sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 16

Rozdział 16


Muzyka

[Kamila]

- Dzień dobry – przywitała się kobieta. – Zastałam Andrzeja?

- Dz-Dzień Dobry - odparłam. – Już go wołam. Proszę wejść.

Zaprowadziłam ją do salonu. Zapewne była tu wiele razy i na pewno świetnie by sobie poradziła beze mnie. Przybyły gość wzbudził wiele zamieszania. Zostaliśmy pochłonięci przez wciąż narastającą ciszę... Dało się wyczuć napięcie między nią, a środkowym. Tak chyba nie objawia się przyjaźń. Wróciłam do kuchni. Chwilę potem wpadł do niej Maciek.

- Wybacz mamo, ale porywam na chwilę dziewczynę braciszka – stwierdził i pociągnął mnie za rękę.

- Nie wiem czy wiesz, ale ja mam imię... – Nienawidzę, gdy ktoś mnie lekceważy...


- Wiem, wiem, ale nie chcę się z tobą zbytnio spoufalać, bo jeszcze i ty go zranisz....

- Młody, nie wiem co między nimi było i szczerze nie obchodzi mnie to. Teraz to ja z nim „jestem”, więc skończ ten temat. Naprawdę, dobrze ci radzę...

- Chyba już wiem co on w tobie widzi...

Spojrzałam na niego jak na skończonego debila. Czy to normalne żeby „sprawdzać” dziewczynę swojego brata? Według mnie niekoniecznie.

- Twoja bezpośredniość jest zachwycająca – dokończył swoją myśl. – Szkoda tylko, że taki kurdupel z ciebie!

Mając nadzieję, że moje spojrzenie wypali mu dziurę w plecach, wróciłam z nim do pokoju. Nie trzeba chyba mówić, że panowała tam grobowa cisza. Usiadałam na kanapie obok Andrzeja, który objął mnie ramieniem. Całkiem niezły z niego aktor. Na przeciwko nas siedziała Milena. Zmierzyłyśmy się wzrokiem. Starałam się powstrzymać przechodzący po moim ciele dreszcz. Niestety, nie udało się. Za to zauważył to Dziobaty, który mocniej mnie do siebie przyciągnął. Wtuliłam się w jego koszulę.

- Co u ciebie? – zapytała sucho siostra Roberta.

- To co widać – odparł gładko. – Mam dziewczynę, która mnie wspiera, gram w jednym z najlepszych polskich klubów siatkarskich. Po prostu żyć nie umierać... A u ciebie?

- Wszystko po staremu... Tylko... Posprzeczałam się z narzeczonym...

- I jak znam życie masz zamiar mi się wyżalić... Żałosne... Wiesz co? Śmieszna jesteś! Nie obchodzisz mnie ty, ani twój zakichany narzeczony!

Siatkarz wstał z sofy, cały się trzęsąc z nerwów. Uczyniłam to samo i złapałam jego twarz w swoje ręce.

- Andrzej – zawołałam go, by na mnie spojrzał. – Daj sobie spokój! Nie warto do tego wracać! Było, minęło!

Ból i smutek wręcz biły z jego oczu. Na szczęście posłuchał mnie i położył głowę na moim ramieniu, co musiało komicznie wyglądać. Starsza Lewandowska opuściła mieszkanie, jednak mieliśmy przeczucie, że jeszcze nie raz się z nią spotkamy...

Wieczorem przebrałam się w sukienkę od Rudej. Włosy uczesałam w luźnego koka i poprawiłam makijaż. Wraz z rodziną Andrzeja zasiadłam do wigilijnej wieczerzy. Po obfitej kolacji i złożeniu sobie nawzajem życzeń, udałam się na balkon. Wchodziło się na niego przez pokój Dziobatego. Trzymając w rękach goździkową herbatę, oparłam się o balustradę. Mimo iż było chłodno nie zabrałam ze sobą kurtki. Wolałam pochłaniać błogość tego wieczoru. Był to koniec grudnia, noce były dużo chłodniejsze od dni, lecz nadal brakowało śniegu. Niczego nieświadoma obserwowałam czarne niczym mocna kawa niebo. Nie spodziewałam się, że Dziobaty zarzuci mi swoją marynarkę na ramiona.

- Powinnaś wejść do środka – szepnął mi do ucha. – Zaraz się przeziębisz...

- Mnie nic nie będzie... Za to lepiej żebyś ty wrócił... Pamiętaj, że jesteś w połowie sezonu...

Wrona objął mnie w pasie. Upiłam łyk ciepłego napoju i odstawiłam naczynie na pobliski stolik. Odwróciłam się twarzą do siatkarza. Ten jednak oparł dłonie po obu stronach balustrady, uniemożliwiając mi tym ucieczkę. Zniżył się trochę, co spowodowało, że nasze twarze były na równi. Nieśmiało musnął moje usta. Gdy nie zaprotestowałam pogłębił pocałunek. Mogłam wyczuć od niego alkohol. Aż skojarzyło mi się to ze słowami piosenki zespołu Panic! At the Disco – The Ballad of  Mona Lisa.
„ On czuje coś, nazwijmy to desperacją

Kolejny dolar, kolejny dzień

I gdyby miała odpowiednie słowa

Powiedziałaby mu, ale nie ma już nic, co mogłaby mu sprzedać”
Napierał na mnie coraz mocniej, więc nie pozostało mi nic innego jak odwzajemnić pieszczotę. Mimo iż miałam na sobie dziesięciocentymetrowe szpilki stanęłam na palcach i złapałam go za koszulkę, aby przyciągnąć go do siebie. Przyjemność zyskiwała na sile, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Oderwaliśmy się od siebie zanim do pokoju weszła pani Bukowska.

- Syneczku… Kanapa już czeka. – Uwielbiam tą kobietę! – Dobranoc dzieciaki!

- Ale dlaczego to ja mam spać na kanapie?! – oburzył się.

- Bo ci nie ufam! – powiedziałyśmy równocześnie.

- Widzę, że to kobieca solidarność… No trudno… Nie wygram z wami – odparł na odchodne i cmoknął mnie w czoło. Gdy tylko zniknął za drzwiami zrzuciłam sukienkę. Byłam w trakcie zakładania koszulki, kiedy drzwi ponownie otworzyły się, a w nich stanął nie kto inny jak Ptaszysko.

- Pukać nie łaska?! Kultura zobowiązuje! To, że to twój pokój nie oznacza, że możesz wchodzić jak do obory!!! – wydarłam się na niego.

- No i o co się wściekasz? Chciałem cię tylko poinformować, że jutro cię porywam… Idziemy na obchód…

- Ciebie to już do reszty pogięło… Ale muszę iść na cmentarz, więc niech ci będzie...

- Zuch dziewczynka - pochwalił mnie. W ramach nagrody, podrapię cię z uszkiem… Kto wie? Może wtedy pomerdasz ogonkiem?

Rzuciłam w niego poduszką. Jednak źle wycelowałam i złapał ją w locie. Posłał mi całusa w powietrzu i już go nie było…



[Ola]

Następny dzień spędziliśmy zwiedzając Belgrad, który był niezwykle urokliwym miastem. Nareszcie miałam czas na to, aby zrobić wiele zdjęć ciekawych miejsc. Kochałam fotografie i kiedy tylko mogłam, szkoliłam się w tym zakresie. Uwielbiam przede wszystkim zdjęcia sportowe - idealna fotografia zagrywającego siatkarza była ucztą dla moich oczu.

Wieczorem podeszliśmy jeszcze pod Josip Broz Tito Mausoleum, gdzie poprosiliśmy przechodnia o zrobienie nam zdjęć na tle tego niesamowitego budynku. Przytuliłam się do siatkarza, a on objął dłońmi moją twarz i delikatnie mnie pocałował. Po krótkiej chwili, odsunęłam się od Alexa i podziękowałam naszemu fotografowi za zrobienie zdjęć. Przysunęłam się z powrotem do mojego chłopaka i razem obejrzeliśmy fotografie na telefonie Aleksandara.

Wszystkie wyszły cudownie, naprawdę. Może to dziwne, ale wierzę, że zdjęcia są wspomnieniami uchwyconymi w danej sekundzie. Patrząc na nie możemy wrócić pamięcią do danych chwil. Teraz do tej kolekcji mogłam dorzucić kolejną przeuroczą fotkę. Atanasijević oczywiście nie mógł na tym poprzestać - musiał udostępnić je na instagramie. Próbowałam odebrać mu telefon, ale cóż... Tym razem pozwoliłam mu się oczarować, mimo, że oznaczało to kolejne setki komentarzy jego fanek i najpewniej jakiś artykuł w mediach. Jednak nie zawracając sobie tym głowy, skierowaliśmy się w stronę domu Alexa.

[Kamila]

Gdy tylko rano się obudziłam, poszłam do łazienki w celu ogarnięcia się. Chwyciłam wcześniej przygotowany luźny, przydługi, miętowy sweterek, czarne rurki i lity. Zeszłam do salonu. Andrzej spał jeszcze w najlepsze, a jego mama już krzątała się w kuchni. Zaproponowałam pomoc, na co tylko zbyła mnie machnięciem ręki i kazała obudzić Mamuta. Kucnęłam przed nim z zamiarem gwizdnięcia mu do ucha, gdy ten zerwał się na równe nogi, przerzucił mnie przez ramię i wyszedł z mieszkania.

Puścił mnie dopiero w parku gdzie zarzucił mi płaszcz i naciągnął czarną #Czapę typu hipster na uszy.

- Dzień dobroci dla zwierzątek czy co?

- Nic z tych rzeczy… Święta czas radości, miłości, wybaczenia etc…

- Paliłeś coś? Z tego co wiem to bliżej ci z takim zachowaniem do Rudej…

W milczeniu przemierzaliśmy parkowe ścieżki. Był wczesny ranek i ani żywej duszy. Usiedliśmy na pobliskiej ławce. Przytuliłam się do niego i oparłam głowę na jego torsie. Stłumiłam ziewnięcie. To przez brak kofeiny. Mimo wszystko nie spodziewałam się, że Wrona wyciągnie małe pudełeczko. Nakazał mi je otworzyć. Moim oczom ukazał się śliczny łańcuszek z białego złota z zawieszką w kształcie serca. Zaskoczona siedziałam z rozdziawioną buzia i wgapiałam się w prezent, zupełnie nie wiedząc co powiedzieć.

- Jest przepiękny – wydukałam gdy odzyskałam panowanie nad głosem. Udało mi się zapiąć zamek.

- Cieszę się, że się podoba – odparł i uśmiechnął się głupkowato – Ruda pomagała wybierać

Wybuchnęliśmy śmiechem gdy nagle Andrew spoważniał. Uparcie wpatrywał się coś za moimi plecami. Odwróciłam się z ciekawości i zobaczyłam Milenę w towarzystwie jakiegoś mężczyzny.

- Ja pierdolę, jakie my May szczęście – wymruczał siatkarz. Zgadzałam się z nim całkowicie

Wstaliśmy z miejsca i ruszyliśmy w drogę powrotną. Jednak podbiegłą do nas (Niczym łania) starsza Lewandowska i zaczęła nadawać jak katarynka…

- Cześć wam! Wesołych Świąt! Czyżby romantyczny spacer??? Pozwólcie, że przedstawię wam kogoś wyjątkowego… To mój narzeczony

Andrew stężał i tylko przyciągnął mnie bliżej siebie. Nie chcąc wyjść na wrednych jako kulturalni ludzie również się przedstawiliśmy i wytrzymaliśmy chwilę bezsensownej rozmowy. Zbyliśmy parę stwierdzeniem iż nie mamy zbyt wiele czasu i poszliśmy na cmentarz. Odmówiłam modlitwę oraz zapaliłam znicze na grobach mamy i wujostwa Oli. Zaraz po tym wróciliśmy do domu. Obawiając się, że możemy spotkać Milenę, przeprosiliśmy rodziców środkowego i wróciliśmy do Bełchatowa.

[Alex]

Obudziłem się nadzwyczaj wcześnie jak na mnie, bo gdy tylko spojrzałem na zegarek, to pokazywał on parę minut po wpół do siódmej rano. Jak widać Wigilia to jednak magiczny dzień. Wyplątałem się z objęć mojego kociaka, ubrałem się i szybko wybiegłem z domu. Podążyłem w stronę starego targowiska na które zawsze zabierał mnie ojciec tuż przed świętami. Na miejscu kupiłem największą jodłę, jaką tam tylko znalazłem i zarzucając ją sobie na bark wróciłem do domu.

Gdy wchodziłem do naszego mieszkania narobiłem hałasu, gdyż nie mogłem zmieścić się w drzwiach razem z drzewkiem. Parę sekund później obok pojawili się zaspani rodzice i na wpół przytomna Ruda, która gdy tylko zobaczyła mój pakunek natychmiast się rozbudziła. Z drobną pomocą umiejscowiłem jodłę w salonie, natomiast Ola wyszła do łazienki, żeby się ubrać i przede wszystkim założyć soczewki, bo jak stwierdziła - gdybym jej powiedział, że wychodzę po choinkę, to ona chciałaby iść ze mną, a teraz to nawet nie może ocenić, czy dobrze wybrałem, bo nic nie widzi. Ach, te kobiety...

Godzinę później całą rodziną zjedliśmy śniadanie, po czym rodzice wyszli z domu "coś" jeszcze załatwić. Wiedziałem, że mama bardzo chciała kupić coś dla Oli, ponieważ była na mnie zła, że nic jej nie powiedziałem o naszym przyjeździe wcześniej. Ja natomiast zadeklarowałem, że ubierzemy choinkę. Zostawiłem mojego kociaka w salonie i szybko wszedłem na strych, wyjąłem parę małych pudełek z wszelkiego rodzaju ozdobami i zniosłem je na dół.

Rozpakowaliśmy kartony i zabraliśmy się za założenie światełek na drzewko. Oczywiście jednocześnie je zapaliliśmy, żeby widzieć ich rozmieszczenie. Następnie dołożyliśmy cienkie, błyszczące łańcuchy. Skończyło się na tym, że zostałem jednym z nich obwinięty. Zawiesiłem go sobie na szyi i kontynuowaliśmy przystrajanie, tym razem rozwieszając bombki.

- Czy ty nie masz żadnej inwencji twórczej?! - usłyszałem po chwili. - No popatrz jak to wygląda... Tutaj skupisko czerwieni, tutaj złota, a tu cztery granatowe bombki obok siebie...

- I co w związku z tym? Przecież ładnie to wygląda....

- Ładnie? Zero gustu miśku, popatrz... - powiedziała i przewiesiła parę ozdób rozkładając je równomiernie - ...tak wygląda to lepiej, nie sądzisz?


Posłusznie skinąłem głową, widziałem co najwyżej minimalną różnicę, ale jak widać nie znam się na tym. Usiadłem na kanapie, obserwując poczynania Rudej. Widać było, że lubiła takie rzeczy, po prostu kochała święta. Z iskierkami w oczach wybierała najładniejsze zawieszki i mocowała je na choince.


Jak każdy facet, nie mogłem nie zauważyć, że wygląda pociągająco - luźna, czerwona bluzka odsłaniająca plecy i czarna spódniczka do połowy uda świetnie podkreślały jej urodę. Gdy w pewnym momencie stanęła na palcach na krzesełku, starając się powiesić bombkę na najwyższej gałązce, nie mogłem nie wykorzystać okazji. Tunika uniosła się odsłaniając jej brzuch. Podszedłem bliżej i chwyciłem ją dłońmi w talii. Poczułem, że się tego nie spodziewała, bo zadrżała i z cichym piskiem prawie spadła z podestu. Przytrzymałem ją jednak w miejscu i odwróciłem w swoją swoją stronę. Teraz byliśmy tego samego wzrostu.


- Nie sądzisz, że twojemu wybawicielowi należy się jakaś nagroda? - zapytałam z uśmiechem.

- Ten wybawiciel, był też moim oprawcą, więc nie wiem, czy się należy... - powiedziała poważnie Ola. Widać było jednak po jej oczach, że tylko się ze mną droczy.

- Gdybyś spadła, to mogłabyś się połamać, a tak wylądowałaś w męskich, silnych ramionach... Marzenie każdej kobiety...

- Skąd wiesz, o czym marzę? - kokietowała dalej.

- Lubisz się ze mną droczyć, nieprawdaż?

- Dłużej oczekiwana nagroda, lepiej smakuje... - wymruczała.

- Chyba możemy to już sprawdzić... - rzuciłem i zachłannie wpiłem się w jej wargi.

Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej do siebie i objąłem jedną ręką w talii, a drugą wplotłem w jej włosy. Mógłbym tak trwać wiecznie, gdyby nagle nie rozległ się w salonie cichy odgłos śmiechu. Odsunęliśmy się od siebie i w progu ujrzałem swoich rodziców.

- Ładnie razem wyglądacie - zaśmiał się mój tata.

- Zrobiliśmy wam cudowne zdjęcie do albumu - dodała mama.

Ola oczywiście zarumieniła się i biedna nie wiedziała co powiedzieć. Złapałem ją za rękę, splatając nasze palce pokrzepiająco i jakby nigdy nic, oznajmiłem rodzicom, że już kończymy ubierać drzewko. Sprawnie przystroiliśmy do końca choinkę i rozeszliśmy się - Ola poszła pomóc mojej mamie w kuchni, a ja z tatą wyszedłem narąbać świeżego drewna do kominka. Co prawda, mieliśmy gotowy brykiet, ale zapach palonego drzewa w święta był niezastąpiony.

Przy okazji porozmawialiśmy sobie po męsku, chyba pierwszy raz w życiu tak poważnie. Mój tata był bardzo dobrze nastawiony do Oli. Obydwoje z mamą ją zaakceptowali i wręcz z otwartymi ramionami przyjęli do rodziny. Byłem zdziwiony szczerością ojca.

- Widać, że do siebie pasujecie.Widzę, że ona naprawdę kocha ciebie, a nie twoje pieniądze, tak jak Tatjana. Cieszę się synu, że spotkałeś na swojej drodze taką kobietę. Dbaj o nią, bo to naprawdę wielki skarb.

- Wiem tato - powiedziałem z uśmiechem. - Naprawdę, jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem. Mógłbym zrobić dla niej wszystko, ale widzę, że ona również zrobiłaby to samo dla mnie. Gdy jeszcze nie byliśmy razem, poprosiłem ją, żeby przyleciała do Kopenhagi. Nie musiała tego zrobić, ale była i wspierała mnie na Mistrzostwach. Myślę, że już wtedy czułem coś do niej... Sama również dużo przeszła, więc cieszę się, że się tak na mnie otworzyła i możemy być razem.

- To jest po prostu miłość, synu. Ola jest jeszcze bardzo młoda, ale czuć od niej dojrzałość. Widać, że ty też przy niej się zmieniłeś na lepsze. Wydoroślałeś. Mam nadzieję, że wam się ułoży i nie pozwolisz jej od siebie odejść. Pamiętaj, że dla prawdziwej miłości można, a nawet trzeba poświęcić wiele, ale warto o nią walczyć. Nigdy nie żałowałem, że zostałem z twoją mamą w kraju, pomimo, że mogłem wyjechać. Każda przeszkoda na naszej wspólnej drodze tylko nas umocniła. I jesteśmy szczęśliwi. Wierzę, że wy też będziecie.



Pierwszy raz odbyłem tak szczerzą rozmowę z ojcem i mocno go przytuliłem, dziekując za wszystko. Dzięki niemu poczułem, że wreszcie dorosłem do bycia prawdziwym, dojrzałym mężczyzną, do posiadania własnej rodziny. Ola właśnie nią była.

_______________________________________________________________________________

Ho Ho Ho :D
Ostatnio odwiedził nas Mikołaj i namówił nas na podarowanie tejże oto jeszcze cieplutkiej 16 ^^
Jak wam się spodobały dalsze losy naszej cudownej 4?
Jak zawsze zachęcamy do komentowania <3
Hachiko&Iadala

2 komentarze:

  1. awww cudowny rozdział <3 obie pary takie urocze! *_* czekam na więcej!
    pozdrawiam
    PS. ile rozdziałów planujecie? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamila+ Andrzej= <3

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)