niedziela, 4 września 2016

Rozdział 37

Rozdział 37


[Ola]

Obudził mnie donośny odgłos budzika, więc szybko go wyłączyłam tak aby nie obudzić Alexa, w którego byłam wtulona. Przetarłam oczy i sprawdziłam godzinę - piąta rano. Delikatnie przerzuciłam ramię, pomrukującego przez sen, atakującego na poduszkę i cicho udałam się do łazienki. Po szybkim prysznicu, założyłam soczewki i nałożyłam na twarz delikatny makijaż ograniczając się do kremu oraz tuszu do rzęs. Spięłam włosy w wysokiego kucyka i ubrałam sztabową koszulkę.

Spakowałam swoje przybory toaletowe do kosmetyczki i włożyłam ją do walizki stojącej w pokoju. Naskrobałam krótki liścik do Alexa i wypadłam z pokoju, kierując się w stronę hotelowej restauracji. Było nadal grubo przed szóstą, jednak miałam cichą nadzieję, że kogoś tam już zastanę. Na całe szczęście w lobby dyżurował jakiś miły chłopak, który co prawda nie mógł zrobić mi śniadania, jednakże sprzedał mi jakieś ciastko. Dobre i tyle!

Dwa apartamenty hotelowe służyły nam tutaj za pokój fizjo oraz punkt strategiczny całego sztabu. Najpierw weszłam do tego drugiego chcąc przejrzeć wczorajsze statystyki chłopaków i zdziwiłam się zastając tam Stephane'a.

- Ola? Dzień dobry, co ty tu robisz? Odnowę zaczynamy za - spojrzał na zegarek - ponad pół godziny....

- Dzień dobry, dzień dobry. Wiem, że rychło w czas, ale chciałam sprawdzić wczorajsze statystyki, masz je może? W ogóle od której ty tu już siedzisz? - zapytałam zaciekawiona. Znając jego możliwości mógł wcale nie spać.

- Tak, mam, proszę - powiedział i podał mi parę zadrukowanych kartek. - Jakieś dwie godziny... Nie mogłem spać, a tak przejrzałem już wstępnie wczorajsze wideo i wiem, co musimy poprawić.

Uśmiechnęłam się - cały Stephane. Jak tak dalej pójdzie to w ogóle przestanie spać. Usiadłam na fotelu i ku mojemu zadowoleniu Antiga zaproponował mi herbatę, doskonale wiedząc, że nienawidzę kawy. Po paru minutach mogłam rozkoszować się przyjemnym owocowym smakiem, a w międzyczasie przedyskutowałam z trenerem plan na dzisiaj. Zaczęliśmy również rozmawiać o wczorajszym spotkaniu, w którym popełniliśmy parę błędów, nie zawsze postępowaliśmy dobrze taktycznie, ale były to drobne niedociągnięcia.

Dwadzieścia minut po szóstej przeprosiłam szkoleniowca i wyszłam do drugiego sztabowego pomieszczenia. Za chwilę powinni się tutaj pojawić też Paweł i Tomek. Oczywiście jak tylko o tym pomyślałam, to dwójka mężczyzn weszła do pomieszczenia.

- Dzień dobry - mruknął zaspany Brandt. - Jak mi tu ktoś nie załatwi kawy, to umrę...

- Ja również... - dorzucił smętnie Pieczko i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

- O nie! Znacie zasady, zero kawy w tym pokoju! - powiedziałam stanowczo. - Idźcie na dół, bar powinien być otwarty. Wolę was zastąpić przez te piętnaście minut, niż znosić ten smród przez pół dnia - dorzuciłam i wypchnęłam ich za drzwi.

Całą sytuację widział Mariusz, Guma i Igła, którzy właśnie szli do nas.

- No co się tak dziwnie na mnie patrzycie? - zapytałam. - Chcieli mi tu kawę zamówić.

Wszyscy zrozumieli przekaz - gdzie ja, tam nie kawa. Wpuściłam całą trójkę do pokoju i od razu Wlazły władował się na "leżankę". Głównym problemem u niego nadal były nogi. Niedawno podkręcony staw skokowy i skurcze łydek nieustannie wymagały od nas uwagi. Po trzygodzinnej sesji w trakcie której przewinął się tutaj cały skład mogliśmy z chłopakami wreszcie chwilę odetchnąć. Spakowaliśmy sprzęt i zeszliśmy na późne śniadanie.

W restauracji nadal kręciło się paru siatkarzy zarówno polskich, jak i serbskich, lecz nie spodziewałam się, że spotkam tam o tej porze Alka. Podeszłam do szwedzkiego stołu, gdzie stał i przywitaliśmy się uśmiechem. Nałożyłam sobie na talerz dwa tosty z serem oraz sałatkę warzywną, po czym zostałam zaciągnięta przez chłopaka do jego kolegów. Usiedliśmy wspólnie z braćmi Kovacević, Srećko, Draganem i Marko Podrascaninem. Przywitałam się z wszystkimi i zaczęłam konsumować.

- To co Młody, kiedy balujemy na weselu? - zapytał ze śmiechem Stanković.

- Szczerze nie wiem... Wiecie fajnie by było w okresie letnim zorganizować wesele w jakimś ciekawym miejscu, może nawet gdzieś nad jakimś jeziorem, albo na plaży, ale wtedy zawsze jest kadra... Myślałem nad świętami, no ale wiecie - wtedy znowu wszyscy w rozjazdach, w różnych klubach, ciężko wszystkich zebrać...

- Dobrym miesiącem jest wrzesień, ale w przyszłym roku ciężko będzie znaleźć weekend... - włączył się Nikola.

- Ewentualnie koniec sierpnia... Trener by się chyba zgodził na dwa dni wolnego... - dorzucił Lisinac.

- Ekhem - zwróciłam na siebie uwagę. - Nie wiem czy wiecie, ale ja tu jestem - podkreśliłam gestykulując. - On mi się dopiero wczoraj oświadczył, a wy już planujecie ślub! Nie zgadzam się!

- Ale zgodziłaś się za niego wyjść - zaśmiał się Kovacević.

- Tak! Ale nikt nie mówił kiedy! Ślub zaplanujemy na spokojnie, a nie za trzy miesiące w święta, prawda Alex? - zwróciłam się do swojego chłopaka, rzucając mu mordercze spojrzenie.

- No dobrze... - wymruczał i usłyszałam wyszeptanego "Pantoflarza". - Ale czy nie sądzisz, że lato jest najlepszą porą?

Zmroziłam go spojrzeniem, ale to nic nie dało. Siatkarze nadal sobie dyskutowali na temat ślubów i wesel, a spokojnie zjadłam śniadanie przysłuchując się temu. Niby mówią, że kobiety to plotkary, ale nikt nie pobije siatkarzy. Serio! To takie przekupy, że głowa mała. Nawijali po serbsku i po angielsku, kłócąc się o jakąś wpadkę na weselu Nikoli.

Widząc, że są sobą zupełnie pochłonięci, wzięłam swój talerz, odniosłam go i skierowałam się do swojego pokoju. Za pół godziny mieliśmy zbiórkę i wyjazd na lotnisko. Szłam pomału korytarzem, bawiąc się telefonem i przeglądając nowości na facebooku i instagramie. Wszędzie pisali o wspaniałej ceremonii otwarcia, świetnej grze Polaków... I moich zaręczynach z Alexem.

Gdy zobaczyłam nasze zdjęcie z wczoraj uśmiechnęłam się i zapisałam je sobie na telefonie. Przejrzałam parę komentarzy, śmiejąc się z tych w stylu "Dlaczego?! Przecież Alex miał być moim mężem!". Nie, nie był to wredny śmiech, jedynie zwykłe rozbawienie takimi zachowaniami. Sama pamiętałam jak w wieku nastu lat podobali mi się niektórzy siatkarze, ale nigdy nie wariowałam aż tak, żeby wypisywać takie bzdury publicznie. Nagle ktoś oplótł mnie ramionami.

- Czemu uciekłaś? - zapytał Alex.

- Nie strasz mnie! - zaśmiałam się. - Plotkowaliście sobie słodko, więc stwierdziłam, że nie będę wam przeszkadzać... A poza tym, to za pół godziny wyjeżdżamy - tak tylko przypominam!

- O kurde! To ja lecę się spakować!

Cały Alex! Cmoknął mnie w policzek i popędził w stronę swojego pokoju. Sama szybko dotarłam do swojego, ogarnęłam pokój, wpakowałam pozostałe rzeczy do walizki, wrzuciłam telefon, tablet oraz ładowarki do podręcznej torby i zniosłam je na dół, gdzie podstawiono już nasz autokar. Kierowca otworzył bagażnik, więc szybko umieściłam tam bagaż i wróciłam do hotelu.

Musiałam jeszcze z chłopakami spakować wszystkie nasze sprzęty, odżywki i wszelkie niezbędne produkty począwszy od wody po ręczniki, czy koszulki. Łącznie było tego około 20 wielkich toreb. Miały one zostać przewiezione specjalnym busem, żeby nie bawić się z nimi na lotnisku - na całe szczęście! Paweł i Tomek kolejny raz okazali się dżentelmenami i sami zajęli się bagażami, pozostawiając mi jedynie lekkie torby z lekami, opatrunkami i różnymi odżywkami.

Szybko wpakowałam je do busa i przeszłam do autokaru. Wsiadłam i zajęłam odizolowane dwa miejsca na przodzie, tuż za kierowcą. Nikogo jeszcze nie było, więc postanowiłam się wygodnie usadowić, oparłam się o szybę, zrzuciłam buty i położyłam stopy na drugim siedzeniu. Podłączyłam słuchawki włączając ulubioną playlistę i wyjęłam tablet, na którym zapisałam ostatnie wyniki badań od doktora Sokala.

Nie zwracając uwagi na wchodzących zawodników, ani na to, że ruszyliśmy, dalej intensywnie pracowałam, robiąc notatki i zapisując drobne uwagi, które muszę przekazać trenerom. Nagle poczułam jak ktoś dźgnął mnie w ramię i podskoczyłam przestraszona. Zdziwiona ujrzałam nad sobą Antigę, a nie któregoś z siatkarzy czego się spodziewałam.

- Stephane! Przestraszyłeś mnie!

- Przepraszam - powiedział skruszony. - Widzę, że przeglądasz wyniki... Przeanalizowałaś już je? - zapytał.

Kolejny raz tego dnia rozpoczęliśmy długą dyskusję w którą włączył się Philippe i Wojtek. Wprowadziliśmy małe zmiany w planie dzisiejszego treningu i w miarę spokojnie mogliśmy dokończyć podróż do Wrocławia, gdzie ulokowano nas w świetnym hotelu. Przydzielono mi pokój tuż obok apartamentów przekształconych w nasze gabinety odnowy i sali konferencyjnej - co oznaczało, że trafiłam nie najgorzej...

[Alex]

Droga do Wrocławia minęła nam całkiem szybko. Mimo, że byłem tak blisko nie miałem okazji porozmawiać z Olą, widziałem ją tylko przelotem. Mistrzostwa Świata to okropnie wycieńczająca impreza. Tygodnie intensywnych przygotowań i trzy tygodnie samych zawodów. Miałem nadzieję, że w tym roku pokażemy na co nas stać i odniesiemy sukces, nawet pomimo tej porażki z polską drużyną. Sprawnie dotarliśmy do hotelu i od razu mieliśmy trening na siłowni.

Po dwóch godzinach wysiłku byłem wyczerpany. Całą drużyną udaliśmy się na obiad, który szybko zjedliśmy w względnej ciszy i rozeszliśmy się do pokojów. Mimo, że chcieliśmy odespać, nie było nam to dane - nasi fizjoterapeuci zdążyli zagospodarować jeden pokój na swoje królestwo i po kolei starali się nas przywrócić do optymalnej dyspozycji. To był dopiero początek imprezy, jednak każdy z nas miał jakiś chociażby drobny problem... Ale jak to mówią - jeśli sportowca nic nie boli, to znaczy, że nie żyje!


[Karol]

- Kurwa, Karol, szybciej! - usłyszałem krzyk Wrony. 

Przerzucałem kolejne przedmioty w torbie, aż wreszcie ujrzałem to co chciałem. Chwyciłem malutki przedmiot i szybko schowałem go w kieszeni moich spodni. Wybiegłem z pokoju, łapiąc Andrzeja za rękaw i pozwalając drzwiom zatrzasnąć się ze stosunkowo głośnym hukiem.

- Mam go! - szepnąłem rozentuzjazmowany i skierowałem się w stronę mojego pokoju, najpierw jednak odrobinę zabłądziwszy w plątaninie hotelowych korytarzy,

Po kilkudziesięciu sekundach wpadliśmy do pomieszczenia jak burza, budząc przez to Buszka. Zdezorientowany patrzył się, jak siadamy z Andrzejem ciasno, tuż obok siebie i wpatrujemy się w ekran smartfona, który zdecydowanie nie należy do żadnego z nas.

- Ej, chwila... Czy to... Czy to jest telefon Olki? - Zgodnie kiwnęliśmy głową. - Macie przerąbane! - Kolejna potwierdzenie z naszej strony.

- Ale przynajmniej planujemy coś genialnego! - rzuciliśmy zgodnie.

W ramach wyjaśnienia - stwierdziliśmy dzisiejszego poranka, że nadszedł czas na publiczne odkrycie największego sekretu Kubiego, czegoś co wiedzą tylko nie liczni. Organizowane wywiady z zawodnikami przez Polsat Sport wydawały się być najlepszą opcją. Jednakże, nie chcieliśmy, aby cała wina spadła na nas! Stąd pomysł z "pożyczeniem" telefonu Rudej. Nie mogliśmy go normalnie od niej wysępić, gdyż wtedy najzwyczajniej w świecie wylogowałaby się z Facebooka i cały plan ległby w gruzach! Niedopuszczalne! Wcześniej porozmawialiśmy z Mielewskim i mieliśmy pewność, że pytanie od Oli zostanie zadane Kubiemu. 

Tuż po skończonej opowieści Buszu przysiadł się do nas i z równie niecną miną rozpoczął nasze knowania. Zhakowaliśmy jej telefon i weszliśmy na granatowy portal, odnaleźliśmy odpowiedni post i wystukaliśmy kilka prostych zdań. Teraz pozostało odłożyć telefon na swoje miejsce. Zaangażowaliśmy Buszka, który razem z Andrzejem miał zająć uwagę Rudej, a ja szybko miałem wrzucić komórkę do jej torebki. Pięć minut później mogliśmy odetchnąć z ulgą. Plan się udał. Pozostało czekać na jutrzejsze nagrania...

Ekipa rozstawiła sprzęt w hotelowej restauracji, więc razem z Kubiakiem zeszliśmy na dół i usiedliśmy przy pobliskim stoliku. Idealne miejsce pozwalające na obserwację, a jednocześnie dające nam perfekcyjną przykrywkę - przyszliśmy tu tylko na kawę. Obserwowaliśmy wywiad z lekkim podnieceniem czekając na TO jedno pytanie. Aż wreszcie nadeszło. 

- Pytanie od Oli. - Kubiak zmarszczył dziwnie brew. - "Wielu siatkarzy posiada swoje indywidualne metody przygotowania do meczów. Jedni słuchają muzyki, inni śpią, a jeszcze inni grają w gry... A Pan co robi?" - Widzieliśmy, że Kubiak stara się odwrócić wszystko w żart. Nagle na jego twarzy pojawił olbrzymi uśmiech i wyrzucił z siebie jednym tchem: - A ja jem kanapkę z Nutellą! Dziękuję za możliwość odpowiedzenia na parę waszych pytań. Do zobaczenia na meczach! 

Ryknęliśmy śmiechem, gdy Kubiak wstał i skierował się w naszą stronę.

- Ja ją uduszę! 

I pobiegł w stronę gabinetu Rudej. A my oczywiście za nim. Mieliśmy chwilę opóźnienia wskutek czego Dzik odjechał nam windą sprzed nosa i szorowaliśmy biegiem trzy piętra po schodach. Jednak udało się! Gdy tylko wpadliśmy na odpowiednią kondygnację zobaczyliśmy Kubiego zderzającego się w drzwiach z Olką. Gdy tylko odzyskali równowagę, oskarżająco dźgnął ją palcem w ramię.

- Jak mogłaś? Jak mogłaś powiedzieć im o Nutelli! Teraz wszyscy o tym wiedzą! Będą posądzać mnie o to, że jestem gruby! Że to przez moją ambrozję! 

Mina Oli wyrażała jedno wielki zdumienie i totalny szok.

- O czym ty mówisz? - zapytała wreszcie.

- O twoim pytaniu w wywiadzie?

- Nie zadawałam Ci żadnego pytania, nawet nie wiedziałam, że to ty masz nagrywać teraz... - powiedziała to tak szczerym tonem, że Kubiak zaczął nabierać wątpliwości. 

- To skąd oni wiedzieli, że coś się szykuje? - zapytał wskazując na nas palcem. - W końcu to twoja banda... 

Zaczęliśmy się pomału wycofywać i już chcieliśmy zbiec z miejsca spotkania, ale zatrzymał nas lodowaty głos Rudej. Ona potrafi być przerażająca.

- Wy trzej! Tłumaczyć mi się! I to teraz! 

- No bo tak jakoś wyszło, że twój telefon wypadł z twojej torebki wprost w nasze ręce, w dodatku odblokował się i wczytała się samoistnie strona Polsatu Sport, jakoś też magicznie wklepało się pytanie i przez przypadek kliknęliśmy opublikuj... Widzisz, to kwestia przypadku, nic nie zrobiliśmy - powiedziałem tonem profesjonalnego znawcy. 

- Kupujecie mi za to dziesięć słoików Nutelli! - rzucił Kubiak i ze śmiechem wrócił do swojego pokoju, a Ruda tylko pogroziła nam palcem. Uff... Tym razem się nam upiekło!



[Ola]

W przeciągu czterech ostatnich dni cały sztab nieustannie pracował. Było dobrze - drużyna świetnie się czuła, bardzo dobrze grała, a my sprawnie rozpracowywaliśmy kolejne materiały wideo przeciwników i pomagaliśmy w regeneracji graczy. Mimo, że reprezentacja Serbii mieszkała w tym samym hotelu, nie miałam czasu ani okazji zobaczyć się z Alkiem, nawet na zwykłym śniadaniu... Jedynym źródłem kontaktu były wieczorne smsy...

Dzisiaj mieliśmy rozegrać mecz z Wenezuelą, natomiast Serbia grała tuż przed nami z Australią. Wszystko było już gotowe, chłopcy byli po rozruchu i zabiegach, obecnie drzemali sobie spokojnie, a za godzinkę mieli odprawę z trenerami i statystykami - musieli przejrzeć ostatnią część nagrań i omówić taktykę. Zdziwiłam się gdy nagle usłyszałam pukanie do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Stephene'a. Nie zdążyłam się odezwać, a w moje ręce została włożona jakaś tkanina.

- Nie musisz dziękować. Mariusz zwinął mu tę koszulkę, choć pewnie masz swoją, ale to taki dodatek - uśmiechnął się.

- Eee... Stephane, ale o czym ty mówisz? - zapytałam, niewiele rozumiejąc.

- No, wszystko na dzisiaj gotowe, więc gdy chłopcy zaproponowali, żeby dać ci wolne, zgodziłem się! W końcu Alex ma urodziny, prawda? - Przytaknęłam ruchem głowy. - Więc możesz jechać na jego mecz, zrobić mu niespodziankę! Paweł i Tomek wezmą wszystko co potrzebne, więc dołączysz do nas, tuż przed grą, pasuje ci?

- Stephane, nie wiem co powiedzieć... Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy! - Z napływu emocji przytuliłam się do mężczyzny. - Jutro dam z siebie 200%, obiecuję!

Wróciłam do pokoju, sprawdziłam godzinę i cicho zaklęłam - pozostała mi godzina do rozpoczęcia meczu. Szybko odnalazłam moją nieco większą, ale wciąż podręczną torbą, spakowałam do niej reprezentacyjny strój (czyt. koszulkę, bluzę i wygodne, ciemne legginsy), telefon, statystyki, prezent dla Alexa i parę innych przydatnych rzeczy które wpadły mi w ręce, po czym wpadłam do łazienki i szybko zmieniłam strój na ciemne rurki i koszulkę z "14" oraz nazwiskiem Atanasijevica. Narzuciłam na nogi moje nieodłączne baleriny, złapałam w dłoń akredytację i wypadłam z hotelu, biegnąc na postój taksówek.

Kilkadziesiąt minut później odetchnęłam z ulgą - zdążyłam. Co prawda obie drużyny już się rozgrzewały, więc zajęłam miejsce tuż za bandą i miałam nadzieję, że Alex mnie zauważy. Oczywiście tylko się łudziłam. Widziałam jednak, że był jakiś roztargniony, zepsuł wszystkie próbne ataki, więc gdy tylko podszedł do trenera, szybko przemieściłam się za ławkę drużyny z Bałkanów i zawołałam chłopaka.

Początkowo mnie nie usłyszał, jednak po paru sekundach zaczął szukać wzrokiem osoby która go nawołuje. Uśmiechnęłam się do niego i gdy tylko się zbliżył mocno go przytuliłam.

- Wszystkiego najlepszego! - wyszeptałam mu do ucha. - Prezent dostaniesz po meczu, a teraz idź i to wygraj! - zaśmiałam się.

Chciałam już wrócić na swoje miejsce, jednak Alex złapał mnie za rękę i z powrotem do siebie przyciągnął. Delikatnie uniósł drugą dłonią mój podbródek i czule pocałował. Z uśmiechem odwzajemniłam pieszczotę.

- Teraz mogę iść to wygrać - powiedział, gdy tylko oderwał się ode mnie.

Poczochrałam go po włosach i powróciłam na trybuny. Pierwszy set był szarpany, raz dobrze szło Serbom, raz Australijczykom. Miałam wrażenie, że drużyna z Bałkanów psuje zbyt dużo zagrywek. Alex został dwa, albo nawet trzy razy bezpośrednio zablokowany, ale na szczęście Europejczycy zakończyli pierwszą partię zwycięsko.

Drugi set również toczył się podobnym rytmem, jednak to Serbowie mieli minimalną przewagę. Na końcu mój atakujący popisał się ładnym atakiem i doprowadził do stanu 2:0. Trzecia partia to przede wszystkim błędy własne europejskiej drużyny, natomiast w czwartej Serbowie odzyskali rezon i gładko wypracowali sobie ośmiopunktową przewagę, którą utrzymali do końca spotkania. Atanasijević zagrał całkiem przyzwoicie, jednak tym razem zdecydowanym bohaterem był Nikola Kovacević, który zdobył 20 punktów.

Do meczu Polaków nie zostało zbyt wiele czasu, więc szybko zeszłam z Alkiem do szatni, mimo iż próbował nas zatrzymywać dziennikarz z Polsatu, proszący o wywiad. Ładnie mu odmówiliśmy, obiecując, że innym razem na pewno porozmawiamy. Tym sposobem udało nam się wygospodarować jakieś 15 minut tylko dla siebie! Nie powiem, szał... Ale lepsze to niż nic!

Gdy tylko Alex wziął prysznic i przebrał przyszedł do mnie i mogłam mu na spokojnie złożyć życzenia i dać prezent - trzy koszulki z różnymi śmiesznymi grafikami, gry na jego konsole, które pomógł mi wybrać Karol, i na spontanie zamówiony brelok z naszym zdjęciem z zaręczyn. Powiedzmy, że dostałam całkiem słodkie podziękowanie. Posiedzieliśmy sobie jeszcze chwilę razem, wtulając się w siebie.

- Misiek, muszę już iść... - powiedziałam smętnie.

W odpowiedzi usłyszałam tylko ciche "Mhmm" i zero reakcji. Próbowałam się wyplątać z oplatających mnie ściśle ramion siatkarza - bezskutecznie. W odpowiedzi zostałam mocniej przyciśnięta do torsu atakującego i poczułam delikatnie muśnięcie na obojczyku.

- Aleeex, no proooszę - wymruczałam i obróciłam głowę w jego stronę, łącząc nasze usta w krótkim pocałunku.

Naprawdę musieliśmy już iść - Alex wracał z drużyną do hotelu, a ja musiałam dołączyć do sztabu. Wstałam i odprowadziłam chłopaka pod autobus, po czym powróciłam na "zaplecze" Hali Stulecia. Ekspresowo wparowałam do łazienki i przebrałam się, dzięki czemu już po chwili mogłam z Tomkiem i Pawłem przygotowywać zawodników do gry.

________________________________________
Hejka hej! Tęskniliście za tą bandą? 
(I autorkami?)
Przepraszam, za tak DŁUGĄ nieobecność. Drobne awarie z naszymi maszynami i wakacje, nieźle nas rozleniwiły xD Jednak mamy nadzieję, że odpokutowałyśmy to TYM rozdziałem!
Wszystkim uczniom, którzy czytają nasze wypociny życzymy jak najlepszych ocen i oczywiście ZDANIA xD 
A studentom (tak, wiemy, że nie powinno się zdania zaczynać od "a" xD), zazdrościmy laby i życzymy im jak najlepszego jej wykorzystania, nabrania sił na kolejne kolokwia i sesje no i ogólnego powodzenia ♥
Kochamy was very mocno! ♥
Hachiko&Iadala  


8 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział,może trochę więcej Kamili? ☺😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Opłacało się czekać ;) Tak, tęskniłam za tą bandą i autorkami ;) No uśmiałam się XD Dziku i Nutella... Ludzie, co to się porobiło? Ale w sumie mało kto jej nie lubi XD Olka sprawiła taki piękny prezent Aleksowi... Normalnie im zazdroszczę ;) Szkoda, że tak mało (prawie w ogóle bez) Kamili... Czekam co będzie dalej, bo jestem ciekawa jak piszecie MŚ ;) Weny dziewczyny ;***
    P.S. Zapraszam do siebie do Nico i Mariusza M. ;)
    http://oswiecmojadroge.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Czekam na kolejny❤️❤️ Przyznam, że wole więcej Oli i Alexa i mam nadzieje, że ich nie zabraknie w następnym. Rozdział na serio mega. Bardzo mi sie podoba wasz sposób pisania i wasze pomysły na te opowiadanie. I nie ukrywam, że jest mega przykro, że jeszcze tylko trzy czy tam ile tych rozdziałów. Mam nadzieje, że to nie wasz ostatni blog. A jeśli macie już plany na następny to mogę wam powiedzieć, że obsada z tego bloga jest genialna i ja bym ją rownież wykorzystała w następnym blogu. Chodzi mi głownie o Alexa, ale to wynika z mojej wielkiej miłości do niego. Do niego i do Serbów. Jeśli wy tez go tak kochacie to zapraszam do mnie gdzie go znajdziecie w parze ze Srećko http://tylkoprzyjaznnicwiecej.blogspot.com/2016/09/rozdzia-iv.html?m=1
    Buziaczki 💋💋💋

    OdpowiedzUsuń
  4. O, a gdzie Andrzej i Kamila? Chciałabym się zameldować i powiedzieć, że w końcu tutaj przybyłam, mimo iż rozdział przeczytałam od razu po publikacji. #typowaCierpienie
    Nie ma to jak wybieranie terminu na wesele i ślub bez wiedzy panny młodej XD Biedna Ola :c Ciekawe co będzie po ślubie, skoro już teraz nie ma nic do powiedzenia. A faceta trzeba trzymać krótko. Specjalistka od związków przemawia xD
    Nie rozumiem tego zdenerwowania Kubiaka. Przecież każdy ma jakieś swoje afrodyzjaki, więc raczej nikt za Nutellę by go nie wyśmiał. Chyba jest przewrażliwiony na tym punkcie. A jego koledzy chyba o tym wiedzieli, skoro o to zapytali ;>
    Ta sytuacja po meczu była urocza. Ja chcę takich więcej! Często to powtarzam, więc pewnie już doskonale wiecie, czego chcę. Ale co tam, mogę powtórzyć jeszcze raz xD
    Czekam na ciąg dalszy i ślę całusy :*
    A poza tym chcę Was gorąco zaprosić do Luki i Piano.
    zostan-z-nami.blogspot.com
    uciekam-przed-miloscia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. nie no, serio, dziewczyny? zostało wam tylko kilka rozdziałów do końca, nie możecie ich po prostu dodać?
    dla mnie to takie na siłę przeciąganie bloga, naprawdę przez te 4 tygodnie można było znaleźć czas na dodanie rozdziału, ale chociaż informacji, że na jakiś czas rozdziałów nie będzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałyśmy je dopracować, niestety czas nas mocno ograniczył. Niektórym ciężko jest wygospodarować te kilka godzin, uwierz. A nie chcemy wrzucać rozdziałów bez korekty, chcemy aby miały jakiś poziom (chociażby w kwestii wyglądu).
      Nie przeciągamy nic na siłę. Postaramy się teraz aby rozdziały zostały dodane co tydzień, maksymalnie co dwa tygodnie.

      Usuń
    2. okej, rozumiem. Dzięki za pracę, którą wkładacie w bloga :)

      Usuń
  6. 45 yr old Nuclear Power Engineer Stacee McCrisken, hailing from Noelville enjoys watching movies like Joe and Machining. Took a trip to Monastery of Batalha and Environs and drives a Ferrari 250 GT LWB 'Tour de France' Berlinetta. moja strona

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)