piątek, 28 października 2016

Rozdział 39

Rozdział 39



[Ola]

Życie po Mistrzostwach mocno się zmieniło, siatkarze byli rozpoznawani niemalże wszędzie. Pierwszy tydzień zajmowały chłopakom nieustanne wywiady, lecz w końcu nadszedł czas początek przygotowań do startu PlusLigi. Niestety, czy też stety w przypadku złotych chłopaków oznaczał on głównie regenerację, o mocnych treningach nie było mowy. Byli zbyt zmęczeni, klubowi fizjoterapeuci mieli więc ręce pełne roboty.

Skra pierwszy mecz grała zaledwie kilka dni po tym, jak gromadka wreszcie stawiła się w Bełchatowie. W dodatku było to spotkanie na wyjeździe, na całe szczęście, na rozgrzewkę otrzymaliśmy "tylko" beniaminka - Banimex Będzin. 

Nadal dawałam z siebie 110%, ale czułam się coraz gorzej. Podczas Mistrzostw zrzucałam wszystkie dolegliwości na karb zmęczenia, ale teraz odespałam chyba cały rok, a nie widziałam żadnej poprawy. Rutynowe leki nie pomagały, wręcz przeciwne. Prawie codziennie miałam mocne krwawienia z nosa. Zdarzało mi się, że widziałam ciemne mroczki przed oczami, bądź nagle traciłam równowagę. Zawsze starałam się jednak wybrnąć z tych sytuacji, nie dać niczego po sobie poznać. I byłam w szoku, że nikt niczego nie zauważył. To oznaczało, że naprawdę musiałam być dobrą aktorką.

Ukrywałam to przed wszystkimi, ponieważ już kiedyś tak się zdarzyło, że miałam bardzo podobne objawy, ale był to na całe szczęście fałszywy alarm. Teraz miałam znacznie gorsze przeczucia i w końcu, po dwóch tygodniach wahania, postanowiłam się jednak udać na badania. Pojechałam do Warszawy pod pretekstem zakupów, a tak naprawdę udałam się do mojego znajomego lekarza, który wykonał pełną diagnostykę. Tydzień później miałam stawić się u niego, żeby odebrać wszystkie wyniki.

Kolejny raz wymknęłam się z Bełchatowa, wciskając wiarygodne kłamstwa chłopakom i Kamili. Zaparkowałam pod gabinetem i z drżącym sercem skierowałam się do środka. Zapukałam do odpowiedniego pokoju i po usłyszeniu donośnego "proszę" weszłam do pomieszczenia. Usiadłam na wprost Roberta, który nerwowo przełknął ślinę.

- Ola...

- Proszę cię, Robert, nie krępuj się, przecież wiesz, że ja podejrzewam wiele rzeczy...

- Tak, niestety, wiem... - westchnął przygnębiony. Widziałam, że zmaga się z czymś wewnętrznie, ale w końcu spojrzał mi prosto w oczy. Wiedziałam już, że jest źle. - Ostra białaczka szpikowa. Dobra wiadomość jest taka, że jest w bardzo wczesnym stadium i masz niemalże 100% szans na pełne wyleczenie.

- Rozumiem. Czy... Czy mogę się leczyć u ciebie? W Instytucie?

Spojrzał na mnie z wyrzutem.

- Oczywiście. Nawet nie zakładałem innej opcji, właśnie miałem ci o tym powiedzieć. Chcę, żebyś przyjechała do mnie jutro, najpóźniej pojutrze i zaczniemy terapię, tak będzie najlepiej. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej poradzimy sobie z tym cholerstwem.

- Muszę pozałatwiać parę spraw, ale uporam się z tym do jutra. Pójdę do pracy, porozmawiam z Alkiem i przyjadę.

- Przyjedź z nim, będzie ci łatwiej - zasugerował, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. Przecież on chyba nie myślał, że wciągnę w to innych?

- Robert, nie, ja muszę z nim zerwać wszelki kontakt, rozumiesz? On ma karierę, musi się rozwijać, a nie mieć chorą narzeczoną i stać w miejscu, zaniedbywać siatkówkę...

- Ty chyba żartujesz! Przecież...

- Nie! - przerwałam mu ostro. - To jest najlepsze co mogę zrobić. Nie mogę zniszczyć mu życia.

- Zrobisz jak uważasz, ale przemyśl to jeszcze, proszę... On na to nie zasłużył... Powinien wiedzieć, powinien sam móc podjąć decyzję...

W mojej głowie kotłowało się milion myśli. Pożegnałam się z onkologiem i wróciłam do samochodu. Przez kilka godzin krążyłam po ulicach Warszawy, bez żadnego celu, starając się jakoś uporządkować chaos w mojej głowie. Bezskutecznie.

W środku nocy dojechałam wreszcie do Bełchatowa i szybkim krokiem weszłam do mieszkania. Skierowałam się do łazienki, szybko zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele, a z mojego gardła wyrwał się cichy szloch. Byłam twarda przy innych, ale gdy byłam sama nie mogłam tego znieść. W myślach pytałam Boga "Dlaczego to mnie wybrał? Dlaczego to ja muszę cierpieć po raz kolejny?". Z zapuchniętymi oczami położyłam się spać, czekając na najgorszy dzień w moim życiu.

Wstałam i zatuszowałam ślady mojego nocnego płaczu. Kamili nie było w domu, co znacznie ułatwiło mi zorganizowanie wszystkiego. Spakowałam do torby potrzebne mi rzeczy i zniosłam ją do samochodu. Dzisiaj odbywał się tylko popołudniowy trening, więc spokojnie przybyłam na halę, pewna tego, że spotkam jedynie zarząd i prezesa. Piechocki wpuścił mnie do gabinetu, a ja nakreśliłam mu obraz całej sytuacji. Spodziewałam się, że wręczy mi wymówienie, ale tak się nie stało. Mogłam tu wrócić, jeśli wyzdrowieję, ba! Mogłam liczyć na ich pomoc. Poprosiłam jednak Konrada o dyskrecję i obiecał nikomu nie powiedzieć, czym tak naprawdę spowodowana jest moja nieobecność. Teraz nadszedł czas na najgorsze.

Czekałam na Alka w małej kawiarence, "naszej" kawiarence, tuż obok Energii. Zajęłam najbardziej odseparowane miejsce od reszty otoczenia. Wielka gula strachu w moim gardle rosła i rosła, tak, że nie wiedziałam czy dam radę cokolwiek powiedzieć. Gdy tylko mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął, a ja starałam się zachować kamienną twarz. Nie pozwoliłam mu się przytulić, ani pocałować. Był zaskoczony, gdy chłodno poprosiłam go, żeby usiadł.

- Co się stało? - zapytał.

- Poprosiłam cię o spotkanie, ponieważ muszę powiedzieć ci coś ważnego. Alex, myślę, że powinniśmy się rozstać, tak będzie najlepiej dla nas obojga - powiedziałam ozięble, czując jak moje serce pęka na milion kawałków.

Siatkarz przez dłuższą chwilę nic nie mówił.

- To żart? - Przecząco kiwnęłam głową. - Nie rozumiem. Co się stało?

- Aleksandar, nic się nie stało. Po prostu podjęłam decyzję, żeby zakończyć naszą znajomość, rozumiesz?

- Ty podjęłaś teraz decyzję, że to koniec? Nie uwierzę w to! Nigdy! Co z naszymi planami? Z naszym ślubem? To wszystko nie istnieje?

Zawahałam, opuściłam na chwilę głowę. Nie mogłam wytrzymać jego przeszywającego spojrzenia. On wiedział, on musiał wiedzieć, że to kłamstwo, ale nie mogłam pozwolić mu wygrać. Poczułam, że chciał złapać mnie za rękę i złączyć nasze palce. Szybko wyszarpnęłam palce z jego uścisku i z kamienną twarzą wypowiedziałam słowa, które zraniły zarówno jego, jak i moje serce.

- Nie ma już nas. Nie kocham cię. To koniec - rzuciłam i szybko wstałam.

Położyłam na stole mój pierścionek zaręczynowy, po czym wyszłam z kawiarenki. Nie mogłam znieść widoku jego zrozpaczonych oczu. To było dla mnie zbyt wiele. Łzy spływały po moich policzkach, lecz wsiadłam do samochodu i skierowałam się w stronę Warszawy. Wiedziałam, że nie miałam innego wyjścia. Byłabym dla niego tylko ciężarem, teraz gdy potrzebował skupienia, gdy potrzebował się rozwijać. To było najlepsze rozwiązanie.

Po dwóch godzinach znalazłam się w stolicy. Spojrzałam na telefon - 57 nieodebranych połączeń - po czym wyłączyłam aparat. Wzięłam do ręki małą torbę i skierowałam się w stronę wejścia do budynku. Pielęgniarka zaprowadziła mnie na przygotowaną dla mnie salę, gdzie przebrałam się w białą koszulę i usiadłam na łóżku, czekając na lekarza.

- Nadal bez zmian? - zapytałam mojego znajomego, gdy tylko wszedł do pomieszczenia.

- Ola, tak mi przykro... Na razie nikogo nie mamy... Badamy zgodność z twoją siostrą i z twoimi rodzicami. Jest duża szansa, że Młoda będzie się nadawać - powiedział pocieszająco Robert. - Teraz...

- Wiem co będzie teraz - przerwałam mu. - Robert, wiem dokładnie co mnie czeka...

- Rozumiem. Dlaczego przyjechałaś sama? Co z nim?

Wiedziałam, że ma na myśli Alexa.

- Jego już nie ma...


[Alex]

Nie docierało do mnie to co się wydarzyło. Biegiem wróciłem do domu, wpadłem do mieszkania jej i Kamili, ale nikogo tam nnie było. Minutę później pukałem, a raczej waliłem do drzwi Kłosa.

- Co jest? Pali się? - zaśmiał się Karol.

- Czy ona tu jest? Czy Ola tu jest? - zapytałem.

Środkowy nic nie wiedział, był zszokowany tym, że Olka ze mną zerwała. Obiecał dzwonić do niej i spróbować dowiedzieć się o co chodzi. Przygnębiony wróciłem do swojego mieszkania. Srećko widząc mnie w takim stanie, zaprowadził mnie do salonu i podał kieliszek wódki. Wypiłem jeden, drugi, trzeci, aż wreszcie odważyłem się mówić.

- Ona ze mną zerwała, rozumiesz? Oddała mi pierścionek i tak po prostu stwierdziła, że to koniec...


[Kamila]

Po mistrzostwach chłopcy nie narzekali na nudę, czy też brak zajęć. Wręcz przeciwnie. Obiad u prezydenta, wywiady, błyski fleszy oraz w międzyczasie przygotowanie do nowego sezonu Plus Ligi. Pierwszy mecz odbył się w Sosnowcu z Banimexem Będzin. Nasze pszczółki oczywiście pokonały ten dopiero raczkujący zespół. Jako, że nie brałam czynnego udziału w kadrowym sztabie medycznym, moim dodatkowym obowiązkiem było jeżdżenie na każdy mecz z naszymi Skrzatami. Ola ostatnio nie czuła się za dobrze, ale nie dawała tego po sobie poznać. Tłumaczyła się zmęczeniem, za niskim bądź wysokim ciśnieniem, okresem...

Dzisiaj był popołudniowy trening. Ola krzątała się w mieszkaniu, w którym ja nie zagościłam na długo, wybierając się na samotny spacer. Jednak gdy zapytałam co się dzieje, powiedziała, że to nic ważnego oraz żebym nie zaprzątała sobie głowy. Tuż przed moim wyjściem do pracy, kiedy to jeszcze stałam na klatce, podbiegł do mnie rozhisteryzowany Atanasijević, który zasypał mnie masą pytań.

- Gdzie ona jest? – spytał ze łzami w oczach.

- Kto?

- Ola! Zostawiła mnie, rozumiesz?! Zerwała nasze zaręczyny i odeszła bez słowa! – zalał się łzami.

Wiedziona złym przeczuciem i „matczyną” troską przytuliłam go do siebie. Teraz rozkleił się już na dobre. Przeprosiłam go, ale niestety musiałam iść do pracy. Zostawiłam mu klucze od mieszkania i wyszłam na halę. Po drodze jeszcze kilkakrotnie wybrałam numer Rudej, usilnie starając się z nią skontaktować. Najpierw nie odbierała a potem kompletnie wyłączyła telefon. Do gabinetu weszłam przestraszona nie na żarty. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywała. Co się mogło stać?

Po treningu zaczepiłam Karola. Może on coś wiedział?

- Wiesz co z Olą? – spytałam bez zbędnych ceregieli.

- Nie… Miałem zapytać cię o to samo… Dzwoniłem, ale nie odbiera.

- Tak samo jest w moim przypadku… Co się mogło do jasnej cholery stać?!

- Nie mam zielonego pojęcia! Był u mnie Alex… Podobno zerwali…

- U mnie tez był… Zostawiłam mu klucze… Karol… My musimy się dowiedzieć co jest grane… Przecież nigdy nie zrobiła czegoś takiego…

- Wiem, wiem… Musimy skontaktować się z jej rodzicami.


[Wlazły]

Szykowałem się do szybkiego ataku z prawego skrzydła. Dzisiaj na treningu ćwiczyliśmy poszczególne elementy z którymi ostatnio mieliśmy problemy. Wybiłem się jak najmocniej i szybkim ruchem nadgarstka umieściłem piłkę w polu. Teraz kolej Alexa. Z niepokojem patrzyłem jak chłopak z podpuchniętymi oczami odbija się od podłoża i uderza piłkę, która zamiast w polu "przeciwnika", wylądowała w połowie siatki. On nawet się tym nie przejął. Całkowicie stracił chęć do życia. Tak była od dobrego tygodnia, kiedy to Olka zniknęła.

Nie mogłem patrzeć na cierpienie Serba. Był moim przyjacielem i doskonale go rozumiałem. Nie wyobrażałem sobie, żeby moja Paulina pewnego dnia zniknęła i nie zostawiła po sobie żadnego śladu. To złamałoby mi serce. Starałem się go podnosić na duchu, jednak moje marne próby nie wiele pomagały... Nie miałem pojęcia co robić. Jeśli nadal tak będzie podchodził do trenigów, trener w końcu zwróci na to większą uwagę. Atanasijević naprawdę był na dobrej drodze do utraty wszystkiego, co było w jego życiu dotychczas ważne...


[Ola]

Nie kontaktowałam się z nikim, oprócz mojej najbliższej rodziny. Cztery tygodnie chemioterapii ostro dało mi się we znaki. Nie mogłam nic przełknąć, przez co schudłam prawie dziesięć kilogramów, tak, że mogłam policzyć wszystkie swoje żebra. Zbladłam, łamały mi się paznokcie, ale ku mojej uciesze - nie straciłam włosów. Moja siostra miała wysoką zgodność komórkową z moją i mogła zostać dawcą. Teraz lekarze dawali mi ponad 50% szans na całkowite wyzdrowienie. Bardzo szybko zdiagnozowano moją chorobę, a dzięki temu, że znałam większość lekarzy z Instytutu mogłam od razu zacząć terapię.

Całymi dniami leżałam podpięta pod kroplówki i wpatrywałam się bez życia w sufit. Co jakiś czas targały mną silne torsje. Rodzice odwiedzali mnie codziennie, nie mogąc zaakceptować tego, że odcięłam się od przyjaciół. Ja po prostu nie chciałam burzyć im życia. Nie chciałam, żeby musieli patrzeć jak każdego dnia, jakaś cząstka mnie umiera.

W jeden z cieplejszych dni poczułam się nadzwyczaj dobrze. Siostra oddziałowa otworzyła okno w moim pokoju, a ja uśmiechnęłam się po raz pierwszy od kiedy tu przybyłam wdychając zapach czystego powietrza. Spojrzałam na szafkę i wzięłam do ręki mojego krwisto czerwonego tableta. Wahałam się, czy na pewno chcę zobaczyć, co słychać u reszty. Otworzyłam etui i wpisałam hasło. Zalogowałam się na facebooka i przejrzałam fanpage Skry. Chłopcy sobie całkiem nieźle radzili.

Niestety Alex prezentował się zupełnie jak nie on. Chyba nigdy nie zaliczył tak słabych występów. Zrobiło mi się szalenie przykro - wiedziałam, że to wszystko przeze mnie. Wtedy na ekranie pojawiło się okienko powiadomienia. On do mnie dzwonił. Odrzuciłam wideo rozmowę, jednak przy kolejnej próbie, przysłoniłam kamerkę i postanowiłam z nim porozmawiać.

- Nie wierzę w to, że odebrałaś... Proszę cię, Olu, powiedz mi co się dzieje. Nikt nic nie wie, wszyscy się martwimy...

- Alex wszystko jest dobrze - powiedziałam słabym głosem.

- Właśnie słyszę! Co się dzieje, gdzie ty jesteś? Jesteś chora? Ola, błagam cię powiedz mi... Ja nie potrafię bez ciebie normalnie żyć, rozumiesz?

- Alex potrafisz. Ja... Ja... Nie ważne. Musisz o mnie zapomnieć. - Rozłączyłam się i po raz kolejny otarłam łzy spod oczu.

W tym momencie do sali weszła moja mama. Zapytała czy z nim rozmawiałam, a gdy tylko kiwnęłam potakująco głową, uśmiechnęła się bezradnie.

- Wy musicie do siebie wrócić... Nie rozumiem dlaczego go od siebie odsunęłaś, to mądry i dobry chłopak, wspierałby cię.

- O to właśnie chodzi mamo. Wspierałby mnie i zaniedbywałby siatkówkę. A nie mogę mu zabrać tego, co kocha...

- Już mu to zabrałaś, odchodząc od niego. Rozmawiałam z Karolem. Ciągle mu coś nie wychodzi, psuje wszystkie piłki... Jest cieniem samego siebie... Przemyśl to sobie... Ja i tak ich w końcu poinformuję, muszę to zrobić, oni zasługują na to...

- Mamo, nie! Proszę cię, nie rób mi tego! - prosiłam, ale było to lanie wody na młyn. Rodzicielka szybko wyszła, a ja nie wiedziałam czego mam się spodziewać...



___________________________________
Cześć ludziki! Jak tam samopoczucie?
Mamy nadzieję, że dobrze. A nawet jeżeli nie, to może ten rozdział wam je poprawi ^^
#Sugerowanie xD
Trzymajcie się cieplutko i uczcie się pilnie, Kochani <3
Hachiko & Iadala


6 komentarzy:

  1. Nie! Co Olka najlepszego zrobiła?! Czemu?! Czemu ona? To tak nie może być! Oni muszą się o wszystkim dowiedzieć i muszą do siebie wrócić z Alkiem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nieźle... Czekam na następny rozdział, całe opowiadanie pochłonęłam w kilka godzin :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiedz mi co dalej proszeeeeee. Kiedy moge sie spodziewac kolejnego??

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja cię nie mogę. Odkryłam Twojego bloga, jest cudowny. Nie rozumiem dlaczego masz tak mało komentarzy! Całe opowiadanie już przeczytałam, coś fantastycznego. <3 Fajnie wszystko opisujesz, fajne dialogi.
    Majstersztyk! <3
    Czekam z innymi na kolejne wpisy! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. hej, hej, będzie tu coś jeszcze? (;

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)