piątek, 11 września 2015

Rozdział 4

Rozdział 4



[Kamila]

Po treningu, większość z nas poszła na pizzę, gdyż DUŻE DZIECI stwierdziły, że potrzebuję imprezy powitalnej. Siedziałam pomiędzy Muzajem, a Wroną - lepiej trafić nie mogłam, naprawdę. Wyczuwacie ten sarkazm, prawda? Po dzisiejszej akcji z Andrzejem w roli głównej, nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Ba! Nawet nie zaszczyciliśmy się ani jednym spojrzeniem. Jednak nic nie zmieni faktu, że siatkarze mają wielki apetyt, a na sześć zamówionych, ogromnych pizz, udało mi się zjeść może dwa kawałki?

Pod wieczór postanowiłam, że będę się zbierać, mimo iż impreza trwała w najlepsze. Alkoholu nie brakowało, byłam ciekawa jak oni jutro wstaną na trening. Wyszłam na chłodne, nocne powietrze. Biała, lekka bluza, którą miałam na sobie nie była najlepszym źródłem ciepła. Przetarłam ramiona, aby w miarę możliwości je rozgrzać i ruszyłam w kierunku mieszkania. Na skrzyżowaniu poczułam jak coś dużego i ciepłego opadło mi na plecy. Odwróciłam się, aby zobaczyć kto był taki miły. Miałam na sobie bluzę Wrony, a on sam stał tuż obok mnie. Skinęłam głową w geście podziękowania i dalej kierowałam się w stronę mojego bloku, a zainteresowany ruszył za mną.


Zatrzymaliśmy się pod drzwiami. Ściągnęłam z siebie bluzę mojego towarzysza i oddałam mu ją. Właśnie przekręcałam klucz w zamku, gdy jego ręce oplotły mnie wokół talii i odwróciły o sto osiemdziesiąt stopni. Nasze usta się spotkały. Próbowałam się wyrwać, ale za mocno mnie trzymał. Gdy mnie puścił, zamachnęłam się z zamiarem spoliczkowania go, jednak nie dałam rady. Zagryzając wargi wbiegłam do mieszkania. Osunęłam się po drzwiach na podłogę i schowałam twarz w dłoniach, tłumiąc płacz.

- Co się stało? - zapytała Ola, widząc mnie w stanie przeddepresyjnym. Zza jej pleców wyłonił się Alex. - Misiek, proszę cię, zanieś ją do sypialni, a ja naleję czegoś mocniejszego - zwróciła się do Atanasijevicia.

Serb posłusznie podniósł mnie z ziemi i zaniósł do pokoju. Delikatnie położył mnie na łóżku i wyszedł, a ja wtuliłam się w poduszkę. Chwilę potem weszła współlokatorka, niosąc szklankę wypełnioną jakąś cieczą.

- Teraz powiedz co się stało i komu mam jaja urwać - zaczęła przyjaciółka, podając mi naczynie.

- Wrona - położyłam szklankę na szafce - znowu zrobił to samo. Znowu! Powtórka z rana! Kurwa! Nudzi mu się czy jak?! 

- Powiesił cię za nogi, czy pocałował, Słońce?

- Nie, kuźwa zjadł moje płatki. - Roześmiałyśmy się, ale nagle ponownie wybuchnęłam płaczem. - Ta skrzydlata świnia znowu mnie pocałowała. Kurwa mać! Czemu on tak dobrze całuje? I dlaczego jest takim chamem? - zapytałam.

- No już, spokojnie, nie płacz. Sama dobrze wiesz, że nie warto płakać przez faceta. Uspokój się, napij się i idź spać, a ja sobie z nim pogadam, okej? - Kiwnęłam głową i poszłam do łazienki.

Ruda przyniosła mi pidżamę, szybko się przebrałam i wróciłam do pokoju. Wzięłam do ręki szklankę przyniesioną mi wcześniej przez Olę i wypiłam całą zawartość jednym haustem, prawie się przy tym krztusząc. Wódka z sokiem pomarańczowym, za zdecydowaną przewagą alkoholu, który już po chwili uderzył mi do głowy i zasnęłam...


[ Wrona ]

Obserwowałem ją. Dobrze się bawiła rozmawiając i żartując z Muzajem. Pomimo tego, że byłem już pijany, wciąż wiedziałem co się dzieje - miałem bardzo mocną głowę. W pewnym momencie niska brunetka pożegnała się z kilkoma chłopakami i wyszła. Wstałem i ruszyłem za nią. 

Dogoniłem ją na skrzyżowaniu i widząc, że jest jej zimno narzuciłem swoją bluzę na jej ramiona. O dziwo, nic nie powiedziała, a jedynie uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością. Szliśmy razem w milczeniu - na szczęście miałem dobry powód żeby iść razem z nią - w końcu mieszkaliśmy w tym samym bloku. Droga minęła nam błyskawicznie. Zatrzymaliśmy się pod drzwiami mieszkania Rudej i brunetki. Dziewczyna ściągnęła moją bluzę i odwróciła się, aby otworzyć drzwi.

Nie wiem co mnie podkusiło, ale działając pod wpływem nagłego impulsu, oplotłem ją rękami w talii i obróciłem. Natychmiast pochyliłem się do przodu i pocałowałem ją. Na początku spotkałem się z brakiem reakcji z jej strony, więc rozchyliłem jej wargi swoimi i zacząłem jeszcze namiętniej całować jej usta. Wtedy Kamila zaczęła się szarpać, po chwili puściłem ją, a ona zamachnęła się na mnie z zamiarem dania mi w twarz. Nie zrobiła tego - jej ręka zatrzymała się w połowie drogi, a z jej oczu wypłynęły pierwsze łzy. Szybko wbiegła do mieszkania, trzaskając drzwiami. W mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl - " Co ja, do cholery, zrobiłem?".

Zszedłem zrezygnowany po schodach i usiadłem na kanapie w salonie. Po kilku minutach bezczynnego wgapiania się w ścianę, podszedłem do barku i wyciągnąłem butelkę whiskey. Po drodze zabrałem ze sobą szklankę do tego trunku i schłodzoną coca - colę. Pierwsza setka czystej whiskey sprawiła, że mocno się skrzywiłem. Dlaczego ten alkohol musi być tak niedobry w smaku? Zawsze zastanawiało mnie to, dlaczego ludzie go piją, mimo obrzydliwego smaku... Kiedyś doszedłem z Karolem do wniosku, że pewnie po to, aby pokazać, że mają "jaja".

Kłos... No właśnie, pewnie mnie zabije, jak tylko dowie się, co zrobiłem Kamili. Z przykrością musiałem stwierdzić, że należał mi się ten strzał w pysk. W czasie tych głębokich rozmyślań, pochłonąłem dwie następne setki whisky, ale tym razem z dolewką coli. Nie wiem, ile tak siedziałem, ale pod koniec butelki do mojego mieszkania wparowała Ola. Nie zwróciłem na nią uwagi, polałem sobie kolejną kolejkę.

- Ekhem, nie sądzisz, że jesteś mi winien jakieś wyjaśnienia? - powiedziała twardym, stalowym tonem. - Myślałam, że rano coś zrozumiałeś, wybiegłeś za nią, a teraz robisz jej powtórkę? - Nadal nie zwracałem na nią większej uwagi, jednak każde jej słowo docierało do mnie. - Wrona! Ogarnij dupę, jak do ciebie mówię! - krzyknęła, po czym podeszła i po prostu walnęła mnie z liścia w twarz. Nie powiem, że nie zabolało. Ma laska cios. Zapamiętać - rada na przyszłość - nie zadzierać z nią nigdy więcej, bo jeszcze stracę z fotogeniczności, jak mi przestawi nos.

- Okej, rozumiem, że źle zrobiłem, tak? - wybąkałem, spuszczając wzrok.

- Czujesz co do niej? Iskrzy między wami?

- Nie wiem, na pewno jej nie kocham. Ledwo ją znam, ale coś mnie do niej ciągnie, rozumiesz? Żałuję tego pocałunku i tyle. Czasu na cofnę, tak? Byłem pijany, straciłem kontrolę...

- Chcesz, żeby coś z tego wyszło? - zapytała śmiertelnie poważnie, tak, że spojrzałem jej prosto w oczy. Kiwnąłem głową. - To zamiast ją chamsko napastować, poderwij ją jak przystało na prawdziwego faceta! I nie wyjeżdżaj jej z tekstem i zachowaniem typu "Jestem siatkarzem, zablokowałem cię!", tylko spraw, żeby to ona pragnęła być z tobą, tak? Dotarło? - Szturchnęła mnie, dla pewności, w ramię. Na całe szczęście ta whiskey była mała, więc nie upiłem się do nieprzytomności.

- Okay, okay, odpuszczę sobie, Ruda.

- Mam taką nadzieję - westchnęła i opuściła mieszkanie trzaskając drzwiami...

Następnego dnia z wielkim trudem udało mi się wstać na wyjątkowo wczesny, poranny trening na hali. Czułem się, jakby wczoraj coś po mnie przejechało, ale mimo tego złapałem swoją torbę treningową, wrzuciłem do niej czysty strój oraz moje ulubione buty, i już po krótkiej chwili znalazłem się pod drzwiami Kłosa. Przyjaciel wyszedł z domu zaspany i rozczochrany, mruknął ciche powitanie i ruszyliśmy w ciszy ku "Energii".


[Ola]

Kwadrans przed dziewiętnastą stanęłam przed lustrem i krytycznym okiem spojrzałam na efekt moich przygotowań. Mieliśmy z Facundo iść do kina, jednak zaszalałam i ubrałam się w klasyczne ciemne rurki-biodrówki i nieco krótszą niż normalnie, luźną, asymetryczną koszulkę na ramiączkach w kolorze neonowej żółci. Oczy podkreśliłam cienkimi kreskami i wytuszowałam rzęsy, a moje długie, rude włosy pozostawiłam rozpuszczone, układając je jedynie w delikatne fale. Równo o siódmej pojawił się Conte. Grzecznie się przywitał, ale widziałam jak pożera mnie wzrokiem. Zdecydowanie nieprzyzwoitym wzrokiem. Typowy niezaspokojony erotoman - ale nie ze mną takie numery.

- Wychodzimy? - zapytałam.

- Jak chcesz możemy zostać i porobić inne rzeczy - powiedział dwuznacznie. O nie, tak to się bawić nie będziemy! - pomyślałam. Chwyciłam swoją czarną, skórzaną ramoneskę i ubrałam czarne botki na koturnie.

Argentyńczyk trochę niechętnie wyszedł ze mną z budynku i skierowaliśmy się w stronę bełchatowskiej Galerii Olimpia. Rozmowa nam się nie kleiła, ale Facu próbował nakręcać coraz to nowsze tematy. Niestety nie trafił jeszcze na nic ciekawego, więc każdy kończył się po dwóch, trzech zdaniach. Gdy weszliśmy wreszcie do kina, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to trzy ogromne sylwetki, tak bardzo podobne do moich kochanych siatkarzy ze SKRY. Konstantin, który jako jedyny stał twarzą do wejścia, szybko zmaterializował się koło mnie i zaczął nawijać jak katarynka.

- Ruda! Facu! Cóż to za wspaniałe spotkanie? Co tu robicie? Randka? Przyjacielski wypad? No dalej, dalej, gołąbeczki spowiadajcie mi się tutaj z tych swoich grzeszków! Poszłaś do kina i mnie nie zabrałaś ze sobą, tak? - Teraz zwrócił się tylko do mnie. Ledwo nadążałam za zmianą jego nastrojów. - Zapamiętam to sobie!

- Kostek, keep calm. Jesteś w kinie, to po co miałabym cię tu drugi raz ciągnąć? - wybrnęłam z ciężkiej sytuacji, ale Cupković oburzył się i poszedł "po popcorn".

- Ola! - zawołał nie kto inny jak... Stephane Antiga. Chyba najmniej znany mi siatkarz, obok Pawła, od strony prywatnej, jak do tej pory. - Poznaj moje dzieciaki: Timote i Manoline.

Przykucnęłam i przywitałam się ze słodkim jasnym blondynkiem i uśmiechniętą ciemną blondynką. Tworzyli zgrany duet. Cały czas czułam na sobie spojrzenie Alexa, który stanął obok Francuza. Gdy dowiedziałam się, od podekscytowanego Kostka, że wybierają się na "Smerfy 2", ledwo powstrzymałam wybuch śmiechu. Takie mamuty na filmie dla dzieci! Rozumiem Stephane'a, ale Serbowie? Conte nie zamierzał im tego przepuścić i chamsko zaczął komentować ich dziecinną naturę. Wkurzył mnie tym, Alex zaciskał pięści, natomiast Kostek w ogóle go nie słuchał.

- Dobra chłopaki, idźcie z Rudą na "Byzantium", a ja na spokojnie pójdę na Smerfy z Młodymi, co wy na to? - Antiga chciał rozładować napiętą atmosferę. Atanasijević kiwnął głową na znak zgody, a Konstantin zadeklarował, że kupi dla naszej czwórki bilety i już po minucie był przy nas z powrotem, trzymając w ręce cztery małe kartoniki.

Nie muszę chyba mówić, że Argentyńczyk był mocno wkurzony całą sytuacją? Bo był i to bardzo. Postanowiłam się tym jednak nie przejmować i ruszyłam w stronę baru kinowego, aby kupić sobie nachosy, na które naszła mnie ochota. Gdy płaciłam za pudełeczko trójkątnych chipsów z sosem serowym i dużą pepsi, obok mnie zjawił się uśmiechnięty Alex. Nie pozwolił mi tego zrobić, wyciągając ze swojego portfela odpowiedni banknot, po czym ekspresowo zamówił identyczny zestaw jak ja. Podziękowałam mu wielkim, szczerym uśmiechem i weszliśmy na sal. Facu trochę wyluzował, więc atmosfera się poprawiła. Siedziałam oczywiście między Facundo, a Aleksandarem.

Conte na początku cały czas próbował złapać mnie za rękę, którą umiejętnie wyrywałam mu z uścisku, żeby jeść nachosy. Widziałam, że Serbowie, mieli z tego niezły ubaw, ale starali się zachować kamienną twarz. Film wydawał się bardzo długi i nieco nużący, jednak mi się podobał. W pewnym momencie Facu zaczęła dzwonić komórka i mężczyzna szybko wyszedł z sali, żeby odebrać. Wrócił nieco smutny i zdenerwowany, jak się dowiedziałam Nico miał jakieś problemy, więc musiał jechać mu pomóc. Jak mus, to mus. Przytuliłam go, a on po raz kolejny opuścił salę.

Z uśmiechem na ustach wychodziłam z kina, gdyż jak zwykle przewidziałam zakończenie filmu. Obok nas pojawił się rozweselony Antiga ze swoimi pociechami na plecach. Stwierdził, że wyjątkowo zabiera ich do McDonalds. Kostek oczywiście musiał iść z nimi. Ja grzecznie podziękowałam, gdyż najadłam się nachosami, a Alex obiecał, że mnie odprowadzi, bo jest już późno. I w ten oto cudowny sposób, spacerowałam razem z Atanasijević'em bełchatowskimi uliczkami, tuż po zmroku. Chwilę podyskutowaliśmy o filmie, po czym zamilknęliśmy. Było przyjemnie, a cisza nam nie ciążyła. W pewnym momencie Aleksandar, złapał mnie niepewnie za rękę i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się i dalej podążyliśmy przez Bełchatów.

Gdy doszliśmy pod moje mieszkanie zaprosiłam Serba do środka na herbatę, gdyż nieco zmarzliśmy. Zboczenie wrodzone. Ściągnęłam swoją ramoneskę, zrzuciłam botki z nóg i gestem pokazałam chłopakowi, aby się rozgościł. Sama skierowałam się do kuchni i wstawiłam na palnik czajniczek z wodą. Gdy obróciłam się, aby zabrać swój ulubiony kubek ze stołu uderzyłam wprost w Alexa, który stał tuż za mną. Niespodziewający się tego siatkarz, wylądował na wysokim stołku barowym. Obejmował mnie ramionami, znajdowaliśmy się niemal na tym samym poziomie, więc gdy przysunęłam nieco głowę, nasze usta prawie się spotkały. Patrzyliśmy sobie w oczy i wiedziałam, że oboje tego chcemy.

Oczywiście ktoś musiał nam po raz kolejny przerwać. Usłyszeliśmy głośny trzask drzwi i cichy szloch. Oderwałam się od chłopaka ze smutkiem w oczach, a on cicho zaklnął. Przeszłam w stronę przedpokoju i ujrzałam Kamilę skuloną pod drzwiami. Poprosiłam Aleksandara, aby zaniósł ją do sypialni. Sama przygotowałam drinka, a właściwie szklankę wódki z małą dolewką soku. Po wytłuczeniach i szybkiej kąpieli, przyjaciółka wypiła alkohol duszkiem i chwilę potem zasnęła. Gdy tylko wyszłam z pomieszczenia, wtuliłam się w Serba - mam szczęście, że on jest normalny. Objął mnie i pocałował w szyję, mocno mnie dekoncentrując.

- Alex, muszę iść porozmawiać z Andrew... - Chłopak nie przestawał składać czułych pocałunków na moim karku. Musiałam się od niego oderwać, żeby przestał. - Zaraz wracam, okay? Zaczekasz? - Kiwnął głową, więc włożyłam na nogi swoje botki i ruszyłam do Andrzeja. Nacisnęłam klamkę i drzwi uchyliły się. Szybkim krokiem wparowałam do salonu i zobaczyłam siatkarza w fatalnym stanie na kanapie z butelką whiskey. Nie zwracał na mnie uwagi.

- Ekhem, nie sądzisz, że jesteś mi winien jakieś wyjaśnienia? Myślałam, że rano coś zrozumiałeś, wybiegłeś za nią, a teraz robisz jej powtórkę z rozrywki? - Nadal nie zwracał na mnie uwagi. - Wrona! Ogarnij dupę, jak do ciebie mówię! - krzyknęłam wkurzona, ale widząc dalszy brak reakcji po prostu podeszłam do niego i strzeliłam go w twarz.

- Okay, rozumiem, że źle zrobiłem, tak? - prawie szepnął.

- Czujesz co do niej? Iskrzy między wami? - Postanowiłam nieco spuścić z tonu, skoro zawstydziłam największego casanovę Bełchatowa.

- Nie wiem, na pewno jej nie kocham. Ledwo ją znam, ale coś mnie do niej ciągnie, rozumiesz? Żałuję tego pocałunku i tyle. Czasu na cofnę, tak? Byłem pijany, straciłem kontrolę... - Trochę zabolało to, że tak ją zwodzi. Jednak był szczery, dlatego odpuściłam mu kolejny policzek.

- Chcesz, żeby coś z tego wyszło? - zapytałam na poważnie. Spojrzał mi w oczy i po chwili namysłu kiwnął głową. - To zamiast ją chamsko napastować, poderwij ją jak przystało na prawdziwego faceta! I nie wyjeżdżaj jej z tekstem i zachowaniem typu "Jestem siatkarzem, zablokowałem cię!", tylko spraw, żeby to ona pragnęła być z tobą, tak? Dotarło? - Ponieważ nie poruszył się, uderzyłam go z całej siły, z łokcia w ramię.

- Okay, okay, odpuszczę sobie, Ruda.

- Mam taką nadzieję - westchnęłam i szybko wyszłam z mieszkania Wrony. - Alex! - zawyłam jak tylko weszłam do salonu. - Chyba nie przeżyję tego, że nie dałam mu drugi raz w twarz... Miałam taką wspaniałą okazję - mruknęłam jeszcze. - Napijesz się ze mną piwa? - Chłopak roześmiał się.

- Wiesz co, mam jutro trening, ale skoro tak ładnie prosisz... - Puścił mi oczko. - To przynieś coś dobrego, a ja puszczę muzykę...

Jak chciał tak zrobiłam, co prawda nasz barek był dosyć ubogi, w końcu dopiero co tu zamieszkałyśmy, ale wynalazłam jakieś dwa Somersby. Atanasijević ulokował się u mnie w pokoju, postawiłam na biurku nasze tymczasowe zaopatrzenie, a w tym samym czasie z laptopa popłynęły pierwsze nuty "Without you" Ushera i Davida Guetty.

Otworzyłam pierwszą butelkę, pociągnęłam z niej parę łyków i podałam ją siatkarzowi, który nie został w tyle. Tańczyliśmy przytuleni, a ja czułam się spokojna, jak jeszcze nigdy w życiu. Trochę wypiliśmy, ale do niczego między nami nie doszło. Leżeliśmy na moim łóżku i opowiadaliśmy sobie nawzajem dowcipy i anegdotki. Szczerze nawet nie wiedziałam kiedy usnęłam..

[Kamila]

Obudził mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz - Winiary. Odebrałam.

- Co ty sobie myślisz, dzwoniąc do mnie o ... – spojrzałam na zegarek. 8;15. - Cholera! Zaraz tam będę! - wypaliłam i wyskoczyłam z łóżka. 

Z tego wszystkiego wczoraj nie ustawiłam budzika. Poranny trening zaczął się 15 minut temu. Ogarnęłam się w trakcie drugiego kwadransu i właśnie wchodziłam do pokoju przyjaciółki, aby ją obudzić. To co tam zobaczyłam wywołało u mnie uśmiech na twarzy. Ola spała wtulona w Alexa.. Napisałam dla niej kartkę z prośbą by wyleczyła kaca i ogarnęła mieszkanie. Wybiegłam z domu i wpadłam do sali jak torpeda. Siatkarze popatrzyli na mnie z uznaniem. Sama też byłam zdziwiona, że tak szybko dotarłam do celu. Niestety na "dzień dobry" musiałam udać się do gabinetu w celu  wymasowanie jakiegoś mamuta. Okazał się nim, nie kto inny, jak mój ukochany środkowy Andrzej Wrona.

- Ja to mam, kurwa, pierdolone szczęście. Ten na górze mnie chyba nie lubi - stwierdziłam zamykając drzwi. Siatkarz bez słowa zdjął koszulkę i położył się na brzuchu. Zaczęłam go masować, starając się wyczuć jakąś kontuzję. Był spięty, co trochę utrudniało sprawę. Jedynie w mięśniu równoległobocznym grzbietu czułam większe napięcie. Musiał go naciągnąć. Po dokładniejszym zbadaniu tego miejsca, stwierdziłam iż nie umrze i da radę trenować, jeśli będzie poddawał się masażom. Wyszłam z gabinetu zanim Andrzej się ubrał. Wróciłam na trybuny. Po skończonym treningu zbierałam się do wyjścia gdzie zaczepił mnie Muzaj.

- Cześć. Jesteś teraz albo później zajęta?

- Nie bardzo. W sumie... To nie mam nic do roboty.

- To może dałabyś się zaprosić na spacer, czy kawę albo na oba?

- Z przyjemnością. Przyjdziesz po mnie o dwunastej? Mieszkam koło Kłosa.

- Jasne. Możesz mnie oczekiwać - zaśmiał się atakujący i dał mi buziaka w policzek na pożegnanie. Wychodząc czułam na sobie palące spojrzenie. Już ja dobrze widziałam do kogo ono należy...

Weszłam do domu cała w skowronkach. Alexa już nie było, a Ola kończyła gotować obiad.

- Czego japę cieszysz? - spytała skacowana przyjaciółka.

- Umówiłam się - zaczęłam, a współlokatorka zrobiła wielkie oczy - Z... Muzajem - dokończyłam.

Ola westchnęła zrezygnowana, ale pomogła mi dobrać odpowiedni strój. Byłam ubrana w czarne rurki z wysokim stanem, beżowy sweter z brązowymi emblematami i beżowe lity. Ruda pomogła zrobić mi odpowiedni makijaż. Po raz pierwszy dziękowałam włosom, że są falowane i ładnie opadają na plecy. Punktualnie w samo południe zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je. Maciek zrobił wielkie oczy ze zdziwienia, ale zaraz uśmiechnął się z aprobatą. On sam ubrany był w świetny szary tshirt z napisem "Nie sprząta, nie pierze, zajebisty w łóżku".. Przywitał mnie buziakiem w policzek. Ola przypatrywała się tej scenie ze smutkiem. Wyczułam, że chodzi o Andrzeja, ale NIE CHCIAŁAM O NIM TERAZ MYŚLEĆ.

- Idziemy? - z rozmyślań wyrwał mnie głos atakującego.

_______________________________________

Hej! Cześć! I czołem! :)

Prezentujemy Wam dzisiaj rozdział czwarty naszego bełchatowskiego opowiadania :)
Mamy nadzieję, że i on przypadnie Wam do gustu :)

Serdecznie dziękujemy za każdy wasz komentarz, nie macie pojęcia jak to motywuje :)
Oczywiście prosimy o więcej xD

Dzisiaj głównymi bohaterami byli Andrzej i Kamila, i tak, wiem, że Cierpienie już nas pewnie nie lubisz, a przynajmniej mnie (Hachiko), no ale może komuś Ptaszysko przypadnie do gustu :p
Dzisiaj Wronki w nadmiarze special for you :*

Tak ja zawsze, nowy rozdział już za tydzień! :)
Całuski :*

Hachiko&Iadala

PS, Dla wielbicieli tej przystojniejszej strony opowiadania (XD) - spokojnie, obiecuję, wątków z Alexem będzie jeszcze milion pięćset sto dziewięćset i jeden więcej :D
Iadala :*

5 komentarzy:

  1. Wiem, że od czasu waszego powiadomienia mnie o nowy rozdziale, minęło dużo czasu i przepraszam. Ostatnio nie mogę się z niczym wyrobić i czytam po trochu. Teraz dopiero skończyłam się uczyć i odrabiać lekcje. Tak oto i jestem.
    Nie wiem jeszcze, czy jestem wielbicielką tych dwóch panów, ale na pewno lubię wasze opowiadanie, więc czekam na następny :)
    P.s. Wystarczy, że będziecie mnie informować na tt :) uwierzcie mi, na pewno odczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny *.*
    Wrona jak dla mnie przegina z tą swoją arogancją i pewnością siebie :P Za bardzo jej się narzuca xd Cupko to mnie po prostu rozwalił :D Co za szalona gaduła xD Skrzaty, którzy chcieli iść na Smerfy? o.O Pozdro 600 ^^ Aleks widzę czasu nie marnuje :D Szkoda tylko, że ktoś im ciągle przeszkadza xd Już sb wyobrażam wkurwionego Facu xD
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. aww, super, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo przyjemne opowiadanie :D Połączenie idealne ❤ Podoba się mi się niegrzeczny Andrzej, a Alex jest taki słodki ;3 Styl pisania macie bardzo ciekawy i z niecierpliwością czekam na kolejny ! :D Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :3
      Piaty rozdzialik już jutro ^^
      Pozdrawiam :*

      Usuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)