego im się nie stało, bo Falasca zabiłby mnie bez wyrzutów sumienia. Chwyciłam wacik pęsetą i zamoczyłam w alkoholu. Przyłożyłam go do rany. Siatkarz syknął i odwrócił głowę. Chwyciłam jego twarz w swoje dłonie i wzrokiem nakazałam mu się nie ruszać. Na szczęście rana nie była głęboka i obyło się bez szycia.

- Jeszcze raz - zaczęłam - Powiedzcie mi na spokojnie jakim cudem choinka i okno zakończyli swój żywot, a Andrew na tym ucierpiał? Jakoś nadal nie mogę tego ogarnąć.

- No bo...- zaczął niepewnie Karol- Tak jakoś nie dokręciłem 3 nóżki od choinki. Poprosiłem Wronę by przesunął drzewko pod okno. Wtedy zaczęła się chwiać, uderzyła go i na samym końcu popełniła samobójstwo wyskakując przez okno....

- Jesteście głupsi niż to ustawa przewiduje - skomentowałam poziom ich głupoty - Boże, patrzysz, a nie grzmisz!

Zadzwoniłam do firmy montującej okna. Najszybciej będą mogli mi pomóc 28.12 rano. Jak dobrze, że Ruda wraca późnym wieczorem. Na razie kazali zakleić dziurę taśmą izolacyjną. Szkoda nie była duża, więc trochę to pomogło. Niestety mieszkanie bardzo szybko się wyziębiło. Z powrotem ubrałam swoją kurtkę.

- Kłosik, poproszę klucze do twojego mieszkania- stwierdziłam do brata i wyciągnęłam rękę w jego kierunku.

- Po co?- jaki on jest czasem nieogarnięty...

- A jak myślisz?! Gdzie mogę mieszkać kiedy mój dom zamienił się w " Krainę Lodu "? Do winiarskich nie pójdę. Z resztą .... Wczoraj wyjechali do rodziców Dagmary. O Muzaju nie mam co myśleć, gdyż wrócił na święta do Wrocławia. Wszyscy się porozjeżdżali. Zostało mi tylko twoje " przytulne " mieszkanko.

Brat niechętnie sięgnął po pęk kluczy, a Dziobaty na wzmiankę o Maćku prawie dostał białej gorączki.

- Ja zostaję w domu, więc możesz mieszkać na ten czas ze mną - wypaliło Ptaszysko.

- Na prawdę?- zapytaliśmy z Karolem równocześnie.

- Jasne, jeżeli tylko nie sprawisz problemów...

Wepchnął mnie do mojego pokoju i rozkazał się spakować. Chwyciłam torbę podróżną i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Jakiś czas potem zamykałam drzwi na klucz i wręczałam prezent Braciszkowi. Była to koszulka z napisem "Król samojebek". W wyrazach wdzięczności zostałam zgnieciona w uścisku i pocałowana w policzek na "do widzenia". Ola i Alex dostali swoje prezenty przed dzień wylotu. Przyjaciółka otrzymała upragnioną, srebrną bransoletkę i zestaw kosmetyków z Inglota, a serbski atakujący t- shirt "I'm sexy and i know it"

- A ja dostanę prezent od Mikołaja?- zapytał Andrzej wyrywając mnie przy tym z zamyślenia. Stał teraz naprzeciwko mnie i trzymał drzwi do swojego mieszkania.

- To zależy czy zasłużyłeś ... - zawyrokowałam i weszłam do środka.

Już w przedpokoju zastał mnie przysłowiowy " Burdel na kółkach". Niecałe 3 tygodnie temu byłam tu i był ład. Załamałam ręce nad jego bezradnością.

- Większego bałaganu nie dało się zrobić?! - wydarłam się na niego.

- Nie... Ty to nazywasz " Bałaganem ". Ja to nazywam " Feng shui ".- odparł i usiadł na jedynym czystym miejscu w całym mieszkaniu- kanapie. Drugim takim był mój tymczasowy pokój.
Zignorowałam jego dalszy ciąg monologu i wzięłam się za sprzątanie. Zgarnęłam i posegregowałam porozrzucane ubrania i wrzuciłam do pralki. Naczynia włożyłam do zmywarki, a te które się nie zmieściły umyłam ręcznie. Przetarłam okna i zaczęłam zamiatać podłogę. Wcześniej włożyłam słuchawki do uszu i wysłałam Andrew do sklepu. Nie przeszkadzał mi wtedy. Dopiero po pewnym czasie ktoś wyjął " koreczki " z moich uszu. Odwróciłam się. Był to Wrona.

- Co ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona. Nie sadziłam, że tak szybko wróci.

- Z tego co wiem.... To mieszkam. Zakupy leżą w kuchni.

Weszłam do pomieszczenia i ogarnęłam sprawunki. Wrona siadł na fotelu i zaczął czytać przegląd sportowy. Jaki on zaznajomiony z kulturą! No myślałby kto?! Wróciłam do swoich spraw. Ogarnęłam podłogę i zaczęłam ścierać kurze. Ponownie włączyłam muzykę, ale tylko jedną słuchawkę włożyłam do ucha. Tak na wszelki wypadek. Po skończonej pracy, zrobiłam sobie herbatę i padnięta, usiadłam na fotelu. Siatkarz oderwał wzrok od gazety i spojrzał w moim kierunku. Nie zwróciłam na to jednak uwagi i wstałam z miejsca. Podeszłam do swojego bagażu i wyjęłam z niego książkę. Wróciłam na siedzisko i zaczęłam czytać. Nie zabawiłam jednak tam długo, gdyż stwierdziłam, że pójdę pod prysznic. Wykąpana wskoczyłam do łóżka i usnęłam.

Rano z wielkim bólem, udało mi się zwlec z łóżka. Zawędrowałam do łazienki. Nadal nie kontaktując zbyt dobrze, otworzyłam drzwi i stanęłam przed umywalką. Zaczęłam myć zęby i spojrzałam w lustro. Wypuściłam szczoteczkę z rąk. " Naprzeciwko " mnie stał Andrzej, który był przepasany ręcznikiem w pasie.

- Co to? Halucynacja? Iluzja? - spytałam, gdy wyplułam pastę- Karollo ma lepszy grzejniczek u siebie.

Dopiero teraz zorientowałam się, że nie jestem w swoim mieszkaniu. Wybiegłam z pomieszczenia i wpadłam do swojej sypialni trzaskając drzwiami. Dopadłam do swojego łóżka i zakopałam się w pościeli. Próbowałam ponownie usnąć, mając nadzieję, że to był sen we śnie, leżąc plecami do wejścia.

Po mniej, więcej kwadransie, usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju się otwierają. Jednak uparcie to zignorowałam. Doszedł mnie jednak zapach kawy. Postać zbliżyła się i odstawiła naczynie na szafkę nocną, a sama położyła się tuż obok mnie na materacu. Wrona przytulił się do mnie i zaczął błądzić nosem po moim karku.

- Pora wstawać - wymruczał mi do ucha - Jak nie to będziesz musiała odpłacić swoim ciałem za dzisiejszą zbrodnię.

Wyskoczyłam z posłania z prędkością światła i po raz kolejny tego dnia zaszyłam się w łazience. Wcześniej chwyciłam jednak ubrania, które wczoraj przygotowałam. Wyszłam przebrana w moje, ukochane, stare, sprane, granatowe rurki i szary, rozciągnięty t-shirt z Pumy. Odnalazłam swój napój, który Andrzej był łaskaw położyć na stoliku w salonie i upiłam łyk. Siadłam na kanapie obok siatkarza. Wydawał się nad czymś kontemplować.

- Hej!!!- zawołałam - Ziemia do Wrony!!! Wróć do świata żywych!!!

Mężczyzna jednak nie spodziewał się tego i podskoczył wystraszony. W ramach zemsty wywiązała się między nami wojna na łaskotki. Niestety wygrał ją Dziobaty. Miał za dużo siły. Zmęczona, zawitałam do kuchni w celu zrobienia, jakiegoś, pożywnego śniadania. Chwilę potem rozległ się głos Andrzeja.

- Misiu! - zawołał, wchodząc do kuchni.

- Pan się chyba pomylił- stwierdziłam - Tylko ja tu jestem....

- O ciebie właśnie mi chodzi, kochanie! Misiu! Skarbie! Myszko! Króliczku! Żabko! Rybko! Gwiazdko! Serduszko! Kwiatuszku!

- To my tu mamy zwierzyniec? Gdzie? Nie słódź mi tak bo się jeszcze zakocham! Słucham uprzejmie... Czego dusza jęczy?

- Jest taka sprawa... No bo widzisz... Jak byliśmy w Dortmund, to Robert z Rudą bawili się w fotografów...

- I co w związku z tym?

- Wysłał te zdjęcia Milenie, jego starszej siostrze, a że ona ma bardzo dobry kontakt z moimi rodzicami to tak jakby im je pokazała.

- No... Kontynuuj.

- No i ... jakby to ładnie ubrać w słowa... Zaprosili nas do siebie na święta...

- Co?!


__________________________________________
Coraz bliżej święta! xD
Jak wam się podobało? xD
Co wydarzy się w Belgradzie?
I czy Kamila zgodzi się pojechać z Andrzejem do Warszawy?
Po te nowinki zapraszamy za tydzień ^^
Hachiko&Iadala



5 komentarzy:

  1. Wkrótce prawdopodobnie przybędę z komentarzem, a tymczasem...
    Po upływie ponad miesiąca serdecznie zapraszam na piąteczkę ;)
    http://zostan-z-nami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłość kwitnie. Najpierw jedna para jedzie na rodzinne święta, teraz druga. Nie wiem czy powoli nie robi się za słodko:D Obie pary są ze sobą dość niedługo, więc to normalne, że wszystko jest takie... świeże, radosne, ale mam nadzieję, że niedługo powstanie tu jakaś kłótnia dla podgrzania atmosfery;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny😍
    Chuderlaczek i Wrona + akcja z choinką= system rozjebany😂 Ciągle chce mi się śmiać z tych wariatów 😃 Alex widzę czasu nie marnuje i dobrze 😁 :) Wrona i akcja z jemiołą :P A do świat jeszcze aż/ tylko 27 dni :D 🎄🎁
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekstra. Mało się nie posikałam ze śmiechu zapraszam na świeży rozdział
    http://siatkowkacalymmoimswiatem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadanie, jednak jako perfekcjonistka i wielbicielka AA14 muszę się przyczepić do tych serbskich świąt. :) Serbia jako kraj prawosławny Boże Narodzenie obchodzi 7. stycznia.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)