piątek, 18 września 2015

Rozdział 5

Rozdział 5

__________________________________________

Cześć! 
Przedstawiamy Wam dzisiaj okrągłą piąteczkę, jeszcze cieplutką :)
Zachęcamy Was do komentowania - Komentujesz -> Motywujesz ;)
Dziękujemy za Wasze zainteresowanie i dedykujemy rozdział strangebeat 3, która dołączyła ostatnio do czytelników naszego opowiadania :D
Przyjemnej lektury!
Iadala&Hachiko
__________________________________________


[Ola]

Obudziło mnie jakieś niezrozumiałe mruczenie koło ucha. Zaspana otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętego Alexa, gadającego coś przez sen, prawdopodobnie po serbsku. Spojrzałam na zegarek i przeraziłam się - 9:30 - spóźniłam się do pracy! Delikatnie wyswobodziłam się z uścisku siatkarza i odnalazłam karteczkę od Kamili. Kamień spadł mi z serca, gdy przeczytałam, że wytłumaczy moją nieobecność. Powróciłam do mojego towarzysza i cmoknęłam go w policzek, budząc go tym samym. Serb ziewnął i przeciągnął się, niemal pozbawiając mnie jedynek.

- Hej... Alex, przepraszam cię za wczoraj. Przeze mnie nie byłeś na dzisiejszym treningu, postaram się to wytłumaczyć Miquelowi. Naprawdę przepraszam, nawet nie masz pojęcia jak jest mi głupio teraz. - Zawstydzona spuściłam wzrok, ale po chwili leżałam na atakującym, który przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.

- Spokojnie, Ruda. Dla ciebie wszystko...

Zrobiło mi się cieplej na serduchu. Jedno zdanie, a tak wiele zmienia. Po szybkim prysznicu, przygotowałam śniadanie, po którym niestety siatkarz musiał wyjść, żeby załatwić parę spraw na mieście. Pomimo bólu głowy posprzątałam całe mieszkanie i zrobiłam szybkie zakupy, aby ugotować domowy obiad. Gdy kończyłam przygotowywać ryż z warzywami do domu wpadła Kamila. Była tak zadowolona, niczym ja, gdy wygrałam olimpiadę chemiczną w liceum.


- Czego japę cieszysz? - zapytałam.

- Umówiłam się... - Nieźle. - ...z Muzajem. - Westchnęłam.

Kamila zawsze musi się w coś wplątać, nie dość jej Andrzeja i problemów z nim? To teraz Maciek na dokładkę. Maciek, który jest od niej o pięć lat młodszy. Zrezygnowana wybrałam jej ubrania i zrobiłam delikatny makijaż. Gdy atakujący pojawił się równo o dwunastej, pomimo promiennego uśmiechu, patrzyłam na to ze smutkiem. Kibicowałam jej i Andrzejowi, bo pamiętałam go z czasów gdy grał jeszcze w Warszawie. Był wtedy normalnym, fajnym chłopakiem, a teraz szaleje. Miałam nadzieję, że się opamięta.

Po obiedzie postanowiłam odciąć się od świata i zaczęłam czytać "Wyścig śmierci". Jak zwykle, nie mogłam w spokoju skończyć lektury, gdyż przerwało głośne trzaśnięcie drzwiami. Ponieważ siedziałam w salonie, od razu zobaczyłam wkurzoną Kamilę. Coś mocno wyprowadziło ją z równowagi. Zrobiłam jej szybkiego drinka na uspokojenie. Na początku nie pytałam co się stało, czekałam aż sama zacznie mówić, ale gdy nadal się nie odzywała nie wytrzymałam.

- A teraz na spokojnie, powiedz co się stało - zachęciłam ją do rozmowy.

Podziałało, przyjaciółka wyrzuciła z siebie wszelkie smutki, jednak na sam koniec zdenerwowała się tym, co usłyszałam zeszłego wieczoru od Wrony. Postanowiła do niego iść, pomimo moich protestów. Po tym jak wyszła, nie dane mi było długo nad tym rozmyślać, gdyż wpadli do mnie Serbowie.




[Kamila]

- Idziemy? - z rozmyślań wyrwał mnie głos atakującego.

- Tak, oczywiście - powiedziałam zabierając małą torebkę i zamykając drzwi. Chłopak chwycił mnie za rękę i zeszliśmy po schodach.

- To gdzie najpierw? - spytał Maciek

- A co proponujesz?

- Kawiarnia, a potem spacer.

- A ty nie masz czasem treningu za godzinę?

- Nie wiem o czym mówisz

Słodko wyglądał jak się peszył. Wybuchnęłam śmiechem

- Dobra dzieciaku. Koniec zabawy, idziemy na trening spacerkiem i finito. Nie będę się narażać przełożonemu.

- Ale ...

- Żadnych "ale" . Jeszcze kiedyś razem wyjdziemy, o ile będziesz chciał.

- Czy mówił ci już ktoś, że nie słuchasz co się do ciebie mówi?

- Czasami, a co?

- Bo próbuję ci powiedzieć, że trening mam dopiero o szesnastej.

- Okej. To gdzie idziemy?

- Mam ochotę na skrzydełka, więc porywam cię do KFC.

- Skoro nalegasz.

W KFC zamówiliśmy upragnione skrzydełka dla Maćka, a dla mnie frytki. Oczywiście oberwałam sosem w nos za nazwanie chłopaka dzieciakiem. I tak oto rozpoczęła się wojna na żarcie pomiędzy naszą dwójką. Ludzie patrzyli na nas jak na idiotów, ale w końcu raz się żyje.

Po udanej "randce" o ile można to tak nazwać, udaliśmy się do mieszkania siatkarza. Na moje nieszczęście mieszkał koło osoby, której imienia nie wolno wymieniać. Chłopak szybko spakował torbę i ruszyliśmy na halę trzymając się za ręce. Będąc prawie pod halą usłyszałam tak cholernie znienawidzony głos.

- No proszę, pedofilia się szerzy.

- Oj tam, zaraz pedofilia - odparł Maciek.

Zaczęło się we mnie gotować. Puściłam rękę chłopaka i pocałowałam go w policzek na do widzenia, po czym weszłam na salę. Zamknęłam się w gabinecie, mając nadzieję, że dzisiaj dadzą spokój masażom. Niestety moje modlitwy nie zostały wysłuchane i po chwili do mojego "królestwa" wpadł Andrzej z mordem w oczach. Zdjął koszulkę i położył się na leżaku, dając mi do zrozumienia, że mam go pomasować. Wprawnie wtarłam olejek w jego bardzo umięśnione plecy. Z pełną premedytacją nacisnęłam mocniej kontuzjowane miejsce. "Pacjent" syknął z bólu. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. W końcu Andrzej krzyknął zirytowany:

- Czy ty jakaś ograniczona jesteś?!

- Na pewno, nie tak jak ty, ptasi móżdżku!

Siatkarz zerwał się z miejsca i stanął nade mną. Mimo iż miałam obcasy, on nadal górował wzrostem.
 
- Przeginasz, gówniaro! - warknął przez zaciśnięte zęby.

- Ja gówniara? Ja?! Jesteś ode mnie tylko 3 miesiące starszy, więc nie rzucaj mi tutaj takimi hasłami! Jak ci się nie podoba, to się odpierwiastkuj ode mnie, upośledzony mamucie!

- Kogo nazywasz mamutem, kurduplu? Trzeba było tyle nie pyskować to byś urosła!

- Zamknij się, debilu! Mam ci na migi pokazać czy brailem napisać, żebyś zostawił mnie w spokoju?!

- Obejdzie się i bez tego! Łaski nie potrzebuję!

Zdenerwowana wyszłam z gabinetu z zamiarem udania się do domu. Byłam już na sali, kiedy półnagi siatkarz dogonił mnie i złapał za nadgarstek, odwracając mnie jednocześnie w swoją stronę.

- Ile razy mam ci powtarzać dupku, żebyś dał mi święty spokój do cholery?! - krzyknęłam.

Wszyscy się na nas spojrzeli, co niewiele mnie teraz obchodziło.

- A ile razy ja mam powtarzać, żebyś mi nie pyskowała?

- A od kiedy jesteś moim ojcem?!

Krzyczeliśmy na siebie nie zwracając na nic i nikogo uwagi. Po głośnej wymianie zdań mierzyliśmy się wzrokiem.

- Hej... Uspokójcie się - zaczął Karol, ale dalej go nie słuchałam.

Wyrwałam się z rąk oprawcy i pokierowałam w stronę wyjścia. W progu zderzyłam się z zdezorientowanym Miguelem. Wyminąłwszy go udałam się do mieszkania.

Wchodząc trzasnęłam drzwiami. Przyjaciółka widząc mnie w stanie "bez kija nie podchodź, bo rozpierdolę ci łeb w drobny mak" nie pytała co się stało, tylko zrobiła mi drinka. 

- A teraz na spokojnie, powiedz co się stało - zaczęła Ola.

- Ten ptasi móżdżek, który działa na mnie, jak płachta na byka, znowu sobie zaczyna. Jak Boga kocham, jeszcze jedna taka akcja, a urwę mu łeb przy samej dupie!

- Znowu cię pocałował? Ile można mu mówić, by dał sobie z takim czymś spokój?

- Nie tym razem. Co mówił jak u niego byłaś?

- To co narobił?

- Bawił się w ekshibicjonistę, pokłóciliśmy się o Maćka i gonił mnie ubrany w same spodnie, tak w skrócie. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

- Stwierdził, że da sobie spokój z chamskimi tekstami, że żałuje pocałunku i że był pijany.

Coś się we mnie zagotowało. To on, może mnie bezkarnie całować, a ja nawet z przyjacielem wyjść nie mogę? - pomyślałam. Z nerwów alkohol bardziej uderzył mi do głowy. Ignorując protesty przyjaciółki, abym sobie darowała i nie zrobiła nic głupiego, udałam się na salę treningową. Jednak KTOŚ na górze chciał, bym dokonała mordu bez świadków. Tuż przede mną na ławce siedział, jakże przystojny, inteligentny, zabawny środkowy paląc papierosa.

- Ktoś łamie przepisy. Ładnie to tak palić w miejscu publicznym? Zresztą nie powinieneś w ogóle palić. Jesteś sportowcem.

- Ja nie palę - odburknął. - Ja rozkoszuję się smakiem nikotyny.

- Niby od kiedy?

- Od dwóch minut. - Zaczekałam, aż wypali fajkę do końca, po czym podeszłam do niego i z całej siły uderzyłam go w twarz. Odwróciłam się, chcąc wrócić do domu, po tym jak spełniłam jedno ze swoich dzisiejszych marzeń, jednak on, oczywiście musiał zagrodzić mi drogę. - Co to, kurwa, miało być?! - wykrzyknął.

- Hmm... Niech pomyślę... Może zapłata za to wszystko co mi zrobiłeś?

- Czyli?

- Och, chyba za nagły atak amnezji. - Nie wytrzymałam już jego bezczelności, starałam się go wyminąć, ale wszelkie próby szły na darmo. Odwróciłam się do niego plecami i ruszyłam przed siebie, nie patrząc dokąd idę. Chciałam być jak najdalej od niego. Na moje nieszczęście, ten debil dogonił mnie i po raz kolejny zastąpił mi drogę.

- Nie uciekaj - rozkazał.

- To nie ucieczka. To taktyczny odwrót.

Widząc, że próbuję odejść, Andrzej objął mnie ramionami i nie puszczał. Wdychałam woń jego perfum, zmieszaną z zapachem papierosów, a on jedną ręką gładził mnie po włosach. Postanowiłam przyjąć inną taktykę. Odwzajemniłam uścisk, co było dla niego dużym zaskoczeniem. Zadarłam głowę do góry, nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Wrona nachylił się i poluźnił uścisk, co dało mi dobrą okazję do ucieczki. Wtedy odsunęłam się od niego, ruszając w stronę mieszkania. Zostawiłam zszokowanego środkowego na środku ulicy.



[Ola]

- Idziemy na imprezę! - wykrzyknął na powitanie Konstantin. - Zbieraj się! No dawaj, dawaj, Ruda, przebieraj się i chodź z nami!

- Przepraszamy za niego, ale on ma jeszcze niestwierdzone ADHD - powiedział w miarę płynną polszczyzną Srećko.

- What? - rzucił Alex i zaczął swój wykład po angielsku. - To tak. Karol stwierdził, że idziemy do klubu, bo to ostatnia okazja, aby się rozerwać przed Mistrzostwami Europy. A my przyszliśmy cię eskortować i porwać na chwilę do nas. - Uśmiechnął się.

- Dobra, Młodzieży, zbieramy się, ale najpierw wystroimy naszą fizjoterapeutkę - powiedział Cupković, po czym odsunął mnie na bok i wszedł do mojego pokoju. Skąd on w ogóle wie, gdzie ja sypiam?

Szybko podążyłam za siatkarzem, ale ten już zdążył dorwać się do mojej garderoby i właśnie przeszukiwał moje ubrania.

- Kostek, mogę się dowiedzieć, co ty robisz?

- No jak to co? Muszę wybrać ci jakiś ciekawy, seksowny strój - rzucił z uśmiechem, a pozostała dwójka zachichotała.

- Cupković, uwierz mi, ja potrafię się sama ubrać!

- Tak, tak, oczywiście w to nie wątpię, przecież nie chodzisz naga. - Zatkało mnie. Usiadłam zrezygnowana na łóżku i patrzyłam, jak przyjmujący przegląda moje ubrania i mruczy coś pod nosem. Nagle szepnął coś do Atanasijevića po serbsku i po krótkiej chwili, Alex wynosił mnie z pokoju i odstawił do łazienki. 

- Weź prysznic, albo uczesz się jakoś ładnie, bądź po prostu tu posiedź, a my musimy się naradzić - powiedział całkiem poważnie. Strzeliłam focha. - Ej, nie obrażaj się, Słońce! Mamy nosa do mody, wystroimy cię na bóstwo - szepnął mi do ucha i cmoknął w policzek. - Daj nam 20 minut, ok?

Chcąc, nie chcąc, wzięłam szybki prysznic. Po paru minutach stałam przed wielkim lustrem, opatulona jedynie dużym ręcznikiem i suszyłam włosy. Nagle drzwi łazienki otwarły się z hukiem, a ja przestraszona wypuściłam z rąk suszarkę. A kto wtargnął na moje prywatne terytorium? Oczywiście, Kostek! Stwierdził, żebym wyluzowała, bo on już ma dziewczynę, więc inne go nie kręcą, po czym kazał mi zrobić ciemny makijaż i na koniec posłał całusa, po czym wyszedł. Boże, czemu pokarałeś mnie tymi Mamutami? - pomyślałam, śmiejąc się pod nosem. Mimo pewnych oporów, wyjęłam swoje kosmetyki i wykonałam delikatny smoke-eyes, rozczesałam moje długie włosy i związałam je w luźnego koczka.

- Ruda, pośpiesz się! - usłyszałam przez drzwi Konstantina, więc trochę skrępowana swoim strojem, wyszłam z łazienki. - Może być, będzie pasować!

Gdy obok niego pojawiła się dwójka Skrzatów i wspólnie zaprowadzili mnie do salonu wręczając mi skórzaną spódniczkę, wysokie szpilki, biustonosz nabity ćwiekami (który znajdował się na dnie mojej szuflady z bielizną) i prześwitującą, różową koszulę, jęknęłam.

-Wy na serio myślicie, że ja to ubiorę? - mruknęłam.

- Bez dyskusji, jesteś młodsza, więc słuchaj się wujka, Kostka. - Nagle uśmiechnął się złośliwie. - Prawie zapomniałem o jeszcze jednym! - W tym momencie dorzucił do stosika ubrań, moje czarne stringi. Zrobiłam się cała czerwona. Już miałam na niego nakrzyczeć, gdy on, wepchnął mnie do łazienki. - Cicho, Ruda. A przy okazji, fajną masz bieliznę - zaśmiał się. Ja go kiedyś zabiję.
Wyszłam naburmuszona z łazienki, stukając głośno obcasami.

- Zadowoleni? - Zmroziłam ich wzrokiem.

- Nie obrażaj się. Pięknie wyglądasz. Jako zadośćuczynienie przyjmij możliwość ubrania mnie, co ty na to?

Przytaknęłam, ale mimo swojego "focha", widząc efekt i rozchylone, z wrażenia, usta Atanasijevicia, wiedziałam, że nie będę wredna i nie zrobię Cupkovicowi obciachu. Zebraliśmy się szybko i ruszyliśmy do Serbów, gdzie sprawnie wybrałam dla nich stroje, dzięki czemu czterdzieści minut później pojawiliśmy się u Kłosa. Oczywiście Aleksandar mnie eskortował, dlatego Facundo był nieco zazdrosny widząc mnie z atakującym. Uśmiechnęłam się do Argentyńczyka pokrzepiająco i całą gromadą poszliśmy po Kamilę, która nie próżnowała i również ślicznie prezentowała się w turkusowej sukience. Niestety nie widziałam nic więcej, bo Alek kleił się do mnie. 

A ja w sumie do niego.

Tak, naprawdę nie wiem dlaczego, ale po prostu mnie do niego ciągnęło. Ledwo co się poznaliśmy, mało o nim wiedziałam, mimo, że kojarzyłam go z siatkarskich parkietów, on też mało o mnie wiedział. Nie byliśmy parą, nie całowaliśmy się, ani nic z tych rzeczy, ale lubiłam rozmawiać z nim, czy po prostu być koło niego. Jak widać z wzajemnością.

Całą drogę do klubu przegadałam z atakującym. Mogliśmy mówić o wszystkim. Począwszy od tego, co obecnie lubimy, jakiej muzyki słuchamy, aż po tematy z dzieciństwa, w stylu "Wiesz, że jak miałem pięć lat to chciałem zostać tancerzem? Jednak po dwóch lekcjach rzuciłem to, mówiąc, że będę strażakiem.". Tak, Alex uwielbiał wrzucać w trakcie rozmowy dziwne tematy. Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy na miejsce. Stado zarezerwowało wielką, VIP-owską lożę, w której rozsiedliśmy się wygodnie i wytypowaliśmy zgodnie Kamilę, aby poszła po drinki.


5 komentarzy:

  1. CZEKAM NA WIĘCEJ ♥ ♥ ♥
    Endrjuuuuuuu <3!
    U mnie też nastepny rozdzial, zapraszam!
    http://sztrojkaa.blogspot.com/2015/09/nie-mysle-o-raju-miosci-nie-ma-dzis-nie.html#_=_

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdziała <3 Andrzej jest boski *.* czekam na kolejny ;)
    Dużo weny i pozdroo ;**
    Ps: zapraszam na mojego bloga o Marcie i Andrzeju :) http://milosczprzeszlosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny *.*
    Serbski gang rządzi i powala na łopatki :D
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)