piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 23

Rozdział 23

[Ola]

Spokojnie dotarłam do domu, podgrzałam wczorajszy obiad i szybko go skonsumowałam. Po równej godzinie stanęłam przed domem Antigi i zadzwoniłam dzwonkiem. Po drodze zgarnęłam ze sobą Kłosa, który jako jedyny był dostępny. Po paru sekundach otworzył nam Stephane, wytłumaczył, że dzieciaki się przebierają i zaraz zejdą.

- Spokojnie, możesz iść do nich, domu ci nie rozwalimy, zaczekamy na dole - rzucił wesoło Kłos.

Weszliśmy do przestronnego salonu. Pierwszy raz byłam w domu Francuza. Od razu zobaczyłam piękny, czarny fortepian. Podeszłam do niego i nacisnęłam parę klawiszy, sprawdzając dźwięk. Był świetnie nastrojony.

- Pamiętasz jak braliśmy lekcje w gimnazjum? - zapytałam Karola.

- No jasne! Ja odpuściłem sobie po dwóch tygodniach, ale ty jak zwykle, jako Panna Perfekcjonistka, nauczyłaś się idealnie grać. Później wzięłaś się za gitarę. Nadal nie mieści mi się to w głowie, jakim sposobem potrafiłaś ogarnąć jednocześnie tyle rzeczy...

- Śmiałeś się zawsze, że jestem cyborgiem! Pominę już twórczą ksywkę "Wikipedia"! Ale ty za to jakoś godziłeś siatkówkę i szkołę...

- Tak, ale to ty miałaś zawsze najwyższą średnią w ogólniaku, największe sukcesy, plus byłaś na każdym naszym meczu i nie tylko, brałaś lekcje gry na gitarze, sama grywałaś w siatkę i miałaś więcej czasu wolnego niż ja! Aaa.. Pominąłem angielski i hiszpański dwa razy w tygodniu... To rzeczywiście mało - zaśmiał się, a ja zdzieliłam go po głowie. - Dobra, dobra... Lepiej weź coś zagraj, a nie maltretuj młodszych...

- Dwa miesiące, rzeczywiście dużo młodszy jesteś dzieciaku. - Usiadłam przy chordofonie i zaczęłam się zastanawiać co mogę zagrać... - Kurde, nie pamiętam już wielu piosenek... Ostatnio grywałam "Don't stop the music", ale wersję Jamiego Culluma, pamiętasz?

- Jakże mógłbym zapomnieć! Dawaj, zobaczymy ile ty pamiętasz.

Środkowy uśmiechnął się chytrze rzucając mi niewerbalnie wyzwanie. Rzuciłam mu spojrzenie pod tytułem "nie bądź taki pewny siebie" i zaczęłam grać.

- It's gettin late.. - zanucił Kłos i zaczął strzelać palcami do rytmu.

- I'm making my way over to my favorite place - zastąpiłam Karola i wczułam się w utwór.

Po bezbłędnie wykonanym utworze, słysząc brawa odwróciłam się w stronę Karola i zamarłam. Obok środkowego, stał również Antiga i jego pociechy.

- Eee... Przepraszam, że tak bez pytania... I w ogóle, że tak ten... No nie powinnam była grać... - zaczęłam się pośpiesznie tłumaczyć.

- Ola, spokojnie, nic się nie stało! Muszę wręcz przyznać, że to było dobre. A nawet bardzo dobre - powiedział uśmiechnięty przyjmujący. Ulżyło mi. Czułam do Francuza wielki respekt i ciężko było mi go traktować po koleżeńsku i na "luzie".

- Pani ma bardzo ładny głos - niemal wyszeptała zawstydzona Manoline. Uśmiechnęłam się do niej.

- Dziękuję. I nie "pani", tylko "Ola", dobrze? - Kiwnęła delikatnie główką. - To co dzieciaki, pobawicie się z wujkiem Karolem, a ja z waszym tatą popracujemy, dobrze?

Kłos został zaciągnięty na piętro przez swoich małych podopiecznych, a Stephane zaprowadził mnie do swojego pokoju, również na piętrze, a właściwie do wielkiej sypialni połączonej z gabinetem i biblioteczką. Pod oknem rozciągało się długie przeszklone biurko z dwoma laptopami i kilkoma stosami dokumentów, a na wprost stało duże, małżeńskie łoże przykryte beżową, satynową narzutą. Na jednej ścianie rozciągały się regały wypełnione najróżniejszymi książkami. Byłam zachwycona, ale też nieco skrępowana. W końcu nigdy nie sądziłam, że znajdę się w sypialni Antigi. (Jakkolwiek by to zabrzmiało, nie było w tym podtekstów.)

Siatkarz natomiast zaczął mi tłumaczyć dokładnie o co mu chodzi, po czym rozłożył wszelkie potrzebne nam rzeczy na łóżku i sam rozsiadł się na nim wygodnie. Byłam zdziwiona jego bezpośrednim podejściem do mnie, a on chyba wreszcie zauważył, że jestem troszkę zdeprymowana.

- Spokojnie, śmiało siadaj wygodnie. Nie pomyślałem, że może cię to skrępować. Przeważnie tak tu pracuję - wytłumaczył.

- Nic nie szkodzi, nie trzeba się ze mną pieścić, już zabieram się do pracy - powiedziałam stanowczo. - Ja też często tak pracuję, w sumie to jest bardzo wygodne - skwitowałam, a Francuz uśmiechnął się szeroko.

Usiadłam po drugiej stronie łóżka, opierając się plecami o ścianę. Położyłam na swoich kolanach laptopa z włączoną pocztą Stephane'a i zaczęłam analizować statystyki, robiąc jednocześnie notatki. Po ponad dwóch godzinach analiz, drzwi do sypialni otworzyły się z trzaskiem, a do pomieszczenia wpadł Kłos.

- Eee... Dzieciaki mnie tu pokierowały - wyjaśnił. - Nie za wygodnie wam? - Zaprzeczyłam ruchem głowy. - Chcecie coś zjeść, albo pić? Timote jest głodny i robimy kanapki. Sorry, Stephane ale rozgościliśmy się w waszej kuchni...

Po chwili Manoline dostarczyła nam cały talerz kolorowych kanapek, a Karol przyniósł nam napoje. Po szybkiej przekąsce powróciliśmy do pracy. Wiedziałam, że posada trenera kadry to duża odpowiedzialność i masa pracy, ale nie spodziewałam się, że już teraz trzeba zwracać uwagę na tak drobne szczegóły.

Przed Antigą stało wielkie wyzwanie - pierwszy rok pracy trenerskiej i mundial w naszej ojczyźnie. Z wielu stron docierała do niego krytyka, ale wiedziałam, że on sobie poradzi. Dzięki rozmowom z nim dowiedziałam się jaki ma plan na drużynę i naprawdę byłam pewna, że po doszlifowaniu to zadziała, jeśli tylko odpowiednio dobierze skład reprezentacji i jeśli między chłopakami wytworzy się więź, takie braterstwo, jeśli będą w stanie stworzyć kolektyw.

Po kolejnych trzech godzinach zaczęły boleć mnie oczy od ciągłego wpatrywania się w ekran komputera i różnorakie tabelki. Zapytałam się siatkarza gdzie jest łazienka, wzięłam ze sobą kosmetyczkę i szybko zmieniłam soczewki na okulary. Wróciłam do pomieszczenia i zszokowałam mojego towarzysza.

- Od kiedy ty nosisz okulary?! - zawołał zdziwiony.

- Od dwunastego roku życia? - odpowiedziałam niepewnie. Nie spodziewałam się, że moje okulary wywołają taką sensację.

- To czemu pierwszy raz cię w nich widzę?!

- Bo noszę soczewki? - Przyjmujący zmierzył mnie wzrokiem, ale zrezygnował z dalszej dyskusji i zaczęliśmy dalej pracować.

- Ale ty to tak naprawdę masz zły wzrok? - zapytał po chwili. Kiwnęłam potakująco głową.

- Tak, mam dosyć dużą wadę, bez soczewek ani okularów nie wyobrażam sobie życia! Jestem krótkowidzem i bez nich naprawdę jest ciężko... - dopowiedziałam, po czym Antiga wypytał mnie o wszelkie szczegóły dotyczące noszenia szkieł, bo jak stwierdził, zawsze był ciekawy paru aspektów, a wstydził się wypytać o to kolegów, którzy mieli problemy ze wzrokiem.

Gdy wreszcie uporaliśmy się z nawałem papierów spojrzałam na zegarek i przeraziłam się. Była pierwsza w nocy! Nawet nie podejrzewałam, że mogłam przepracować z Francuzem niemalże dziesięć godzin! Stephane'owi zrobiło się strasznie głupio i zaczął mnie przepraszać, ale gdy zapewniłam go, że nic się nie stało i, że zawsze może liczyć na moją pomoc, podziękował mi (jakieś piętnaście razy), po czym udaliśmy się na poszukiwania dzieciaków (Tak, Karola też do nich zaliczałam.).

W pokoju Manoline zastaliśmy uroczy widok, cała trójka zasnęła na łóżku dziewczynki. Dzieci przytulały się do Kłosa, który słodko pochrapywał. Postanowiliśmy, że nie będziemy ich budzić, a ja również już pozostanę na noc u nich w domu. Siatkarz przygotował mi pokój gościnny i podał ręczniki oraz swoją starą koszulkę meczową z Bydgoszczy do spania.

- Dziękuję bardzo - powiedziałam ziewając. - Idę szybko się wykąpać i spać... Do zobaczenia rano - pożegnałam się ze Stephanem i po kilkunastu minutach spokojnie zasnęłam.


[Kamila]

Przywitała mnie smutna przyjaciółka. Widocznie nadal przejmował się tą sprawą z rana. Objęłam ją. Spojrzała na mnie zdziwiona.

- Dziękuję  – powiedziałam. – Dzięki tobie oboje zrozumieliśmy co czujemy i jesteśmy razem…

- Co?

- No… Jestem z nim…

- Z kim?

- Z Wroną… Wyjaśniliśmy sobie wszystko i tak się jakoś stało, że jesteśmy razem…

- Jeśli chcesz kłamać, wymyśl coś bardziej wiarygodnego…

- Robisz sobie jaja, prawda?

- Oczywiście, że tak.

Następnego dnia sama musiałam udać się do pracy. Przykre, prawda? Ola miała wolne, więc jedyna pozytywną myślą była wiadomość, że ekipa nie wiem, że jestem z Andrzejem. Zupełnie spontanicznie, wygrzebałam z szafy czarne rurki z wysokim stanem, turkusowy sweterek z rękawem ¾ i wiązane botki na obcasie.

Naładowana pozytywną energia wyszłam do pracy. Jeszcze nie wiedziałam co, a raczej kogo tam przyjdzie mi zobaczyć…


Pewnym krokiem weszłam do Energii. Najpierw przywitałam się z przełożonymi i zawodnikami, a dopiero potem udałam się do gabinetu. W połowie drogi natknęłam się na Bąkiewicza. Michała Bąkiewicza. Wydało mi się to dziwne i niepokojące zarazem. Przecież jakiś czas temu odszedł ze Skry…



- Cześć – przywitał się

- Cześć - odparłam niepewnie – Co cię do nas sprowadza?

- Muszę donieść kilka papierów do nowego klubu. Czy mogłabyś powypełniać luki i czytelnie się podpisać?

- Jasne… Zaraz na to zerknę…

W tym czasie podbiegł do nas Andrzej, który przytulił się do moich pleców. Pisnęłam niespodziewanie i odwróciłam głowę w jego stronę.

- Człowieku! Chcesz żebym zawału dostała?! – spojrzałam na niego z wyrzutem. Zignorował to jak zwykle i cmoknął mnie w policzek.

- Jak się miewa mój prywatny Libero? – zagaił. Michał spojrzał na ans z odrazą. A temu niby co?

- Widzę, że nie próżnujesz… - Hę? - Najpierw Maciek… Teraz Andrzej… Który następny? – skomentował przyjmujący.

- Przepraszam, ale nie zrozumiałam… Sugerujesz mi, że tylko się nimi zabawiam? Maciek jest TYLKO przyjacielem. Nie wiem jak to odebrałeś, ale nie życzę sobie byś mnie obrażał.

- Niech ci będzie, – nie uwierzył – to nie zmienia faktu, że usidliłaś Andrzeja… Też go na dziecko złapałaś? Niczym nie różnisz się od…

- Przestaniesz pieprzyć trzy po trzy?! Serio… Szkoda marnować ślinę na takiego idiotę jak ty. Słuchaj uważnie, bo nie mam zamiaru się powtarzać, jasne? NIE POZWOLĘ BYŚ OBRAŻAŁ MOICH BLISKICH, ROZUMIESZ?!

Wyswobodziłam się z objęć środkowego z zamiarem udania się do gabinetu. Jednak gdy tylko Bąkiewicz ponownie zaczął obrażać mnie i moich przyjaciół nie wytrzymałam i wymierzyłam cios w jego twarz. Spojrzał się na mnie z niedowierzaniem i złapał się za krwawiący nos. Tak jak wcześniej obiecałam, podpisałam jego dokumenty, którymi później rzuciłam mu w twarz. Wszyscy byli w niemałym szoku. Poszłam do swojego gabinetu. Dopiero gdy usiadłam za biurkiem, adrenalina opadła, a ja zaczęłam się trząść. Byłam jak otępiała. Nawet nie usłyszałam charakterystycznego skrzypnięcia drzwi od gabinetu. Dopiero jak poczułam, że ktoś podaje mi butelkę z wodą, zorientowałam się, że to Karol. Przytulił mnie by choć trochę mnie uspokoić. Nie siedział ze mną długo. W drzwiach spotkał kogoś i szepnął mu kilka słów na ucho. Otrząsnęłam się z odrętwienia i uniosłam głowę. Przede mną stał Falasca, który patrzył na mnie z ojcowską troską.

- Słuchaj – zaczął

- Ja wiem, że źle zrobiłam – przerwałam mu – To ja… To wszystko ja… Pójdę do niego i go przeproszę… Nie powinnam mu sprzedawać tego prawego sierpowego…

- To nie o tym chciałem rozmawiać… Nie przejmuj się tym idiotą… Na twoim miejscu też bym tak postąpił. Miałaś prawo się zdenerwować. Chciałem ci tylko powiedzieć, że jeżeli nie czujesz się na siłach to możesz wrócić.

- Nie! Przepraszam, że się tak uniosłam. Dam radę pracować. Jest tyle roboty, że nie mogę odpuścić. Jest mi lepiej. Naprawdę…

Miquel tylko skinął głową w ramach zgody i opuścił gabinet. Szybko się ogarnęłam i w końcu zaczęłam pracę…

Reszta dnia zleciała mi bardzo szybko. Może dlatego że było masę roboty? Halę opuściłam dopiero późnym popołudniem.

Następny dzień to był istny koszmar… Ciekło mi z nosa, głowę płonęła mi żywym ogniem, a ciało miałam jak z ołowiu. Na dodatek nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Co najlepsze, bo w takim stanie chciałam iść do pracy. Dopiero Ruda przywróciła mnie do porządku, gdy zagroziła, że mnie przypnie do łóżka. Zignorowała moje nieme protesty i wyszła, obiecując, że zarejestruje mnie jeszcze dzisiaj do lekarza. Wcześniej naszykowała mi leki, które choć trochę miały by mi pomóc. Wzięłam coś na zbicie gorączki i położyłam się spać.

W ten sam dzień Skrzaty wyjeżdżały do Rosji i miało ich nie być cały tydzień. Musiałam wyzdrowieć przez ten czas. Przynajmniej NIKT nie będzie „uprzykrzał” mi życia.

Ola dopiero wieczorem zawitała do domu, jedynie po walizkę. Ona też wyjeżdżała. Jej słynne „Wejście smoka” kosztowało obdrapaniem ściany. Przysiadła na moim łóżku, gdzie było pełno gratów. Uniosłam na nią wzrok znad laptopa.

- Mam pozdrowienia – zaśmiała się – Andrzej kazał przekazać „Wychodzi na to, że nawet idioci łapią przeziębienie” – odnotowałam w pamięci, żeby go zabić przy pierwszym możliwym spotkaniu.

- Misiek i Karol stwierdzili: „ Na głowę to już jej nic nie pomoże” – Im tez wypadałoby zrobić krzywdę. – A Mariusz kazał przekazać: „ Niech nie udaje, bo marna z niej aktorka. Ma migusiem wrócić do pracy!” – On też się kiedyś doigra. – Jutro o 14 masz lekarza… Reszta drużyny, życzy powrotu do zdrowia, a Kacper będzie chciał z tobą porozmawiać jak przyjedzie następnym razem.

Podziękowałam przyjaciółce i życzyłam jej powodzenia. Przecież jedzie z tą bandą dużych dzieci.
Zmierzałam w stronę pobliskiej przychodni. Nienawidzę lekarzy! A jeszcze bardziej wtedy, kiedy okazuje się , że to facet. A do takiego trafiłam. Był przed 30-tką, a jego wzrok powodował u mnie dreszcze. Poczekałam aż wypisze mi receptę i najszybciej jak się tylko dało, opuściłam jego gabinet. Skierowałam się w stronę apteki. Zakupiłam potrzebne leki i wróciłam do domu.

Kilka dni później wróciły moje mordki. Już całkowicie wyzdrowiałam, ale nie mogłam się z nimi zobaczyć...

______________________________________
Bąkiewicz comeback! xD
Oj biedna ta nasza Kamila, Rudzielec ją zarejestrował do znienawidzonego lekarza! No jak ona mogła?! xD
Ale powróćmy do rzeczywistości xD
Jak wam się podobało Miśki? Bo sądząc po zeszłotygodniowej aktywności to raczej nie bardzo ;-;
Jesteśmy zasmucone tym faktem TT-TT
Pozdrawiamy i zapraszamy za tydzień!
Hachiko&Iadala

1 komentarz:

  1. hahahah świetny rozdział! ale ten Bąkiewicz to kretyn -_- czekam na więcej scen Kamila&Endrju!
    I więcej Kłosa jako niańki hahahah :D
    Pozdrawiam
    PS. ten cover piosenki Rihanny jest świetny! Ciągle go słucham, dzięki, że go tu wstawiłyście! :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś nasze opowiadanie, zostaw po sobie ślad i napisz nam co o nim myślisz - liczymy na wasze opinie :)
Dziękujemy za każdy motywujący komentarz! :)