piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 36

Rozdział 36


Cześć! 
Witamy Was po tak długiej i niespodziewanej przerwie, jednakże chciałyśmy sprawić aby końcówka opowiadania była wyjątkowa i dopracować ją na tyle, na ile tylko nas stać. Niestety śmierć mojego komputera uniemożliwiła nam te poczynania. Przyczyna niezależna od nas, nie miełyśmy na to wpływu.
Nie chcąc trzymać Was w dalszej niepewności publikujemy nowy rozdział, który niestety nie jest tak dobrze dopracowany, jak chciałybyśmy żeby był. 
Miłej lektury!


[Ola]

Przygotowania do Memoriału Wagnera przbiegły pomyślnie - dwa dni wcześniej, zwarci i gotowi, pojawiliśmy się w Krakowie. Wrona i Kłos zorganizowali spotkanie z kibicami, a mnie nadal nie opuszczały słowa Sokala. Starałam się nimi nie przejmować, ale wiedziałam, że doktor ma rację. Miałam wyniszczony organizm i byłam idealną pożywką dla wszelakich chorób. Starałam się jednak koncentrować na pracy i nie dawać po sobie żadnego znaku, że coś jest nie tak. Często rozmawiałam z Alkiem, mimo, że dziwnie się czułam nie mówiąc mu całej prawdy.


Pomimo, że nie wygraliśmy Memoriału, Kuraś opuścił zgrupowanie, a Mariusz podkręcił kostkę, wszyscy wróciliśmy do Spały zadowoleni z wyniku. Zaliczyliśmy jedną porażkę z Bułgarią, zdecydowanie zdominowaliśmy Chiny i zdołaliśmy przełamać Rosję. Igła został najlepszym libero, a Piter najlepszym zagrywającym.

Na finiszu przygotowań do Mistrzostw Świata zagraliśmy po dwa sparingi z Niemcami i Kanadyjczykami, nie wszystkie wyniki były satysfakcjonujące, ale nie zagraliśmy nawet na 70% naszych możliwości, a to dobrze zapowiadało nasz start.

Nawet nie wiem kiedy upłynęły ostatnie dni. Znaleźliśmy się w Warszawie, gdzie wszędzie można było zobaczyć naszych kibiców. To, że część Polski po prostu żyła siatkówką, było niezwykłe. Wejście na wypełniony po brzegi Stadion Narodowy zaparło mi dech w piersiach, a podczas Mazurka Dąbrowskiego czułam ciarki na całym ciele, mając jednocześnie łzy wzruszenia w oczach. Wiedziałam, że zapamiętam to na całe życie.

Z drugiej strony siatki stał mój Alek, skoncentrowany i jak zwykle uśmiechnięty. Obie drużyny były mocno zdeterminowane. Złapałam kontakt wzrokowy z Atnasijeviciem i wyszeptałam "powodzenia". Widziałam, że wyczytał to z ruchu bo warg, uśmiechnął się jeszcze szerzej i pobiegł do swojej drużyny. Biało-Czerwoni zebrali się w kółku i czekali na zapowiedź speakera, żeby móc wybiec na boisko. Wierzyłam w ten zespół ze wszystkich sił i byłam pewna sukcesu...

[Alex]

Wdech. Wydech. Wpatrywałem się w piłkę, leżącą na mojej wyciągniętej dłoni. Starałem się zagłuszyć w swoich myślach głośny doping polskiej publiczności. Usłyszałem gwizdek sędziego i wiedziałem, że mam tylko osiem krótkich sekund na wykonanie zagrywki. Spojrzałem na naszych przeciwników. Widziałem wśród nich swoich przyjaciół, ale wtedy to się nie liczyło. Podrzuciłem Mikasę w górę i podążyłem za nią wzrokiem oraz ciałem. Mocno odbiłem się od podłoża i z całej siły uderzyłem w piłkę. Lądując obserwowałem jak trafiła ona w siatkę. Zaklnąłem pod nosem.

Przegrywaliśmy dwa do zera w setach i to była ostatnia szansa na walkę. Poczułem, że Srećko poklepał mnie pocieszająco w ramię. Stanąłem na swojej pozycji i obserwowałem zagrywkę rywali, którą perfekcyjnie odebrał Marko. Trzy sekundy później zaatakowałem i przedarłem się przez postawiony blok. Kolejna akcja, dobry wyblok i kontra. Dostałem wysoką piłkę, widziałem przed sobą wysoki blok, ale zaryzykowałem. Uderzyłem mocno po prostej, bardzo mocno. Widziałem jak Mikasa zatrzymała się na rękach Mariusza, wirowała na taśmie i w myślach błagałem, żeby spadła na drugą stronę. Sam dopiero opadałem i wiedziałem, że nie zdołam jej wybronić. Śledziłem jedynie wzrokiem, jak żółto-niebieski przedmiot uderzył w naszą połowę boiska.

Mika posłał ciężki do przyjęcia flot i Polacy z łatwością wygrali kontrę. Trener poprosił o czas - trzypunktowe prowadzenie bialo-czerwonych w początkowej fazie seta dało się nam we znaki. Po chwili przegrywaliśmy już czterema punktami, a ja boleśnie odczułem blok Karola na swojej twarzy.

- Ja pierdolę... - rzuciłem pod nosem, lecz szybko wstałem i podbiegłem do zespołu. - Dalej! Walczymy! Jeszcze możemy to odrobić!

Nic jednak się nie zmieniło - nawet gdy wyprowadzaliśmy dobrą akcję, w następnej psuliśmy zagrywkę, bądź popełnialiśmy inny prosty błąd. Graliśmy punkt za punkt. Przebiłem się przez potrójny blok, Winiarski zepsuł atak, a Niki ustrzelił Mikę. Przegrywaliśmy już tylko dwoma oczkami. Zagrzewaliśmy się do walki, ale po chwili nie mieliśmy już żadnego powodu do uśmiechu. Mika dobrze zaatakował, Marko nie trafił w boisko, a ja kolejny raz zobaczyłem przed sobą "ścianę" nie do przebicia. Potke wbił gwoździa w aut i kolejny raz Marko zerwał atak. Przy stanie 21:14 nie mieliśmy już złudzeń.

Parę chwil później wszystko było już jasne - Polacy mieli sześć piłek meczowych do wykorzystania. Musiałby zdarzyć się cud, żebyśmy zdołali to odrobić. Pierwszą akcję jednak dzielnie obroniliśmy, lecz cały mecz zakończył Srećko trafiając zagrywką w aut. Zaryzykował - nikt nie miał do niego pretensji.

Zebraliśmy się w kółku i mimo podłego nastroju szeroko się uśmiechnąłem. Odwróciliśmy się w stronę publiczności i równo z nimi biliśmy brawa. Należały im się - jeszcze nigdy nie czułem takiej atmosfery, gdziekolwiek na jakimkolwiek meczu. Po drugiej stronie boiska widziałem uśmiechniętą Olę, cieszącą się z wygranej reprezentacji Polski.

- Twoja wielka chwila, Stary - rzucił Srećko tuż obok mnie.

Podeszliśmy do siatki i tradycyjnie podawaliśmy sobie dłonie. Szedłem ostatni, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Karolem i Andrzejem, a na koniec ścisnąłem się z Mariuszem i Michałem pytając ich czy wszystko gotowe. Widziałem, że ludzie na trybunach zaczęli wstawać i niemal od razu usłyszałem donośny głos speakera, a tłum na chwilę się zatrzymał. Wszyscy wyszliśmy na jedną stronę parkietu, ustawiając się w szeregu, tak aby obok każdego Polaka, znalazł się Serb. Stanąłem na końcu "sznureczka" i patrzyłem jak Kłos ciągnie ze sobą mikrofon. W tej samej chwili Lisinać wcisnął mi w rękę małe pudełeczko, które przechowywał dla mnie nasz fizjoterapeuta.

- Proszę Państwa, prosimy o chwilę cierpliwości i pozostanie na swoich miejscach - krzyknął Wrona i chwilę później przetłumaczył to na angielski.

- Mamy małą niespodziankę... - zaczął Kubiak, a Marko Ivović tłumaczył na angielski i podał dalej sprzęt.

- ...dla pewnej wyjątkowej...

- ...i niezwykłej dziewczyny... - dorzucił Karol, a Nikola tłumaczył.

- ...która jest tutaj z nami...

- ...i na pewno nie spodziewa się czegoś takiego...

- ...ale od czego są przyjaciele?! - zaśmiał się Winiar.

- Mamy nadzieję....

- ...że wszystko się spodoba...

- ...i że Państwo również....

- ...docenią nasze starania!

- Na początek prosimy o...

- ...głośny aplauz! - krzyknął Zati.

- I oddajemy głos właściwej osobie! - zakończył Ignaczak, a mikrofon trafił w moje spocone ze zdenerwowania dłonie.

Bałem się tego, co ona może powiedzieć, a raczej czego nie. Martwiłem się, że coś przekręcę, pomylę, a ci wszyscy ludzie to usłyszą. Wdech, wydech. Skarciłem siebie w myślach - odwaga to klucz do sukcesu.

- Dobry wieczór! Przepraszam za małe zamieszanie. Jest coś, co chciałbym zrobić, a nie wyobrażam sobie lepszej sytuacji... Jest z nami tutaj pewna wyjątkowa osoba i chciałbym ją tutaj zaprosić. Ola, proszę przyjdź tutaj - powiedziałem i zobaczyłem niedowierzanie na jej twarzy.

Stojąca za bandami Kamila popchnęła ją do przodu, wtedy pomału ruszyła w moją stronę. Stanąłem na wprost niej i patrząc jej w oczy zacząłem mówić. Nie przejmowałem się już tym, że patrzy na nas cały stadion, że widział to każdy telewidz, bo jakiś operator kręcił się obok z kamerą. Patrzyłem wprost w jej piwne tęczówki.

- Wiem, że może nie jesteśmy ze sobą zbyt długo, ale ten wspólny czas był najlepszym okresem w moim życiu. Sama dobrze wiesz ile przeszliśmy, że potrafimy przetrwać razem pomimo trudności. Kocham cię i wiem, że tylko ty możesz być tą jedyną. - Widziałem jej szklące się oczy z napływających łez. Otworzyłem malutkie czerwone pudełeczko i klęknąłem. - Uczynisz mi ten zaszczyt i sprawisz, że będę najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi? Wyjdziesz za mnie? - zakończyłem swój monolog po polsku.

- Oczywiście, że tak! - usłyszałem i założyłem na jej palec krążek z białego złota.

Cały stadion zaczął bić brawo, ale nie słyszałem tego, wstałem i delikatnie chwyciłem jej podbródek, po czym wpiłem się zachłannie w jej wargi. Liczyła się tylko ona. Przytuliłem ją mocno do siebie i gdy tylko oderwaliśmy się od siebie zostaliśmy wciągnięci w tłum naszych przyjaciół. Wszyscy nas ściskali i radośnie poklepywali po plecach.

- Wiedziałem, że to się uda! - krzyknął do mnie Karol. - Mieliśmy genialny pomysł! Aaaaaaaaa! - zawył i zgniótł mnie wraz ze Skrzatami w kółku.

[Ola]

Ten mecz nie mógł się lepiej ułożyć. Podczas ostatnich akcji druga szóstka w kwadracie skakała z radości podśpiewując razem z kibicami. Pierwsza piłka meczowa została obroniona, jednak parę sekund później Srećko wyrzucił piłkę dobre dwa metry w aut. Wybuch radości w naszej drużynie i sztabie, głośne owacje kibiców i kolejny raz pięknie zaśpiewane "Polska biało-czerwoni". Niesamowite widowisko, nie mogłam przestać się uśmiechać.

Nagle jednak zdziwiłam się, bo obie drużyny ponownie wyszły na boisko, zawodnicy stanęli obok siebie, a po chwili podbiegł do nich Kłos z mikrofonem. Nie miałam pojęcia, co znowu mogli wymyślić... Marek Magiera poprosił wszystkich o pozostanie na swoich miejscach, a Andrzej ponowił prośbę. Wtedy zaczęło się przedstawienie. Siatkarze zrobili mały teatrzyk, po czym przekazali mikrofon Alkowi. Przez moją głowę przetoczyło się tysiąc różnych myśli.

- Ola, proszę przyjdź tutaj - usłyszałam.

Nie mogłam w to uwierzyć... Czy on naprawdę chciał zrobić to o czym myślałam? Stałam jak wmurowana, dopóki stojąca za mną Kamila nie popchnęła mnie w kierunku Alexa. Niepewnie doszłam do niego, czując na sobie wzrok tysięcy osób. Słysząc jego słowa, łzy same napłynęły mi do oczu. Nie spodziewałam się tego. Zupełnie się tego nie spodziewałam!

Gdy klęknął przede mną i otworzył małe pudełeczko, zobaczyłam piękny, delikatnie zdobiony pierścionek. Usłyszałam wypowiedziane po polsku "Wyjdziesz za mnie?" i zdołałam wykrztusić z siebie krótkie potwierdzenie. Alex wsunął krążek na mój palec i pocałował mnie. Nie przejmując się hukiem, oklaskami, czy krzykami chłopaków zatopiłam się w pocałunku i wtuliłam w mojego narzeczonego.

Gdy tylko oderwaliśmy się od siebie wpadliśmy w tłum przyjaciół składających nam gratulacje. Nadal nie mogłam w to uwierzyć - ja - narzeczoną Aleksandara Atanasijevica? Gdy wreszcie uwolniliśmy się z uścisków, a operator Polsatu wreszcie się od nas odczepił, podeszliśmy do Ignaczaka, który usiadł samotnie na boisku i nad czymś kontemplował.

- Jakie to pięknie, że dzieci tak szybko dorastają - powiedział i teatralnym gestem otarł niewidzialną łezkę z oka. - Niedługo to mój Seba będzie odwalał takie numery...

- Oj, Igła, spokojnie, jeszcze trochę czasu... Teraz lepiej idź do Iwony, bo biedna stoi przy bandzie i czeka na ciebie, a ty się lenisz!

Jak tylko zwróciłam mu na to uwagę, ekspresowo zerwał się z parkietu i ruszył w stronę rodziny. Wtuliłam się w Alexa i skierowaliśmy się do zejścia do szatni, lecz gdy tylko zbliżyliśmy się do bandy, pojawił tłum kibiców skandujących imię chłopaka.

- No nie bądź taki, idź i zrób im tą przyjemność! - zaśmiałam się.

Alek spojrzał na mnie sceptycznie.

- Ale ty idziesz ze mną! Bo później cię nie znajdę, znowu cię zwerbują do jakiejś roboty! - rzucił i pociągnął mnie za sobą w stronę kibiców.

W efekcie tego zrobiłam kilkanaście zdjęć i sama zostałam obfotografowana razem z Alexem niezliczoną ilość razy. Po paru chwilach podszedł do nas Andrzej z Karolem, więc szybko wymknęliśmy się na zaplecze stadionu, wygoniłam Alexa do szatni Serbów, a sama udałam się na odprawę naszego, polskiego sztabu szkoleniowego.

Gdy tylko wszyscy pojawili się w pokoju pogratulowaliśmy sobie pierwszego zwycięstwa. Nasz team manager przedstawił nam plan jutrzejszej podróży do Wrocławia i zeszliśmy do autokaru, gdzie czekali na nas już wszyscy siatkarze. Szybko dojechaliśmy do hotelu, gdzie już zdążyli pojawić się Serbowie. Od razu skierowaliśmy się do restauracji i wspólnie zjedliśmy kolację w przyjemnej atmosferze.

Drużyna z Bałkanów mimo porażki świetnie bawiła się razem z nami. Największą atrakcją wieczoru było Picollo dostarczone przez duet Kłos&Wrona - pięć butelek oranżady dla uczczenia naszych zaręczyn. Było naprawdę fantastycznie - dwie rywalizujące ze sobą drużyny zapomniały o tym i miło spędziły wieczór. Godzinę później wszyscy rozeszliśmy się do pokojów - następnego dnia z samego rana wyruszaliśmy do Wrocławia, gdzie trzeba było się szybko zregenerować.

Po ekspresowej kąpieli, narzuciłam na siebie koszulkę i szorty, po czym położyłam się do łóżka. Nie dane mi było jednak się tym nacieszyć, gdyż parę sekund później usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam je. Ujrzałam uśmiechniętego Atanasijevica. Nie zdążyłam się odezwać, bo chłopak przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Odwzajemniłam pieszczotę podążając za nim. Weszliśmy do pokoju, Alek zamknął drzwi i oderwał się ode mnie.

- Przepraszam, musiałem! - zaśmiał się.

- Aleksandarze, ty mi lepiej wytłumacz co robisz w moim pokoju po północy! - powiedziałam zachowując poważny ton.

- Melduję, że dostałem przepustkę wojskową do mojej narzeczonej!

- Do swojej narzeczonej, powiadasz? - droczyłam się z nim dalej.

- Nie inaczej, przyszła pani Aleksandro Atanasijević.

Uśmiechnął się i musnął moje wargi. Jeszcze raz odwzajemniłam krótki pocałunek, splatając swoje dłonie z jego. Czułam delikatne muśnięcia palcami o pierścionek i szeroko się uśmiechnęłam. Podobało mi się to. Położyliśmy się do łóżka i wtuliliśmy się w siebie, po chwili zasypiając...

[Kamila]

DZIŚ. Tak. To dokładnie DZIŚ, czyli 30 sierpnia o godzinie 20.15 rozpoczął się mecz, który zmienił życie nas wszystkich. Zaraz po gładkim zwycięstwie 3:0 rozpoczęliśmy zacięty bój na Mistrzostwach Świata.

Tuż po meczu z Serbią, chłopcy odstawili nie małe przedstawienie. 60000 osób - w tym i ja - było świadkiem oświadczyn Alexa dla naszej kochanej Rudej Wiewiórki. Oczywiście jej odpowiedź była twierdząca. Chłopcy udali się do szatni, a ja ponownie pogratulowałam Rudej. Byli dla siebie stworzeni i wszyscy dobrze to wiedzieli. Poczekałam na mojego chłopaka i rzuciłam mu się w ramiona. Zaraz po szybkim buziaku, zmaterializował się obok nas Wojtek. Na serio… Gdyby nie on, to najprawdopodobniej leżałabym przed telewizorem nie dowierzając w to wszystko.

Nie zabawiliśmy tam jednak długo. Chłopaków czekała odnowa, trenerzy niemal od razu zaczęli analizować grę następnego przeciwnika, a Rudej i tak nie mogłam złapać, bo latała jak oparzona zaraz po krótkiej rozmowie z Alexem na osobności. Dlatego też wspólnie z Włodarczykiem postanowiliśmy się przejść na nic nie znaczący, przyjacielski spacer.

Kroczyliśmy brzegiem Wisły i wymienialiśmy swoje poglądy odnośnie meczu. Byłam właśnie w trakcie komentowania gry Serbów, gdy rozdzwonił się mój telefon. Nawet nie patrząc na wyświetlacz i wcześniej przepraszając Wojtka, odebrałam.

- Biała pchło... Ruszaj swoje zgrabne cztery litery i wbijaj do hotelu - usłyszałam głos pewnego środkowego. - I zgarnij ze sobą Wojciecha, bo Stephane chce go na wywiad zgarnąć...

- Ja też się cieszę, że cię słyszę stary pedrylu! - Nie mogłam się powstrzymać żeby mu nie dogryźć. - Skąd ja ci tu Szczęsnego wytrzasnę? Przecież ja oprócz meczu nigdy go na oczy nie widziałam, a w stalkera nie chce mi się bawić...

Zaśmiałam się cicho pod nosem słysząc jak Dziobaty liczy do dziesięciu. Jak ja uwielbiam go wkurzać. Normalnie gdyby były w tym zawody, dostałabym pierwsze miejsce!

- Kochanie... Nie mam siły na potyczki słowne... Po prostu zgarnij Włodarczyka do Stephan'a i finito...

Westchnęłam cicho i zaraz się rozłączyłam. Przyjmujący posłał mi pytające spojrzenie, a ja po krótce wyjaśniłam mu o co chodzi. Uradowany, że trener chce z nim porozmawiać, złapał za kaptur bluzy, którą mi pożyczył i pobiegł do wyznaczonego miejsca, ciągnąc mnie za sobą jak psa.

Szczerze to nie wiem ile zajęło nam dotarcie do hotelu, ale jeszcze nigdy nie byłam tak zmachana zwykłym truchtem. Oj moja kondycja wysiada. Jeszcze gdybym ją miała. Napisałam sms'a do swojego chłopaka z zapytaniem "Gdzie się znajdują?", a on porozdzielał nam drogi.

Skierowałam swoje kroki do pokoju 345 i cicho zapukałam w mahoniowe drzwi. Chwile potem przywitała mnie uśmiechnięta twarz Konara, a on sam w sobie zaprosił mnie do pokoju.

- Rozgość się. Andrzej bierze prysznic, a ja się ulatniam. Idę do Pawianka, bo muszę z nim omówić kilka kwestii. Nie wiem czy się jeszcze dzisiaj zobaczymy, więc jakby co, to bajo!!!

Posłałam atakującemu uśmiech i pomachałam delikatnie w jego kierunku. To wspaniale widzieć jak po męczącym meczu ich wciąż rozpiera energia i chęć bycia jeszcze lepszym.

Chwilę konsternacji przerwał mi nie kto inny jak Endrju, który wparował do pokoju w dresach i koszulce. Zlustrował moją sylwetkę od góry do dołu i od dołu do góry, raz po raz zagryzając dolną wargę.

- Hej - przywitał się, ale nie raczył nawet do mnie podejść. - Czyja to bluza???

- Co? A to... Wojtka. Było mi zimno podczas spaceru i mi pożyczył...

- Ściągaj to - warknął. - ŚCIĄGAJ TO, SŁYSZYSZ?!

Podszedł do mnie szybki i zaczął ciągnąć za materiał, chcąc się go pozbyć. Ze strachem obserwowałam jego poczynania. Jak można się tak diametralnie zmienić w przeciągu kilku godzin?!

Nie wiem jakim cudem, ale wyswobodziłam się z jego "uścisku" i uciekłam na drugi koniec pokoju.

- Już uciekasz do swojego nowego chłopaka? Szybka jesteś - stwierdził kpiąco, a łzy zapiekły mnie pod powiekami. Moja duma nie pozwoliła mi jednak na opuszczenie pomieszczenia.

- Jak możesz... - syknęłam w jego stronę. - Jak możesz tak twierdzić skoro nawet nie masz na to dowodów!

- Ta bluza jest wystarczającym dowodem!

- TO TYLKO BLUZA! - Ściągnęłam z siebie materiał i rzuciłam na pobliskie łóżko. - BYŁO MI ZIMNO, A WOJTEK PO PROSTU CHCIAŁ BYĆ MIŁY I JAK MNIEMAM MIAŁ DOŚĆ MOJEGO MARUDZENIA ODNOŚNIE TEMPERATURY! DZIĘKUJĘ ZA ZAUFANIE KOCHANIE!

Chwyciłam za klamkę i jednym ruchem otworzyłam drzwi. Szybkim krokiem wyszłam pokoju i pokierowałam się w stronę lobby. Moja widoczność przysłaniały łzy, ale nie pozwoliłam im wypłynąć. Nie teraz i nie tutaj. W połowie drogi zostałam jednak zatrzymana, przez czyjś uścisk na moim ramieniu. Próbowałam się wyrwać, ale osoba ta była dużo silniejsza i zaraz odwróciła mnie w swoją stronę, zamykając w szczelnym uścisku.

- Puść mnie! Przecież mi nie ufasz, więc po co za mną lazłeś?! - mocniej wtuliłam się w jego koszulkę.

- Misiek... Nie płacz. Byłem zazdrosny... Ze mną tak świetnie się nigdy nie dogadywałaś... Bałem się, że mnie zostawisz - wyszeptał, gładząc mnie po włosach.

Trwaliśmy tak przez chwilę. No dłuższą chwilę... Andrzej rozumiał moją potrzebę wypłakania się, i czekał cierpliwie aż się uspokoję i powrócę do w miarę przyzwoitego wyglądu.

- Już? - spytał, odsuwając mnie od siebie i posyłając mi łagodny uśmiech.

- Tak - pociągnęłam nosem.

Ponownie się do niego przytuliłam. Wstyd się przyznać, ale tęskniłam za tym Mamutem.

- No to teraz do spania. Idź już... - odsunęłam się.

- Ale ty idziesz ze mną! Konara gdzieś się wywali....

- Znowu? Biedny chłopak znowu się nie wyśpi, bo jego współlokator sprowadza dziewczynę do pokoju... I... CO NA TO ANTIGA????

- Nie bój jeża... Wie o wszystkim - pocałował mnie szybko i pociągnął w stronę swojego pokoju...

Boże! Z kim ja żyję....


_____________________________________
Ogłoszenie duszpasterskie xD
Dziękujemy za tak miłe komentarze!!! No i oczywiście tak liczne wyświetlenia!!! (Ponad 43 tys!!!) Także pucio hendzap xD
A! Z serii "Hachiko uczy i bawi" xD : Pragę przypomnieć, że Kamila i Andrzej mentalnie nadal mają po 10 lat, więc mimo iż żyją w szczęśliwym związku, to dogadywanie sobie jest na porządku dziennym xD Takie charaktery xD
No przede wszystkim: Jakie są wasze odczucia po rozdziale???? ^^
Całusy!
Hachiko&IadalaIadala

PS. Z racji wyjazdu i dalszego braku komputera pzewiiduję następny rozdział nie wcześniej niż 10 sierpnia... Wybaczcie 😥😥😥

9 komentarzy:

  1. Wybaczam, opłacało się czekać... Kiedy tylko ustawili się w tym rządku wiedziałam, że będą oświadczyny ;D popłakałam się jak to czytałam... To było takie piękne... A co do zachowania Kamili i Andrzeja, jest mega słodkie i śmieszne... Andrzej jest tak o nią chorobliwie zazdrosny... Niech trochę przystopuje, bo jednak Wojtka podejrzewać o coś takiego nie jest ok... Ale ich docinki są genialnie xd nie zmieniajcie niczego ;) nie wiem czy wytrzymam tak długo, postaram się ;) czekam co dalej, wiem, że będzie genialnie :D weny kochane ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ! Już nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny❤😍 Do następnego... Pozdrawiam 😍😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Mówiłaś, że będzie słodko i hmm, faktycznie było :3 Kiedy chłopcy przygotowywali tę szopkę, czułam, co się święci i jestem zachwycona. Patrząc wstecz, na to, co działo się w poprzednim rozdziale i na wstydliwość Oli, myślałam, że zemdleje tam ze zdziwienia/strachu/wstydu. Ale nie zemdlała i przyjęła oświadczyny. Chyba powinnam się cieszyć, ale do końca pozostały jeszcze cztery rozdziały (czy ileś tam xD), więc ich szczęście może jeszcze zostać zniszczone.
    Swoją drogą, zastanawiam się, komu kibicuje Ola podczas meczu Polska - Serbia. Sama jest związana ze sztabem szkoleniowym i powinna być patriotką, ale z drugiej strony siatki ma przecież Alka :( #dylematy
    Ooo, czyżby Andrzej był zazdrosny o Włodarczyka? Super! To, ze jest zazdrosny, to znak, że kocha. W końcu dlaczego miałby być zazdrosny o osobę, której nie kocha? :) Z drugiej strony, mam wrażenie, ze troszkę przesadza, w końcu to był tylko krótki, niezobowiązujący spacer. Wrono, ogarnij się.
    Jestem ciekawa, jak to wszystko się dalej potoczy. Czy pozwolicie bohaterom na bycie szczęśliwym? Teoretycznie niewiele zostało do końca, ale w praktyce można jeszcze ich pokłócić, a potem pogodzić :D
    Czekam na ciąg dalszy!
    Ściskam :*
    zostan-z-nami.blogspot.com
    uciekam-przed-miloscia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. #SPAM
      Pragnę serdecznie zaprosić na rozdział dziewiąty ^^
      http://zostan-z-nami.blogspot.com/

      Usuń
  5. Cudowny rozdział <3 Dodawajcie je później niż po tygodniu, wtedy koniec tak szybko nie nadejdzie hahah :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy będzie nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)