piątek, 11 marca 2016

Rozdział 25

Rozdział 25

[Ola]

Po szybkim meczu i stosunkowo łatwej wygranej wróciliśmy do Bełchatowa i zaczęliśmy się przygotowywać do ostatniego meczu z AZS Częstochową oraz rogrywek w pucharze CEV. I o ile udało nam się wygrać w pluslidze, tak niestety przegraliśmy z Gubierniją Niżny Nowogród. Po rundzie zasadniczej uplasowaliśmy się w plusligowej tabeli na drugim miejscu tuż za Resovią, co oznaczało, że ćwierćfinały rozegramy z Politechniką Warszawską.

Był to ciekawy przeciwnik, a poza tym zawsze lubiłam rywalizację z młodym zespołem trenera Bednaruka. Naprawdę interesujący człowiek z bardzo złożonym charakterem, którego miałam przyjemność poznać osobiście przed pierwszym meczem w Bełchatowie. Gdy wchodziłam na kolejny trening na sali zobaczyłam, że Facundo ma jakiś problem z serwisem. Próbował wykonać zagrywkę szybującą z wyskoku, ale ciągle coś było źle. Obserwowałam jego ruchy.

- Facu za nisko wypuszczasz piłkę z rąk i zbyt słabo wyginasz lewą rękę podczas wyskoku. - Wszyscy dziwnie się na mnie spojrzeli. - No co? Mam ci pokazać, jak to zrobić?

Argentyńczyk rzucił mi Mikasę, złapałam ją i odłożyłam na krzesełko swoje papiery. Parę razy odbiłam sobie piłkę od podłoża i skoncentrowałam się na niej. Trzymając ją w obu dłoniach podrzuciłam ją wysoko do góry, wypuszczając na wysokości barków. Ściągnęłam ręce w dół i wybiłam się przenosząc je do góry. Odchyliłam lewą dłoń w stronę tułowia, a prawą wyprostowałam i uderzyłam z całej siły w piłkę, dokładnie tak jak uczyli mnie moi starzy trenerzy. Lądując patrzyłam jak mój serwis wpada ładnie w sam narożnik boiska.

- I co? Można? Można. - Zaśmiałam się.

- Facundo, wiem, że uczucie, gdy dziewczyna lepiej serwuje od ciebie jest na pewno straszne, ale cóż... Tak bywa, jak to Ola mówi - życie... - pocieszył przyjaciela Nicolas.

- Tak jest Ruda! Jak za dawnych czasów! - Przybiłam piąteczkę z Karolem. - Treeeneeerzeee! - zajęczał nagle. Miquel spojrzał się na niego, jak na ułoma. - Mam wspaniały pomysł! Niech ta tutaj stojąca kobitka poprowadzi nasz popołudniowy trening! Będzie wspaniale!

- Popołudniu to wy macie pracować nad techniką i zwinnością, wątpię, żeby Ola się na tym znała.

- Trener wątpi w Aleksandrę, przyszłą Atanasijević! Toż to niedopuszczalne! Ona ma nie znać się na siatkówce? To ona dzisiaj z nami wieczorem pogra, trener zobaczy, że się zna i wtedy ona nas potrenuje... Kompletny brak wiary w człowieka, no jak tak można... - zamruczał pod nosem. - Kostek zagrasz na libero, a Ola wejdzie na przyjęcie, ok?

- Ja tu jestem i potrafię sama mówić, chciałam cię tylko uświadomić Karolu.

- No widzę, że jesteś, ale nic nie potrafisz załatwić, no może oprócz ostatniego dnia wolnego, za co wielkie ci dzięki składam... - Wysłał mi w powietrzu całusa. - Weź ze sobą coś wygodnego do ćwiczeń popołudniu i zwerbuj Kamilę, żeby była w pogotowiu jakby co, ok? A teraz bye, bye, pędź do domu i ugotuj nam obiad, miśku, bo robimy ci drużynowy wjazd na chatę.

- Jeszcze coś sobie życzysz? - zapytałam z ironią.

- No tak, prawie bym zapomniał, poproszę o kompocik truskawkowy!

Rzuciłam w niego piłką. Teraz obiadek, później masaż, rozleni się już całkowicie. Przecież jednego Mamuta już w domu posiadam, więcej mi ich nie trzeba!

Po drodze do domu zrobiłam zakupy i postanowiłam upichcić gulasz. Wyciągnęłam największy garnek z szafki i zabrałam się za krojenie składników. Gdy podsmażałam mięso, nadal kroiłam różnokolorowe papryki oraz pieczarki. Całość dusiła się na wolnym ogniu, a ja zabrałam się za rozłożenie stołu. Przygotowałam szesnaście nakryć, oczywiście wszystkie się nie zmieściły, ale reszta zje siedząc na kanapie. Już wystarczająco się poświęciłam dla nich, latać po krzesła do Karola nie będę.

Rozłożyłam na stole pięć bochenków różnego rodzaju chleba: mój ukochany graham, żytni z pestkami dyni i słonecznika oraz zwykły, pszeniczny. Wiedziałam, że to i tak zapewne nie wystarczy, więc w razie czego miałam w zapasie kilkanaście bułek. Chwilę później Alex otworzył drzwi i wszedł do domu wraz z całą zgrają. Nadal dziwiłam się jak w naszym salonie mieści ponad piętnaście osób i ciagle zostaje duża przestrzeń.

- Co tam dla nas przygotowałaś, kochanie? Bo zapachy są nieziemskie... - Atanasijević posłał mi całusa w powietrza.

- To tylko gulasz, nie miałam siły na nic specjalnego. Ale i tak jest pyszny - powiedziałam nieskromnie, a większość roześmiała się. - Dobra niech któryś ruszy swój gruby tyłek i mi pomoże.

- Jak powiesz, że mam zgrabne łydki, to możesz liczyć na pełną pomoc - usłyszałam Andrzeja. Zaśmiałam się w duchu przypominając sobie jak oceniałam dawno temu wygląd naszych Skrzatów.

- Andrzeju, muszę przyznać, że twoje łydki w czarnych ściągaczach wyglądają jak marzenie każdej kobiety!

- Alex, bądź ostrożny, bo wyczuwam, że masz konkurencję. Lepiej pracuj nad łydkami! - rzucił Winiar.

- Alex ma inne atuty! - Pokazałam Michałowi język.

- Dobra, dobra, chodź, Ruda, bo wolę nie zagłębiać się w to jaki Atanasijević jest w łóżku, czy gdzieś indziej - powiedział szybko Wrona.

Ładnie się zgraliśmy - ja odpowiednio rozlewałam porcje gulaszu na talerze, a Andrzej latał i roznosił dania niczym posłuszny kelner. Zgraja zjadła oczywiście taką ilość jedzenia jak garnizon wojska, a na koniec zostawiła po sobie bajzel. W takich chwilach cieszyłam się, że mam zmywarkę. Władowałam szybko brudne naczynia do urządzenia i po paru minutach rozłożyłam się na kanapie, wtulając się w Alexa.

- Nie żałujesz? - zapytałam się nagle Atanasijevica myśląc o paru kwestiach. Widząc jego niezrozumiałe spojrzenie zaczęłam tłumaczyć dalej. - Tego, że zostałeś, że przedłużyłeś kontrakt. Przy Mariuszu nie będziesz głównym atakującym zespołu... Pewnie będziecie się zmieniać jak do tej pory...

- Nie żałuję... Gdybym wyjechał do Włoch, ty byś została tutaj i wiem, że zapewne źle by się to dla nas skończyło. Wtedy mówiłem szczerze, mimo tego, że jesteśmy młodzi, po tym co przeszliśmy wiem, że nie chcę być z kimś innym. Nawet sobie nie wyobrażasz co wtedy czułem... Po tym wszystkim bałem się, że cię stracę... - Wiedziałam bardzo dobrze o jakie "wtedy" mu chodzi...

Nie wiedziałam co powiedzieć. Podniosłam się i usiadłam na jego kolanach przyciągając jego twarz do siebie. Oparłam się czołem o jego i popatrzyłam mu głęboko w oczy.

- Ja też się wtedy bałam, tak cholernie się bałam, że to koniec... Cieszę się, że przez to przebrnęliśmy... Kocham cię, Miśku... - powiedziałam i zbliżyłam swoje usta do jego.

Musnął delikatnie moje wargi i przytulił mnie jeszcze mocniej. Pieściliśmy się powoli i niezwykle czule, a na koniec Alex złożył soczystego całusa na moim czole i zgniótł mnie w swoim uścisku. Przez pewien czas po prostu razem półleżeliśmy na kanapie, rozkoszując się sobą i błogim lenistwem, jednak po piętnastej musieliśmy się zacząć zbierać na trening. Spakowałam do torby czarne alladynki i meczową koszulkę Alka. Gdy dotarliśmy na halę, szybko się przebrałam i poszłam poszukać Kamili.

- Od kiedy to u nas trenują także takie ładne siatkareczki? - usłyszałam gwizd z końca korytarza i zobaczyłam Michała Koźmińskiego i Damiana Markiewicza z Młodej Ligi.

- Siatkareczką niestety nie jestem moi drodzy. Na oczy wam chyba poszło, proponuję okulistę w weekend odwiedzić. A nawet jeśli, to już jestem zajęta - obróciłam się wskazując na nazwisko "Atanasijević" na mojej koszulce - więc niestety nie macie na co liczyć... Widzieliście Małą?

Niestety siatkarze jej nie widzieli, ale wreszcie po paru minutach ją znalazłam, zapoznałam z planem dzisiejszych zabiegów i na spokojnie dołączyłam do Mamutów. Zaczęłam się wraz z nimi rozgrzewać i rozciągać. Pomijając to, że podczas dziesięciominutowego stretchingu Conte robił w moim kierunku dziwne miny ćwiczenia przebiegły spokojnie. Następnie zrobiliśmy parę kółek wokół boiska i przeszliśmy do elementów czysto siatkarskich - wyskok do bloku, zagrywka, atak. Po długiej sesji wreszcie zaczęliśmy się dzielić na drużyny. Wylądowałam w zespole z Facundo, Mariuszem, Nicolasem, Danielem, Andrzejem i Cupkiem na libero. Chłopcy mieli wielką wiarę we mnie i postawili mnie na przyjęciu.

Po drugiej stronie siatki za linią dziewiątego metra stanął Antiga i zagrywka poszła oczywiście na mnie. Z trudem, ale udało mi się zamortyzować tę mocną piłkę. Co prawda przyjęcie nie było idealne, ale pozytywne. Pierwszy atak należał do Wlazłego, a następna akcja do Alexa. Gdy stanęłam w polu zagrywki miałam za sobą już cztery przyjęcia, obronę i skuteczny atak. Postanowiłam pójść na całość, czego żaden z nich się nie spodziewał. W końcu mocny, rotacyjny serwis z wyskoku rzadko się zdarza w wykonaniu kobiety.

Winiar zaskoczony odbił piłkę, ale ta poszybowała za niego, Zati zdążył ją obronić i Antiga przebił ją lekko palcami na naszą stronę, dzięki czemu mogliśmy wyprowadzić kontratak. Przeciwnicy nie spodziewali się, że Nico rozegra piłkę do mnie na drugi metr, żebym mogła wyskoczyć zza drugiej linii i w ten sposób łatwo przebiłam się przez pojedynczy blok Woickiego. W grupowym uścisku zostałam niemalże zgnieciona, ale śmiało ponownie powędrowałam za linię dziewiątego metra. Mimo, że ukrywali to, widziałam lekkie ugięcie w kolanach przeciwników. Szykowali się kolejny raz na mocny serwis, a tym razem posłałam w ich kierunku prosty skrócik, do którego nie zdążył Winiarski.

Następnym razem postanowiłam jeszcze raz zmienić rodzaj zagrywki na szybującą po prostej między dwóch zawodników. Cupković przyjął ją gdzieś w okolice czwartego metra, jednak atak ze skrzydła nas nie zaskoczył i potrójny blok zatrzymał Alexa. Przez parę sekund zastanawiałam się nad serwisem, jednak tym razem postanowiłam być precyzyjna. Ładnie uplasowana piłka opadła na boczną linię w okolicach szóstego metra. Kostek szalał obok boiska i dopingował mnie. Kolejną zagrywkę ładnie przyjął Winiarski, atak Antigi podbił Facundo i kolejny raz mieliśmy kontrę. Mocne uderzenie Wlazłego zakończyło akcję na naszą korzyść.

- Moi drodzy albo zacznienie ładnie przyjmować, albo przez następne pięć godzin będziecie ćwiczyć tylko przyjęcie. Dziewczyna was zagrywką ogrywa! - krzyknął Falasca.

- Gracie jak cioty! - rzucił z boku Kostek, a moje drużyna roześmiała się.

Upomnienie trenera kiepsko podziałało na siatkarzy, którzy teraz za wszelką cenę chcieli idealnie przyjąć mój serwis. Co prawda podbili go na trzeci metr, jednak Zati zderzył się z Michałem. Paweł rozegrał piłkę na środek do Kłosa, który wycelował prosto we mnie. Mikasa odbiła się bezwiednie od moich przedramion i wpadła w siatkę, ale podbił ją do góry Daniel, a Wlazły wykorzystał okazję i kolejny raz to my byliśmy górą. Wysunęliśmy się na ośmiopunktowe prowadzenie, a ja wciąż nie schodziłam z zagrywki. Po dwóch kolejnych dobrych akcjach z naszej strony, Winiar wreszcie wyszarpał nam punkt.

Wygraliśmy dwa pierwsze sety, a mi udało się urwać jeszcze punkt wprost z zagrywki, która zawsze była moim konikiem. Byłam zmęczona, ale doping Kamili z trybun dawał mi lekkiego "kopa" do działania. Raz nawet udało mi się zablokować Winiarskiego, który uderzał z trzeciego metra tuż nad taśmą.

Trzeci set był dużo bardziej zacięty, graliśmy punkt za punkt, a końcówkę na przewagi, jednak udało nam się go wygrać. Miquel nam pogratulował, poklepał mnie z uznaniem po plecach i zapowiedział, że jutro wszyscy mają przyjść na poranny rozruch półgodziny wcześniej, aby poćwiczyć przyjęcie.

- Ruuuda! - jeknął żałośnie Kłos. - Musiałaś się popisać? Teraz mamy dodatkowe ćwiczenia...

- Ale to wyjdzie wam na dobre, Karolku, nie zapominaj, że za chwilę play-offy i trzeba ładnie grać - uśmiechnęłam się niewinnie. - A teraz który mnie zaniesie do domu? Tak mnie wymęczyliście, że to jakaś istna masakra. A z tobą - wskazałam palcem na Srećko - to się jeszcze policzę. Wszystkie zagrywki na mnie! I to jeszcze takie petardy! A jutro przyjdziesz i powiesz, że coś cię boli i mam cię rozmasować, a moje biedne łapki, będą zbyt obolałe. Zapamiętaj to sobie! - ostrzegłam i ruszyłam do szatni, aby wziąć prysznic i przebrać się.

Po dwudziestu pięciu minutach zasiadłam na trybunach, część siatkarzy się już zmyła, tak jak Kamila. Czekałam na Alexa i gdy pojawił się przed mną wyciągnęłam żałośnie ręcę w jego stronę.

- Weź mnie podnieś - mruknęłam i zostałam przyciągnięta do niego. Oparłam się o jego ramię i powłócząc nogami pełzłam razem z nim, lecz gdy tylko wyszliśmy z Energii, nagle zostałam oderwana od ziemi. Krzyknęłam zdezorientowana, ale szybko zobaczyłam, że to Atanasijević niesie mnie na rękach. - Alex jestem ciężka, ręce ci odpadną! - Spojrzał na mnie z dezaprobatą. - Mogę ci wkoczyć na barana, ok?

Ratując go od utraty rąk wkoczyłam na murek i zasiadłam na ramionach atakującego. Szliśmy przez Bełchatów ściągając na siebie ciekawskie spojrzenia. W połowie drogi usłyszeliśmy donośny śmiech, okazało się, że to Karol. Stwierdził, ze wyglądamy jak przerośnięte dzieci wojny.

- Tak, tak, a ty może jesteś niski - odgryzłam się. - Chcę ci przypomnieć, że twoja ksywka to "Chuchro", więc nie wiem już co jest gorsze.


[Kamila]

Jak się później okazało, wcale się nie pomyliłam. Jakiś czas po rozpoczęciu treningu, zawołał mnie do siebie pan Henio – dozorca, twierdząc, że ktoś usilnie pragnie się ze mną zobaczyć. Poprosiłam by wpuścił natrętów na halę, bo nie mogę sobie pozwolić na odejście ze stanowiska. Chwilę potem usłyszałam jak całe boisko zamiera. Uniosłam wzrok znad kart zdrowia i skierowałam ku podążającym spojrzeniom chłopaków. Zamarłam. Moim oczom ukazała się postać mojego ojca i jeszcze innego mężczyzny. Zmierzali w moim kierunku. Przywitałam się z ojcem, a jego kompana nieufnie obserwowałam.

- No co ty? Ludzi nie poznajesz? To ja! Marcin!

Coś zaczęło mi świtać. Z nagłego olśnienia zerwałam się na równe nogi. Zachwiałam się lekko, więc chciałam się złapać trybuny niestety źle wycelowałam. Z opresji wybawił mnie mój dawny znajomy. Postawił mnie do pionu i cmoknął w policzek. Stężałam. Poczułam na sobie palące spojrzenie środkowego. Dlaczego oni wciąż się tu patrzyli?! Mogliby się ćwiczeniami zająć! W jednej chwili obok mnie zjawił się Andrzej i objął ręką w talii. Nie umknęło to uwadze mojego ojca.

- Kto to jest? – spytał sucho rodzic

- Andrzej Wrona – przedstawił się i podał rękę – Miło poznać.

- Andrzej Ciechanowicz – uścisnął dłoń

- Ty! Ty jesteś ten Andrzej Wrona? – skinęliśmy głowami. Marcin zaczął piszczeć i skakać jak rasowa hotka. – A jest też Karol?

Cała drużyna przedstawiła się moim gościom, których zaciągnęłam do swojego gabinetu. Zaproponowałam coś do picia. Już po chwili stawiałam dwa kubki z kawą na stole. Marcin został na parkiecie. Chwilę porozmawialiśmy, gdy do pomieszczenia jak burza wpadła większość siatkarzy. Szybko powiedzieli co ich do mnie sprowadza, a ja momentalnie wybiegłam do tego idioty. Jak on śmiał ( Marcin ), pokazywać nasze zdjęcia i twierdzić, że byliśmy parą?! Przecież to niedorzeczne! Podeszłam do niego. Było czuć alkohol. Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłam?!

- Co tu się do kurwy nędzy wyrabia?! – nie powstrzymywałam już nerwów

- Jak dobrze, że jesteś! – stwierdził Andrzej i przytulił mnie do siebie – Jeszcze chwila i miałem mu zrobić krzywdę! Bredzi…

- Co bredzę?! To szczera prawda! Prawda, kochanie?

- „KOCHANIE?” – spytałam równocześnie z środkowym

- No… Bo… Przecież… Byliśmy razem?

- Przypominam iż coś takiego nigdy nie miało miejsca! Raz mnie pocałowałeś, a potem było DASFIDANIA! No kto mi powiedział, że związek na odległość nie ma sensu, a potem spiknął się z moją „przyjaciółką”? No kto?

Przeniosłam wzrok na siatkarza. Nie dowierzył w to co przed chwilą usłyszał. Odszedł do szatni nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. Oczywiście jak wszystko było dobrze, to coś musiało się spieprzyć! Ruszyłam za nim, ale powstrzymał mnie Karol. Razem z ojcem postanowiliśmy wyprowadzić tego infantylnego człowieka. Wcześniej przeprosiłam sztab i zawodników za całą sytuację. Posadziliśmy nieprzytomnego Marcina na pobliskiej ławce, a ja wypłaciłam mu strzała w twarz. Obudził się, ale chyba nie do końca wytrzeźwiał.

- Co ty sobie do cholery wyobrażasz?! – przyciągnęłam go do siebie za koszulkę, zmuszając tym samym by na mnie spojrzał – Myślisz, że jak wrócisz po kilku latach to przylecę do ciebie w podskokach?! No coś mi się wydaję, że trochę się zagalopowałeś!

- Posłuchaj mnie przez chwilę! Cały ten czas odkąd wyjechałaś utrzymywałem kontakt z twoim ojcem. A jak tylko się dowiedziałem gdzie jesteś chciałem cię prosić o wybaczenie i zaproponować abyśmy wszystko zaczęli od nowa! Chciałem być blisko ciebie!

- No brawo! Blisko ciebie! Wiesz co? Odpuść sobie! Mam teraz nowe życie i skoro myślisz, że wrąbiesz się w nie z buciorami, to sorry. Miejsca brak.

Wróciłam do siebie. Rzuciłam się na kanapę i zamknęłam oczy. Modliłam się by ten dzień dobiegł już końca. Niestety… To był dopiero początek…

- Co się stało? – spytała zaniepokojona Ola

- Mój niedoszły chłopak z czasów młodości, wrócił i nagadał coś mojemu obecnemu chłopakowi, że ten się teraz do mnie nie odzywa… Dom wariatów to mało – powiedziałam w poduszkę. – A na domiar złego jest tu także mój „kochany” od siedmiu boleści tatuś….

- Ojcem się nie przejmuj… Co do tej całej sytuacji… Na twoim miejscu porozmawiałabym z Andrzejem na temat zaufania… Zapytaj go komu bardziej ufa… Tobie, czy może temu obcemu facetowi? Jeżeli to nic nie da, to poczekaj aż ten gostek będzie trzeźwy i wtedy niech porozmawiają na spokojnie…

____________________________________
Nasza wina, nasza wina, nasza bardzo wielka wina... Wybaczcie za taką długą nieobecność... Nie mamy pomysłu czym to odpokutować, oprócz wrzucenia nowego rozdziału :)

A tymaczasem...
Dam dam dam (dramatyczna muzyka) xD
No to się porobiło!
Jak myślicie? czy Andrzej pogodzi się z Małą?
Czy  to będzie koniec ich związku?
Tego dowiecie się już niebawem! 

Piszcie jak tam Wasze wrażenia! :) 

Pozdrawiamy Miśki! ♥
Iadala&Hachiko

PS. Dziękujemy za nominacje do LBA! <3 Na dniach wrzucimy posta! :)


5 komentarzy:

  1. awww wreszcie się doczekałam rozdziału! ;)
    Fajnie, że wróciłyście! Rozdział super! Stęskniłam się za tymi bohaterami! ;)
    I wiem jak możecie to odpokutować - wstawcie kolejny rozdział już w ten weekend :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mam radochę, że jest kolejny rozdział! Będzie to też pierwszy rozdział, który skomentuję, bo przecież zawsze musi być ten pierwszy raz.
    Ola i Aleks są uroczy. Naprawdę, aż mi się ciepło na sercu robi jak o nich czytam. Wiem, ze nie zawsze może być różowa, ale mam nadzieję, że nie zamierzać jakoś strasznie niszczyć tego związku. Jest on zdecydowanie moim ulubionym w całej historii.
    Marcin odwalił niezłą scenkę, ale szczerze wierzę, że Kamila wszystko wyjaśni Andrzejowi. Inaczej może być naprawdę źle. Zresztą Wrona powinien usłyszeć porządny wykład na temat zaufania w związku.
    Podsumowując - czekam na nexta i weny życzę.
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ja tu będę przynudzać..rozdział jak zawsze jest cudowny ❤
    Można się przy nich pośmiać i popłakać równocześnie..
    Dziewczyny wielki szacun dla Was, że dajecie radę tworzyć coś wspólnie:) buziaki dla Was i z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    P.S. Hachiko...czekam na W.W. i M.M. ❤
    Wennnny dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog został nominowany do Liebster Award więcej szczegółów na http://siatkowkatojesttocos.blogspot.com/2016/03/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałyście nominowane do Liebster Award. Więcej na http://trudny-przypadek.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)