piątek, 12 lutego 2016

Rozdział 24

Rozdział 24


Music

[Ola]

Dzień przed wyjazdem do Warszawy minął mi ekspresowo. Rano pomogłam z Karolem Stephanowi z dzieciakami, a następnie biegiem udaliśmy się na trening. Spędziłam niemalże cały dzień w Energii, dlatego z radością przyjęłam leniwy, wolny wieczór. Siedziałam sobie wygodnie w łóżku rozmyślając nad wydarzeniami ostatniego czasu. Miałam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Nagle usłyszałam ciche pukanie, a po chwili zza drzwi wyłoniła się głowa Alexa.

- Dobry wieczór - zawołal z uśmiechem. - Można wejść?

Kiwnęłam potakująco głową. Siatkarz szybko zamknął za sobą drzwi i usiadł na skraju łóżka trzymając za sobą jakiś pakunek. W dodatku był ubrany nadzwyczaj elegancko. Spojrzałam na niego pytająco, jednak zamiast odpowiedzieć, położył przede mną średniej wielkości czerwone pudełko i szeroko się uśmiechnął.

- Co to jest? - zapytałam.

- No pomyśl, jaki dzisiaj mamy dzień, Kochanie? Walentynki! Teraz ładnie rozpakujesz prezent, uśmiechniesz się, pobiegniesz do łazienki, przebierzesz się i porywam cię z miasta - wyjawił mi swój plan Serb. Westchnęłam.

- Alek, na pewno? Nie wiem, czy będę dobrym towarzystwem...

Siatkarz uciął moje protesty i podsunął pakunek jeszcze bliżej. Chcąc, nie chcąc rozwiązałam dużą czerwoną kokardę i zdjęłam pokrywkę. Odwinęłam folię dekoracyjną i moim oczom ukazał się czarny, delikatnie skrzący się materiał. Wyjęłam go z paczki, a Alex zaprezentował mi go w pełnej krasie. Była to śliczna sukienka z jednym, grubym ramiączkiem z przodu sięgająca kolan, natomiast z tyłu ciągnęła się aż do ziemi. Dotknęłam połyskującego tiulu.

- Jest cudowna... - wyszeptałam z zachwytem. - Nie wiem co powiedzieć...

- Nic nie mów, tylko za 15 minut zaprezentuj mi się tutaj w niej!

Podeszłam do mojego chłopaka i pocałowałam go. Pierwszy raz od wypadku, zaangażowałam się w to pełni i czułam się niesamowicie. Musnęłam jego usta po raz ostatni i skierowałam się do łazienki, zabierając ze sobą z garderoby klasyczne czarne szpilki. Czułam, że od teraz może być już tylko lepiej.

Spojrzałam w lustro i przeraziłam się swoim wyglądem. Gigantyczne cienie pod oczami, skołtunione włosy - istna tragedia! Szybko rozczesałam włosy i ułożyłam je w delikatne fale, spinając je z tyłu moją ukochaną złotą spinką z czarnymi kryształkami. Zakryłam korektorem cienie pod oczami, nałożyłam fluid na twarz i podkreśliłam oczy czarnym tuszem i kredką, delikatnie rozmazując jej granice. Wpięłam w uszy małe, czarne kryształki, po czym włożyłam mój strój. Sukienka leżała idealnie, dawno nie czułam się tak dobrze. Z lekkim uśmiechem na ustach wyszłam do sypialni.

- Wiedziałem, że będziesz ślicznie wyglądać, ale teraz to boję się, że ktoś mi cię ukradnie, albo nie przebiję się przez tłum adoratorów - zażartował Alek, po czym podał mi swoje ramię.

Zeszliśmy do garażu i wsiedliśmy do samochodu chłopaka. Próbowałam dowiedzieć się dokąd jedziemy, jednak nie udało mi się to. Droga, choć dość długa upłynęła nam na rozmowie. Zatrzymaliśmy się pod dworkiem na obrzeżach Łodzi. Jak się dowiedziałam był to hotel Giemzów. W restauracji czekała na nas przepyszna, romantyczna kolacja, po której Alek niespodziewanie zaprowadził mnie na drugie piętro budynku.

Otworzył ostatnie drzwi na korytarzu i wprowadził mnie do przestronnego apartamentu. Znaczną część pokoju zajmowało wielkie łoże małżeńskie. Stanęłam przy oknie i poczułam, jak Alek wtulił się w moje plecy.

- Zamknij oczy - usłyszałam i posłusznie wykonałam polecenie. - Otwórz... - wyszeptał wprost do mojego ucha.

Uchyliłam powieki i ujrzałam pudełeczko ze ślicznym, złoto-srebrnym wisiorkiem i kolczykami w ksztalcie podwójnych połączonych serc.

- Dziękuję - powiedziałam odkładając komplet na szafkę i obracając się w stronę chłopaka. - Są cudowne... - Objęłam dłońmi jego twarz i pocałowałam go.

Z każdą chwilą coraz bardziej się w tym zatracaliśmy, czułam jego ręce wokół mojej talii, na moim biodrze. Bezwiednie skierowaliśmy się w stronę łóżka, na którym wylądowaliśmy chwilę później, ale nie mogłam się posunąć dalej. To wszystko było jeszcze zbyt świeże dla mnie. Złapałam Alka za ręce i wytłumaczyłam mu to. Zrozumiał i nie naciskał, wręcz przeciwnie. Co prawda zaproponował współny prysznic, który wzięliśmy, ale nie zbliżyliśmy się do siebie, nie w takim sensie. Zasnęliśmy wtuleni w siebie, obdarzając się milionem słodkich pocałunków...

Następnego dnia stosunkowo późno wróciliśmy do Bełchatowa i po krótkiej chwili odpoczynku zebraliśmy się i wyszliśmy w kierunku Energii. Ponieważ mieliśmy jeszcze ponad godzinę do rozpoczęcia treningu usiedliśmy na wprost siebie w kawiarni i postanowiliśmy porozmawiać. Musieliśmy sobie wyjaśnić i poukładać parę spraw.

- Alek, jak ty to teraz widzisz? - zapytałam.

Spotkałam się z jego zatroskanym wzrokiem.

- Ale co? Nas? - Kiwnęłam potakująco głową. - Nie do końca rozumiem... Wiem, że dużo się wydarzyło, ale to chyba nie powinno nas podzielić, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zbliżyć do siebie. Ja wiem, że może nie byłem najlepszy...

- Alex, nie kończ. Byłeś najlepszy. Po prostu czuję, że oddaliliśmy się od siebie teraz, rozumiesz? Wczoraj było tak jak dawniej, ale wcześniej... Byłeś dla mnie ogromnym wsparciem, ale brakuje mi ciebie - ciebie sprzed tych wydarzeń... Chcę znowu nie czuć presji i obowiązków, chcę tylko nas... - wyszeptałam i spuściłam wzrok.

Po chwili poczułam, że chłopak siada na kanapie tuż obok mnie. Splótł swoje palce z moimi i przyciągnął do siebie.

- Przeszliśmy przez tyle rzeczy... Nie wiem jak możesz w nas wątpić, nigdy nie będzie tak jak było, ale to nie znaczy, że nie może być lepiej... Chyba ważne jest żebyśmy byli razem, nie sądzisz? Kocham cię i to jest dla mnie najważniejsze, wiesz?

Uśmiechnęłam się szeroko i delikatnie musnęłam ustami jego wargi. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i ruszyliśmy w stronę Energii. Po krótkim treningu, mieliśmy półtorej godziny czasu wolnego, po czym wyjeżdżaliśmy do Warszawy na przedostatni mecz fazy zasadniczej.
[Kamila]

05.03 Skrzaty grały mecz z Effectorem Kielce u siebie. Podczas przerwy odbył się mały konkurs. Osoba z numerem biletu, który wylosował prezes miała spędzić cały dzień z drużyną. Szaleni, prawda? Zwyciężczynią ( Tak to kobieta ) okazała się śliczna, wysoka, szatynka. Przedstawiła mi się, aczkolwiek nie zapamiętałam jej imienia… Chyba Rita ono brzmiało. Termin spotkania został ustalony na 10.03

Dwa dni przed wyznaczonym spotkaniem chłopaki zagrali mecz z AZS’em Politechniką Warszawską. Walka była zacięta. Pierwszy set był wyrównany, ale dla nas zwycięski. Drugą turę wygrała Polibuda, doprowadzając tym samym do remisu. Trzecią wygraliśmy z łatwością, a w czwartej zaczęły się schody. Jednak odrobiliśmy straty i wygraliśmy spotkanie 3:1, a tytuł MVP powędrował do Facundo.

Dzień spotkania wreszcie nadszedł. Rita przyszła na poranny trening. Zajęła miejsce obok mnie i Oli, obserwując wszystko w milczeniu. Podziwiam. Ja nawet 5 min nie usiedzę cicho. Jednak gdy tylko Skrzaty zniknęły w szatni, w dziewczynę wstąpił szatan. Gra pozorów? W to nie wątpię.

- To jak dziewczyny? Gotowe na spędzenie niezapomnianych chwil w doborowym towarzystwie? – zapytał Andrzej, wyskakując z szatni.

- My? – spytałam – Jakie my? Mamy raporty…

- O to się nie martwcie dziewczęta… Ja napiszę raport – wtrącił trener – Bawcie się dobrze…

Posłałam jeszcze trenerowi błagalne spojrzenie, zanim na siłę zostałam wyciągnięta z hali przez Karola. Za cel obraliśmy pobliską kawiarnie. Zajęliśmy najmniej zaludnione miejsce i usiedliśmy. Rita zaczęła przystawiać się do Andrzeja. W drodze tutaj robiła dokładnie to samo. Środkowy nie widział w tym nic zdrożnego. Wręcz podsycało to jego ego.

Podczas gdy siatkarze zawzięcie rozmawiali o ostatnim meczu, ja zostałam poproszona przez Ritę o chwilę rozmowy na osobności.

- Jesteś taką szczęściarą – westchnęła rozmarzona – Przebywać z nimi codziennie… A w szczególności z Andrzejem…

- Dobrze słyszę? Podoba ci się Wrona? WRONA?

- Tak!!! Zaledwie słysząc jego imię, moje serce bije jak szalone… Jego głos sprawia, że moje serca bije szybciej… Jego klata wystarcza bym wskoczyła mu do łóżka…

Zważając na moją nikłą kulturę osobistą, starałam się nie roześmiać. Było to trudne, aczkolwiek sprostałam oczekiwaniom. Wróciłyśmy na miejsca. Jednakże dziewczyna zaczęła działać nieco śmielej. NIBY niechcący kładła rękę na jego dłoni albo masowała go po kolanie. Chyba nie muszę wspominać, że ciskałam gromy w jej kierunku. Aby ostudzić swoje mordercze popędy zamówiłam sobie kawę mrożoną. Wracając potknęłam się o nogi francuskiego przyjmującego. No naprawdę! Oni chodzą na szczudłach! Starając się zachować równowagę przechyliłam rękę gdzie trzymałam napój. Pech chciał, że jego część wylała się na siedzącego w pobliżu Andrzeja. Siatkarz zerwał się z miejsca i skierował na mnie swoje mordercze spojrzenie.

- Andrzejku… - powiedział Winiar – Popatrz na to z tej strony… Teraz jesteś gorącym facetem! – chciał rozluźnić napiętą atmosferę.

- Szkoda tylko, że z tą plamą wygląda jak kloszard – wyrwało mi się. Andrzej spojrzał na mnie wilkiem i wyszedł z kawiarni. – Ja tylko żartowałam – westchnęłam, a obok mnie zmaterializowała się Rita.

Zaczęła swój irytujący monolog, że nie tak powinno się traktować siatkarzy, którzy są ósmym cudem na świecie. Spojrzałam na nią jak na ograniczoną i śladem Dziobatego również opuściłam lokal.

Skierowałam się do mieszkania. Na klatce spotkałam się z Andrew. Pisał do kogoś. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie powiedziała jakiegoś twórczego komentarza.

- Co? Piszesz do nowej dziewczyny? – rzuciłam przez ramię.

- A od kiedy interesuje cię kloszard? – odciął się

- Od kiedy jest MOIM chłopakiem! No chyba, że już nie jest…

- Czyżbyś rezygnowała? Przerasta cię to?!

- Jeżeli dalej tak będzie to nie widzę w tym sensu – prawie krzyknęłam – Jeżeli oboje mamy cierpieć to lepiej się rozstać…

Postanowiłam odejść. Zaczęłam wchodzić na schody, gdy środkowy chwycił mnie za przegub i z całej siły przyciągnął do siebie. Przytrzymał moją twarz dłońmi i nachylił się w moim kierunku. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Poprzez łzy w oczach, patrzyłam na jego skupiona twarz.

- Nic nie rozumiesz… Kocham cię jak milion paczek żelków, wiesz?

Roześmiałam się.

- Ja też cię kocham… Tak, jak kolekcjonerskie wydanie wszystkich tomów Kuroshitsuji, a nawet bardziej, wiesz?

Tym razem to środkowy zaczął się śmiać.

- My to jednak pokręceni jesteśmy…

- Zgadzam się… A tak w ogóle to co my zrobimy z ta plamą?

- Wrzucimy cię do suszarki na 5 min i będzie cacy…

Środkowy zaciągnął mnie do swojego mieszkania. Zaraz po zamknięciu drzwi moim oczom ukazały się nagie, umięśnione plecy siatkarza.

- A ty mi tutaj striptiz dla ubogich odstawiasz, debilu? – zażartowałam, ściągając ramoneskę i trampki

- Dlaczego mówisz coś takiego do tak gorącego faceta, jak ja? Ale jeżeli byś chciała to tobie mógłbym pokazać znacznie więcej – uśmiechnął się i puścił mi perskie oko.

- Nie ma nic złego w nazywaniu debila, debilem.

Z uśmiechem podeszłam do niego i wyciągnęłam brudną koszulkę z jego rąk. Wrzuciłam ją do pralki i poszłam do kuchni. Przebrany już Wrona, krzątał się po pomieszczeniu. Zrobił nam po herbacie i zaprowadził do swojej sypialni. Usiadłam na ( O dziwo! ) zaścielonym łóżku, kładąc kubek na szafkę nocną.

- Kotek… Pamiętasz może co mi obiecałeś jak pojechałam z tobą do rodziców – zmieniłam temat, wrednie się uśmiechając

- Nie mówisz chyba o…?

- TAK! DOKŁADNIE! Dzień szczerości!

Słysząc niektóre jego odpowiedzi, na zadawane przeze mnie pytania ledwo co powstrzymywałam się od parsknięcia śmiechem. Położyłam się wygodnie, chcąc chwilę odpocząć.

Ni stąd ni zowąd zadzwonił telefon, który zostawiłam w kuchni. Wstałam, żeby po niego iść, kiedy Andrzej złapał mnie w pasie i położył się na łóżku, ciągnąc mnie przy okazji ze sobą. Teraz leżałam na jego klatce piersiowej. Zasłoniłam nas kurtyną włosów i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.

Coraz bardziej angażowaliśmy się w czułe pieszczoty, gdy nagle w tle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Miałam zamiar podnieść się, żeby zobaczyć kto się do nas dobija i ewentualnie je otworzyć. Niestety, bądź też stety, Wrona skutecznie mi uniemożliwił. Przytrzymał mnie w miejscu, oplątując mnie swoimi długimi rękami. Z lekkim westchnieniem musnęłam jego usta, po czym delikatnie przygryzłam jego dolną wargę, wplątując palce w jego włosy. Nagle Andrzej znalazł się nade mną, jednak nie dane nam było długie celebrowanie tej chwili – usłyszeliśmy głośne chrząknięcie.

- Andrew, Andrew, Andrew… Twoje fanki będą niepocieszone kiedy wrzucę ten słodki filmik z tobą i Młodą na instagrama… - westchnął Karol – Wtedy na pewno nie zdobędziesz więcej like’ów niż na mój drogi…

Wrona odskoczył ode mnie, dzięki czemu byłam w stanie zobaczyć intruza, a w zasadzie intruzów. W progu stała Ruda i Kłos, którego Wrona mordował wzrokiem. Chwilę później zobaczyłam jak siatkarz wyskoczył z łóżka w stronę Karola, prawie zabijając się przy tym o pościel. Środkowi przez chwilę siłowali się o Iphone’a niczym małe dzieci, po czym Andrew podbiegł z czymś do okna, które w sekundzie otworzył i wyrzucił przez nie mały przedmiot.

- Ups. Twój telefon miał skłonności samobójcze, widzisz sam wyskoczył przez okno…

- Wrona! Czy tobie już kompletnie na mózg padło?! To był mój nowy, ukochany Iphone! Ty idioto! Oddajesz mi swojego!

- Ja jestem idiotą?! To nie ja chcę wrzucać głupie filmy na instagrama!

- Hej! Spokojnie! – wtrąciła się Ruda. Na całe szczęście, bo inaczej doszłoby do rękoczynów. – Karol, chodź ze mną. Pozbieramy zwłoki twojego telefonu. Natomiast ty, Andrzej, radzę ci odkupić mu tego Iphone’a, i to jak najszybciej. Przecież on bez niego zwariuje… A co do was obojgu – zachowujecie się jak dzieci, naprawdę…

Ola złapała wkurzonego Kłosa za rękę i wyprowadziła go z mieszkania. Słyszałam, jak kłócili się na korytarzu, zapewne o to, że nie pozwoliła mu tej sprawy załatwić samemu. Dobrze zrobiła. Środkowi bardzo się lubią, jednak w takich emocjach mogliby zrobić coś czego później mogliby żałować. Podeszłam do Wrony, który usiadł na skraju łóżka i schował twarz w dłoniach. Obwiniał się o całą tą sytuację. Uspokoiłam go i kilka minut potem jechaliśmy w stronę łódzkiej galerii.

Jeszcze tego samego dnia Wąski otrzymał nowy telefon wraz z przeprosinami. Chłopcy objęli się w tak zwanym „miśku” na zgodę i wszystko wróciło do normy.

Następnego dnia chłopcy mieli trening na siłowni. Ola niestety musiała zostać w biurze, więc zostałam zmuszona iść z nimi. Na miejscu również się przebrałam w strój do tego przystosowany i wróciłam do sportowców. Na Sali zostałam poproszona o poprowadzenie rozgrzewki. Zawołałam do siebie Mariusza, któremu pokazałam jak wykonywać trudniejsze ćwiczenia.

Gdy tylko zaczęli się rozciągać, ja krążyłam między nimi i w razie potrzeby służyłam pomocą.

- Mała, a ty czemu nie ćwiczysz – spytał Paweł Woicki z cwaniackim uśmiechem – Co? Nie chce się?

- Żeby tylko – teatralnie westchnęłam – Jak dla mnie jest za dużo ćwiczeń w skłonie, więc stwierdziłam, że odpuszczę…

- Zuch dziewczyna! – wykrzyknął Andrzej – Takie widoki są prezentowane tylko dla mnie!

- Ktoś jest tu sfrustrowany seksualnie! – stwierdził Zati

- Co? Ja? Nigdy w życiu!

- Andrzej… Tylko bardziej się pogrążasz, a jeżeli masz zamiar mnie w to wciągać, to zrób coś dla mnie i ZGIŃ! – postanowiłam się włączyć do tej żywej dyskusji.

Udałam się do wyjścia, by przynieść napoje dla tej bandy. W progu dopadł mnie Andrew i zmiażdżył w uścisku.

- Nie obrażaj się! Po prostu chcę cały czas trzymać cię w swoich ramionach – stwierdził – Czyż nie chcesz tego samego?

- Hmm… Zastanówmy się – spojrzałam na resztę Skrzatów i puściłam im oczko – Nie!

Usłyszałam śmiechy. Wychodząc uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy tylko wróciłam ze zgrzewką wody z odżywkami, zawołałam do siebie Daniela Lecoune’a – trenera od przygotowania fizycznego, prosząc go by pokazał chłopakom następne ćwiczenia.

Gdy tylko ćwiczenia się rozpoczęły, ja postanowiłam pójść na bieżnię. Razem ze mną miał ćwiczyć Maciek. Miquel kazał mu poprawić szybkość. Rozmowę z młodym atakującym przerwał mi przeraźliwy rechot Winiarskiego. Szybko podbiegłam do niego, tarzającego się po ziemi.

- Co się stało? – spytałam spanikowana

- Jakoś tak… Nie mogę podnieść tej sztangi – odezwał się Srećko. Środkowy ponownie napiął mięśnie i chciał podnieść ciężar na barkach. Nie przewidział, że od tego wysiłku pękną mu spodnie na samym środku.

Cała sala wybuchnęła śmiechem widząc różowe bokserki w smerfy. Korzystając z ostatnich oznak normalności, poprowadziłam Serba do szatni, gdzie wręczyłam mu zapasową parę.

Wracając, cały czas żartowaliśmy.

Następnego ranka, omal nie spóźniłam się do pracy. Budzik mi nie zadzwonił, a Ruda miała wolne. Szybko przebrałam się wygodne ubrania i popędziłam do pracy ze świadomością, że ten dzień nie będzie należał do najlepszych...

_________________________________
WIELKIE MERCI DLA WAS MIŚKI ♥
JEST JUŻ NAS 25000♥
OBY TAK DALEJ ♥
No i co takiego może się zdarzyć?
 Walentynki w wykonaniu Alexa i Rudej były słodkie, prawda?
Jak zawsze czekamy na wasze opinie!
Do przeczytania za tydzień Mordeczki! ;*
Hachiko&Iadala



9 komentarzy:

  1. hahaha jejku, jak ja ich uwielbiam! świetny rozdział!
    docinki Rudej i Endrju najlepsze hahaha, kocham ich!
    A co do Alexa i Oli to to było słodkie! Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny... Uśmiałam się przy tym nieźle... Jesteście genialne... Popłakałam się ze śmiechu :D
    Jak macie czas to wpadnijcie do mnie
    http://okreslczegopragniesz.blogspot.com/2016/02/rozdzia-2-26-grudnia-w-nocy-nie-mogam.html

    OdpowiedzUsuń
  3. O rety, jak tu wesoło! Lisinac i różowe bokserki w smerfy 😍 jaki to musiał być uroczy widok.
    Gratuluję tej z Was, która to wymyśliła xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, wczoraj nadrobiłam zaległości, więc dzisiaj wypadałoby wpaść tu z nieco normalniejszym komentarzem niż ten z wieczora xD
    Na początek, przyznam szczerze, nie myślałam, że mam tu aż takie zaległości. Sądziłam, że to kilka rozdziałów, więc zaczęłam szukać swojego ostatniego komentarza (bo to ostatni rozdział, który przeczytałam xd). Po drodze zaspoilerowałam sobie, że któraś bohaterka będzie w ciąży *hehe, brawo ja*, a po wszystkich akcjach państwa Atanasijeviców zaczęłam podejrzewać, że tą ową tajemniczą bohaterką będzie Ola.
    Ech... Skoro już mowa o tej ciąży, to może od tego tematu zacznijmy. Bardzo się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że Alke i Ola będą mieć maleństwo. Już widziałam ich w roli wspaniałych rodziców, już oczyma wyobraźni widziałam małego Atanasijevicia... A tu taką niespodziankę nam przygotowałyście. Byłam załamana, gdy dowiedziałam się, że Ruda poroniła. Mimo wszystko całkiem zżyłam się z bohaterami tego opowiadania i odczuwam ich problemy, łączę się z nimi w bólu itd.
    Cieszę się, że mimo tych trudności Alek i Ola jakoś sobie dają radę. Chociaż czytając ten rozdział, byłam już pewna, że Ruda z nim zerwie. Na szczęście się pomyliłam, uff.
    Dodam jeszcze, że bardzo podobały mi się święta w Belgradzie. Polubiłam rodziców Aleksandara i podoba mi się, że oni polubili dziewczynę syna.
    I gratuluję młodym pomysłów na prezenty XD

    Co do Andrzeja i Kamili... Na początku muszę zaznaczyć, że baaaardzo podobało mi się, gdy uczyli Piechockiego xD Mistrzostwo. Chyba jedna z moich ulubionych scen tego opowiadania.
    Kamila jest dla mnie osobą nie do ogarnięcia. Andrzej zresztą tak samo c; Czy on, aby zdobyć względy ukochanej pocałował jej najlepszą przyjaciółkę? To chyba najgłupszy sposób podrywu, o jakim słyszałam. Z drugiej strony mamy Kamilę, na którą ten podryw jednak w pewnym sensie zadziałał, bo w ostateczności została jego dziewczyną (jak? dlaczego? Oo). Tego właśnie nie jestem w stanie pojąć xD
    Zanotowałam sobie w głowie, że mam w tym komentarzu wspomnieć o geniuszu Karola. Bardzo spodobała mi się ta scena, gdy nieumiejętnie ustawił choinkę. Zastanawiam się w sumie, jak słabe dziewczyny musiały mieć okna, że rozwaliło je świąteczne drzewko, ale cóż xD (Może Andrzej specjalnie je wcześniej rozbił, aby móc przygarnąć Kamilę, a potem zwalił wszystko na choinkę? #NieNic)
    Andrzej i syf w jego mieszkaniu... Gdy tak to wszystko czytałam, to aż widziałam przed oczami swój pokój XD

    Nie wiem której z Was, ale muszę podziękować za przypomnienie mi o 'The Ballad Of Mona Lisa'. Strasznie lubiłam tę piosenkę, a Wy przypomniałyście mi o jej istnieniu. Aż sobie ją przesłucham xD
    I jedna, malusieńka uwaga (nauczycielka w gimnazjum zawsze wytykała nam ten błąd i jestem na jego punkcie przewrażliwiona xD): "Teraz przede mną stała wysoka, c i e m n a blondynka o niebieskich oczach". Chodzi o słówko ciemna, które, jak mniemam, miało odnosić się do włosów, ale wyszło na to, że odnosi się do, hmm, stanu umysłu. A nie każda osoba o włosach w ciemnym odcieniu blondu ma ciemny umysł (na przykład ja xD) (dobra, to był słaby przykład).
    Okay, koniec czepiania się :)
    Bardzo lubię to opowiadanie, więc pewnie będę do niego wracać, ale niestety, nie wiem, z jaką częstotliwością, za co z góry przepraszam. Proszę o wybaczenie :C
    Całuski :*
    A w wolnej chwili zapraszam do siebie, gdzie w ciągu kilku minut powinien ukazać się nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award! ;)
    więcej informacji w zakładce : http://jak-wenus-i-mars.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Właśnie zostałaś nominowana do Liebster Blog Award! Po więcej informacji zajrzyj
    http://okreslczegopragniesz.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nowy rozdział??? Nie mogę się doczekać!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam czekam :* świetny rozdział, wracajcie do nas :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na nowy rozdział. Opowiadanie niesamowite

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)